Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tusk chciał wyjść na "twardego" negocjatora

Treść

Z Andrzejem Derą, posłem PiS rozmawia Jacek Dytkowski Anna Fotyga przeszkodziła w negocjacjach z Amerykanami, jak twierdzi wicepremier Grzegorz Schetyna? - Po pierwsze, pani minister mogła jechać, ponieważ nie brała udziału w negocjacjach. Według mojej oceny, pojechała dowiedzieć się, jaki jest stan negocjacji. Problem polega bowiem na tym - i to mówią wszystkie siły polityczne - że strona rządowa nie przekazywała opozycji informacji dotyczących stanu zaawansowania rozmów. Było więc pewne zaniepokojenie, zwłaszcza kiedy Czesi zakończyli już dawno negocjacje i umowę z Amerykanami podpiszą 8 lipca. Natomiast o polskich negocjacjach jakby zupełnie przycichło i nic się o nich nie mówiło. Proszę zwrócić uwagę, że dopiero po wyjeździe pani minister Fotygi, gdy strona rządowa dowiedziała się, że istnieją możliwości niezależnego sprawdzenia, na jakim etapie są rozmowy i jak ocenia poziom negocjacji strona amerykańska, rozpoczął się ferment i informacje. Zresztą na początku były to informacje nieprawdziwe, iż rząd nic o poziomie negocjacji nie wiedział. Prawda wyszła dopiero potem, że jednak byli informowani. Więc odbieram wyjazd pani minister Fotygi jako uzyskanie informacji, w sytuacji kiedy przedstawiciele rządu nie informują nas, opozycji, o tym, jaki jest stan negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi. Zawsze istnieje możliwość pojechania do drugiej strony i grzecznościowe spytanie się o ocenę poziomu tych negocjacji. I myślę, że ten wyjazd miał bardziej charakter informacyjny niż jakikolwiek inny. Rząd informował prezydenta Lecha Kaczyńskiego o stanie negocjacji? - Pomijając nawet ośrodek prezydencki, przy tak strategicznych rzeczach również opozycja powinna być informowana o stanie zaawansowania rozmów. Oczywiście, nie mówiąc o szczegółach, gdyż te powinny być objęte klauzulą poufności. Natomiast informacje ogólne powinny być przekazywane, żeby właśnie nie było potrzeby sięgania po inne środki. Myślę, że pan prezydent skorzystał z tej możliwości, bo jest mu konstytucyjnie przypisane kierowanie polityką zagraniczną. Zatem wykorzystując tę kompetencję, upoważnił swojego szefa kancelarii, aby przy okazji wizyty w Stanach Zjednoczonych dowiedzieć się, jak Amerykanie oceniają sytuację, żeby mieć też informację z drugiej strony. Według mnie, misja ta powiodła się chociażby z tego względu, iż nastąpiło znaczne przyspieszenie rozmów polsko-amerykańskich. Proszę zwrócić uwagę, że po tej wizycie jesteśmy w tej chwili na finiszu tych negocjacji. Sądzi pan, że rząd Donalda Tuska bez wcześniejszego uzgodnienia z prezydentem Lechem Kaczyńskim był gotów do zerwania rozmów z Amerykanami? - Jest to właśnie jeden z tych poglądów, które były głoszone, i myślę, że właśnie misja Anny Fotygi miała na celu sprawdzenie, jak Amerykanie odnoszą się do stanu negocjacji z Polską. Okazało się jednak, że po tej wizycie nastąpiło nasilenie obustronnych rozmów. Polska ekipa jakby zakończyła już bezpośrednie negocjacje. Pozostaje tylko rola ministra spraw zagranicznych lub premiera, by ostatecznie to zatwierdzić lub jeszcze pewne istotne rzeczy zmienić. Obserwując bowiem tok ostatnich rozmów, widać, że Donald Tusk chce coś jeszcze uzyskać, tak żeby mógł powiedzieć, iż jest to jego osobisty sukces. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-07-05

Autor: wa