Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tu nie chodzi o satysfakcję dla rodziny Olewników

Treść

Z posłem Andrzejem Derą, kandydatem PiS do komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Krzysztofa Olewnika, rozmawia Paweł Tunia

W lutym ma zostać powołana sejmo wa komisja śledcza badająca sprawę uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika. Wiadomo już, jakim zakresem prac miałaby się zająć?
- Uczestniczyłem w pracach nad projektem uchwały określającej zakres prac komisji śledczej. Zakres ten obejmuje okoliczności porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika oraz badanie działalności organów państwa, policji i prokuratury w tej sprawie, a także służby więziennej w sprawie osób tymczasowo aresztowanych i osadzonych w zakładach karnych w wyniku przeprowadzonych i zakończonych już postępowań. Komisja ma zająć się też badaniem innych organów państwa i osób, które miały związek z tą sprawą, w tym m.in., czy ich działania były prawidłowe, czy nie dochodziło do uchybień. Bardzo ważna będzie m.in. kwestia samobójczych śmierci skazanych i osadzonych w aresztach. Opracowując zakres prac komisji, musieliśmy mieć na względzie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który nakazuje precyzyjne określenie prac komisji.

Komisja napotka w swojej pracy prawdopodobnie wiele przeszkód...
- Cała sprawa prowadzona była wyjątkowo nieudolnie i ostatecznie doprowadziła do śmierci porwanego. Śledztwo prowadzone było fatalnie. Mamy w sprawie kilka etapów: była kwestia okupu, potem mamy etap zatrzymania rzeczywistych sprawców, kolejny etap to toczące się wewnętrzne postępowania na skutek olbrzymich nieprawidłowości w organach. Wreszcie ostatni etap to wątek samobójczych śmierci bandytów. Te wszystkie wątki musimy wyjaśnić i tu możemy napotkać cały szereg trudności. Chociażby sprawa samobójstw: jeśli ktoś ginie w więzieniu w dziwnych okolicznościach, to znaczy, że nieprawidłowości sięgają bardzo wysoko. Nie przypuszczam, żeby to wydarzyło się w sposób spontaniczny czy przypadkowy. W przypadki takie, których w logiczny sposób nie da się wytłumaczyć, to ja nie wierzę. Dlatego spodziewam się, że niektóre wątki sprawy mogą być trudne do wyjaśnienia.

Nowy minister sprawiedliwości Andrzej Czuma powiedział, że komisja zostanie powołana po to, aby ulżyć rodzinie zamordowanego Krzysztofa Olewnika...
- Nie rozumiem takich argumentów. Dla mnie nie ma problemu przynoszenia ulgi chociażby z tego powodu, że ofiara już nie żyje. Jest tu rzecz o wiele ważniejsza. Rozmawiałem z panem Włodzimierzem Olewnikiem, który tłumaczył, że obecnie chodzi o to, aby śmierć jego syna nie była daremna. Rodzina wie, iż Krzysztof zginął w wyniku rażących zaniedbań organów sprawiedliwości, które powinny sprawę wyjaśniać i im pomagać, a tego nie robiły. Dlatego trzeba pokazać, jak funkcjonuje aparat ścigania w Polsce i cały wymiar sprawiedliwości, i co zrobić, żeby w przyszłości inni nie przeżywali tego, co oni przeżyli. Tak zrozumiałem intencje tej rodziny i z takim apelem wystąpiła ona do parlamentu. Te idee są mi bardzo bliskie. Musimy się ukierunkować na pokazanie prawdy, co jest poza wszelkimi wątpliwościami, i wskazać, kto jest winny. Ale trzeba się też przyjrzeć, w którym miejscu państwo jest słabe. A badana sprawa nie jest jednostkowa, bo wiemy też o uprowadzonych małżonkach Drzewińskich z Milanówka. Bardzo wyraźnie pojawia się problem złego funkcjonowania państwa w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości. Dlatego mówienie, że chodzi tu tylko o jakąś satysfakcję moralną rodziny, jest złą diagnozą.

Czy jest szansa, że komisja przy okazji odkryje np. mechanizmy korupcyjne w wymiarze sprawiedliwości?
- W sprawie pojawia się na przykład taka kwestia, że policjanci nie zabezpieczyli pewnych dowodów. Dlatego trzeba będzie pytać w czasie przesłuchań o takie wątki. Jeśli się okaże, że policjanci naprawdę nie zabezpieczyli dowodów, to muszą wyjaśnić, dlaczego tego nie zrobili. Wielu wezwanych przed komisję będzie musiało odpowiedzieć na bardzo trudne pytania. Skoro były rażące błędy w postępowaniu, to musimy wyjaśnić, czy wynikały one z niedbalstwa ludzi, czy z innych przyczyn, np. o charakterze korupcyjnym lub zastraszania, których konsekwencją było to, że funkcjonariusze nie robili tego, co do nich należało.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-28

Autor: wa