Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tusk nie chce wziąć odpowiedzialności

Treść

Premier Donald Tusk oświadczył w sobotę, że ewentualną podwyżkę podatków w przyszłym roku będzie chciał uzgodnić z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Po to, aby rządowa ustawa w tej sprawie nie natrafiła na prezydenckie weto. Wiele wskazuje na to, iż szef rządu chce, by niepopularna decyzja o zwiększeniu danin publicznych miała przynajmniej dwóch ojców. Jednak do tej pory przy podejmowaniu istotnych dla państwa decyzji premier do radzenia się prezydenta aż tak skory nie był. Co innego w tej chwili, gdy, słusznie, mógłby sam stać się odpowiedzialnym za sięgnięcie głębiej do kieszeni każdego z nas.

Premier Donald Tusk ponownie funduje nam propagandową rozgrywkę. Szef rządu wystąpił z inicjatywą spotkania się z prezydentem Lechem Kaczyńskim i opozycją, by wspólnie omówić kwestię podwyżek podatków od przyszłego roku. Inicjatywa nader godna podziwu i szacunku dla premiera, że tak bardzo szanuje prezydenta i liczy się z jego zdaniem, gdyby nie jedno "ale". Dotychczas premier Tusk nie wykazywał aż takiej skłonności do uzgadniania z Lechem Kaczyńskim istotnych kwestii, np. jeśli chodzi o rządowy plan reformy ochrony zdrowia - prezydent w tej sprawie zajmował jasne stanowisko i jak można było oczekiwać, część proponowanych przez Tuska i spółkę rozwiązań zakończyła się prezydenckim wetem. Nie był również skłonny do daleko idących uzgodnień w sprawie reformy mediów publicznych i chyba niestraszne, jak teraz, było mu weto pierwszej ustawy medialnej przygotowanej w ramach rządzącej koalicji. Przebieg prac nad powtórną próbą reformy mediów wskazuje, że i obecnie szef rządu niezbyt się przejmuje, czy koalicyjna ustawa medialna znajdzie uznanie prezydenta, czy też nie.
Skąd więc teraz taka troska, by prezydent nie zawetował ustawy rządowej o podniesieniu podatków? Odpowiedź jest prosta. Donald Tusk szuka wspólnika, który wraz z nim weźmie odpowiedzialność za ten pasztet, którego narobił ze swoim rządem: za nieudolne decyzje budżetowe, skonstruowanie dziurawego budżetu, zwlekanie z podejmowaniem decyzji w sprawach gospodarczych, które - by nie pogłębiać kryzysu - powinny zapadać błyskawicznie. To właśnie ta nieudolność rządu doprowadzić może do tego, że praktycznie jedynym pomysłem ekipy Tuska na załatanie budżetu będzie sięgnięcie głębiej do kieszeni podatników i podwyższenie podatków.
Nie bez znaczenia dla inicjatywy premiera są również pojawiające się w mediach głosy, że jeżeli Tusk podniesie podatki, to będzie "po Platformie". Przypomnijmy, że sztandarowym hasłem kampanii wyborczej PO było: zniesienie podatku Belki czy też "3 razy 15", czyli 15-procentowy podatek VAT i takiż sam podatek dochodowy: CIT i PIT. Po objęciu przez Platformę władzy oprócz czczego gadania praktycznie nic w sprawie spełnienia obietnicy danej swoim wyborcom nie zrobiono. A tu jeszcze się okazuje, że Platforma jest tak nieudolna, że aby domknąć budżet państwa, będzie musiała podnieść podatki.
Co prawda ktoś może powiedzieć, iż obecny rząd podatki obniżył - choć faktycznie wykonał obowiązującą ustawę, przygotowaną jeszcze przez rząd PiS i uchwaloną przez poprzedni parlament. Obserwując jednak dotychczasowe prace rządu, można przyjąć z przypuszczeniem graniczącym z pewnością, że gdyby nie już uchwalone obniżenie podatków, rząd PO nie byłby w stanie nawet rozpocząć prac nad projektem w takiej sprawie.
Czy prezydent weźmie udział w kolejnej grze zainicjowanej przez Tuska i spółkę? Na to zapewne liczy premier, a wtedy będzie mógł powiedzieć: "To nie ja podniosłem podatki, decyzja w tej sprawie to efekt konsensusu największych sił politycznych, więc o co wam, drodzy wyborcy, chodzi?".
Pozostaje także pytanie, czy premierowi udałoby się przekonać wyborców, że prezydent również odpowiada za wzrost podatków. Premier najwyraźniej sądzi, że tak - chyba niezbyt wysoko oceniając inteligencję swoich wyborców. Jednakże w końcu przekonał do "3 razy 15", do budowy drugiej Irlandii i do innych bajeczek, więc dlaczego i tym razem miałoby się nie udać?
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-07-06

Autor: wa