Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tusk obwieścił koniec powodzi

Treść

Fala powodziowa dociera do Bałtyku, ale służby odpowiedzialne za zabezpieczenie powodziowe wciąż są w gotowości. Premier jednak w sobotę odtrąbił "zakończenie" powodzi. Tymczasem pogoda nadal jest niełaskawa. Pozrywane dachy, połamane drzewa, uszkodzone samochody i jedna ofiara śmiertelna - to efekty nawałnicy, jaka przechodzi nad Polską.
Świętokrzyskie oprócz Podkarpacia ucierpiało najbardziej podczas majowej i czerwcowej powodzi. Teraz region nawiedziła potężna nawałnica. Wiatr wiejący z ogromną prędkością i grad wielkości kurzych jaj dopełnił aktu zniszczenia. Pozrywane dachy i linie energetyczne, połamane drzewa i jedna ofiara śmiertelna - mężczyzna przygnieciony drzewem - to żniwo nawałnicy, która przeszła z soboty na niedzielę nad powiatami: sandomierskim i staszowskim. Uszkodzenia odnotowano też w rejonach, które udało się ochronić przed powodzią, wiatr, grad i deszcz teraz okazały się jednak silniejsze. Bez prądu pozostawało wczoraj ponad dwa tysiące odbiorców. Z informacji rzeszowskiego zakładu energetycznego wynika, że odłączonych zostało 47 stacji transformatorowych, ale awarie są systematycznie usuwane. Nawałnice nawiedziły też północ Polski. Na Warmii i Mazurach trąby powietrzne zrywały dachy i łamały drzewa jak zapałki. Zalanych zostało wiele piwnic, również drogi były nieprzejezdne. W całym kraju strażacy interweniowali kilka tysięcy razy. To jednak nie koniec, bo meteorolodzy ostrzegają przed kolejnymi burzami...
Nikt mnie nie pobił. To tylko opryszczka
Tymczasem Donald Tusk w otoczeniu swojej świty obwieścił w sobotę w Tczewie (woj. pomorskie) zakończenie powodzi. - Ten najbardziej bojowy, aktywny czas walki z powodzią właśnie w tych godzinach się kończy - oznajmił Tusk. Wyręczając sanepid, podkreślił, że na terenach zalewowych nie grozi epidemia. - Tuż przed spotkaniem w Tczewie sprawdziłem - nie ma w tej chwili żadnego zagrożenia o charakterze epidemiologicznym - wyznał. Premier kolejny raz, wyliczając zasługi rządu w walce z powodzią, chwalił się na wałach, że zasiłki trafiły już do połowy zalanych rodzin, a łączna liczba osób, które mają skorzystać z tego wsparcia, wynosi ponad sto tysięcy. - Do tej pory wydaliśmy prawie pół miliarda złotych na walkę z powodzią, a przecież są to na razie tylko wydatki związane z doraźną akcją - chwalił się premier. W jego ocenie, rząd i służby do tego przeznaczone zrobiły wszystko, żeby pomóc powodzianom, a nawet więcej. Tymczasem nie jest tak wspaniale, jak ocenia to szef rządu. Tam, gdzie woda opadła, powoli zaczyna się wielkie sprzątanie. Brakuje niemal wszystkiego, począwszy od żywności, na środkach higieny skończywszy. Tak jest w powiecie tarnobrzeskim, gdzie przy wypompowywaniu wody z zalanych obszarów, m.in. w powiatach tarnobrzeskim i mieleckim, pracuje blisko siedmiuset strażaków oraz specjalistyczny pluton powodziowy z Czech. W akcji usuwania skutków klęski żywiołowej m.in. w Tarnobrzegu i gminie Gorzyce biorą też udział żołnierze. Mieszkańcy narzekają na uciążliwe i biurokratyczne procedury wypłaty zasiłków. Wiele domów po ocenie komisji nadzoru budowlanego nie nadaje się do ponownego zamieszkania. Tak jest np. w Jaśle, gdzie wielu ludzi pozostało bez domu, pieniędzy, ale też bez szumnie obiecywanych przez rząd zasiłków. - Wielka mi łaska, sześć tysięcy, a kto odbuduje mi dom?! - mówi jedna z mieszkanek Jasła, gdzie na zasiłek czeka ponad 10 tysięcy ludzi. Problemy stwarzają również przepisy, które, jak obiecał premier Tusk, miały być uproszczone. - Teraz najważniejsze jest to, jaki mam dochód, a to, że straciłem dorobek życia, to się nie liczy. Najważniejszy jest papier. To inaczej jak trąbią w telewizji - dodaje mieszkaniec Sandomierza. Premier natomiast zapowiedział nagrodzenie tych, którzy wyróżnili się podczas akcji powodziowej. Dotyczy to m.in. strażaków zawodowych i ochotniczych oraz żołnierzy.
Tusk po wizycie w Sandomierzu zaprzeczał, jakoby widoczne na jego wardze pęknięcie było skutkiem pobicia. Określił to jako ślad po opryszczce. - Wirus jest silniejszy - przekonywał. Udając chojraka, w swoim stylu dodał, że w sytuacji, gdyby ktoś chciał mu dać po głowie, to jeszcze by sobie poradził, "natomiast z wirusem - nie" - chwalił się premier Tusk. Jak stwierdził, na wałach w Sandomierzu owszem dostał, ale lekarstwa na opryszczkę od jednego z policjantów.
Daleko do normalności
Przeprowadzone badania chemiczne i bakteriologiczne wody np. na Lubelszczyźnie nie wykazały na razie zwiększonego stężenia bakterii, a próbki pobrane od powodzian i ratowników, którzy uskarżali się na kłopoty żołądkowe, dały negatywny wynik. Sanepid na bieżąco prowadzi dezynfekcję studni i ujęć wody. Służby wojewody lubelskiego apelują do mieszkańców gminy Wilków, by przed powrotem do domów umożliwili żołnierzom służb chemicznych zdezynfekować teren. To pozwoli uniknąć epidemii.
W różnych miejscach pojawiają się głosy, że powodzi można było uniknąć. Tak jest np. w Jaśle, gdzie ucierpiała jedna trzecia mieszkańców miasta. Maria Kurowska, burmistrz Jasła, chce, by prokuratura zbadała, czy zbiornik w Klimkówce nie przyczynił się do powodzi w Jaśle. Kurowska jest zdania, że nieumiejętne gospodarowanie zasobami wody w zbiorniku mogło doprowadzić do zalania tysięcy ludzi. Sprawą zajmuje się prokuratura w Gorlicach.
Tam, gdzie woda opada, życie powoli zaczyna wracać do normy. W sobotę po kilku tygodniach ponownie uruchomiono uszkodzoną w wyniku powodzi międzynarodową drogę w kierunku przejścia granicznego w Barwinku. To duże usprawnienie zwłaszcza dla TIR-ów. Na Podkarpaciu, gdzie zniszczenia są największe, w wyniku tegorocznej powodzi ucierpiało ponad 18,5 tysiąca gospodarstw rolnych, a zalanych bądź podtopionych jest około stu tysięcy hektarów obszarów rolnych. W Polsce walka z powodzią i jej skutkami kosztowała dotychczas niemal pół miliarda złotych. Po ustąpieniu wody rozpocznie się usuwanie skutków żywiołu i walka z komarami, które stają się coraz bardziej uciążliwe, nie tylko dla mieszkańców terenów zalewowych.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-06-14

Autor: jc