Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzeba wymienić wątpliwe propozycje programowe

Treść

Ze Sławomirem Siwkiem, członkiem Zarządu Telewizji Polskiej, rozmawia Izabela Borańska Czy sformułowanie "misja publiczna" telewizji publicznej nie brzmi dziś jak kpina? - Mówienie o misji wynika chociażby z zapisów obowiązującej ustawy o radiofonii i telewizji, ale nie tylko. Jest taki dokument - czasami mam wrażenie, że zapomniany - który uchwalił zarząd Jana Dworaka w 2005 roku. Przyjęto wówczas "Zasady realizowania przez TVP SA misji publicznej", obowiązujące do dzisiaj. Jest w nim wyraźnie napisane, że oferta telewizji publicznej powinna być zróżnicowana co do adresatów programowo i gatunkowo. Treści w programach powinny być wyważone. Gwarantowany powinien być pluralizm opinii, przekonań, nurtów politycznych, filozoficznych, religijnych, naukowych i artystycznych. Telewizja publiczna powinna być wiarygodna i odpowiedzialna. Informacje rzetelne i prawdziwe. Z mojego punktu widzenia istotna jest także funkcja edukacyjna, szczególnie w jednej kwestii. Telewizja publiczna powinna formować Polaków do funkcjonowania w demokratycznym kraju. Mam bowiem wrażenie, że od 1989 r. media przeważnie odstręczały od demokracji, systemu wielopartyjnego. To spowodowało niechęć młodych ludzi do udziału w życiu publicznym. Polityka kojarzona jest wyłącznie z bezmyślnością czy "aferalnością" poszczególnych polityków. To staje się groźne dla państwa. Podobnie jak powierzchowność i jednostronność relacji i komentarzy dotyczących polskiej polityki zagranicznej i rozumienia racji stanu. Jest Pan zadowolony z dzisiejszego stanu realizacji misji przez TVP? - Bardziej niż przed dwoma laty, ale dalsze zmiany są konieczne nie tylko przez reformy organizacyjne wewnątrz spółki. Także poprzez zmiany w mentalności pracujących przy programach. Tymczasem sygnały ze świata politycznego są takie, że wstrzymują ten proces. Jeżeli rząd nie potrafi działać w warunkach demokracji, przy istnieniu wielu podmiotów, poglądów, opozycji - to ludzie w telewizji pytają siebie, "po co nam pluralizm i wiarygodność, przyjdzie nowy system, walec personalnych zmian i skończy się zabawa w otwartą telewizję". Tu pracują ludzie inteligentni, widzą, że pojawiły się sygnały o "kontrrewolucji", że władza zaczyna kwestionować, podważać fundamenty zmian po 1989 roku. Jak ocenia Pan projekt ustawy medialnej autorstwa PO, który zakłada m.in. zlikwidowanie abonamentu radiowo-telewizyjnego i zastąpienie go Funduszem Misji Publicznej? - Właśnie w kontekście tego, co powiedziałem poprzednio, patrzę na kolejne projekty zmian w prawie medialnym, także ten opracowany przez "zespół prof. Kowalskiego" przy ministerstwie kultury. Stanowisko zarządu w tej kwestii jest następujące: po pierwsze, proponowana ustawa uzależnia telewizję od budżetu państwa w sposób niezmiernie upartyjniony. Pomysł na Fundusz Zadań Publicznych uzależnia telewizję od ministra finansów, rządu i jego większości w Sejmie. W rezultacie opozycja traci tu jakikolwiek wpływ, a media publiczne stają się wasalem rządu. Tymczasem abonament to bezpośrednia wpłata obywateli, gwarantująca niezależność finansową, poza decyzjami władz. Należy myśleć o poprawie ściągalności abonamentu, a nie jego likwidacji. Po drugie, fundusz ma decydować, które z programów finansować. To oznacza, że decyzje programowe zostają wyjęte z telewizji i przekazane wąskiej elicie zarządzającej funduszem. Elicie wybieranej przez polityków. Przy okazji proponuje się de facto odebranie telewizji zasobów archiwalnych i udostępnienie ich konkurencji oraz odebranie praw do własnych produkcji, co już jest czymś kuriozalnym. Wreszcie pomysł podzielenia majątku telewizji, stworzenie skazanych na klęskę finansową i programową spółek regionalnych z udziałem radia - to pomysł na ich likwidację lub sprzedanie konkurencji. Po raz kolejny rząd liberalnej Platformy Obywatelskiej potwierdza, że nie o dobro Skarbu Państwa, a o dobro mediów komercyjnych mu chodzi. No i o takie ograniczenie roli mediów publicznych, by nie znaczyły nic. To groźne dla kondycji państwa... W mediach publicznych jest miejsce na wartości chrześcijańskie? - Podpisaliśmy z Kościołami chrześcijańskimi - w tym oczywiście Episkopatem Polski - odpowiednie umowy gwarantujące obecność programów religijnych w telewizji. Od strony prawnej czy programowej można powiedzieć, że jest to zagwarantowane. Ale domyślam się, że pani chodzi również o coś innego. Ustawa nakłada na całą telewizję obowiązek respektowania chrześcijańskiego systemu wartości. Poczucie tego zobowiązania powinno tkwić w mentalności i działaniach wszystkich decydujących i pracujących przy programach. A z tym jest kłopot w wielu miejscach. W mediach - nie myślę tu o mediach takich jak prasa katolicka, "Nasz Dziennik" czy Radio Maryja - funkcjonują liberalni, czasem wręcz libertyńscy i bezideowi dziennikarze. Bywa, że po prostu bezmyślni i niedouczeni. Oczywiście nie wszyscy, ale ci akurat są niezmiernie agresywni. Uważają, że wartości chrześcijańskie ograniczają ich wolność, zatem programowo je odrzucają. Nie rozumieją, że Europa bez wartości to koniec Europy. Przy takich przekonaniach wewnętrznych trudno oczekiwać, że przygotowany program będzie miał jakąkolwiek wartość... Jednym słowem, mamy do czynienia - w Europie, Polsce, w mediach - z poważnym sporem ideowym. To wykorzystane jest do walki politycznej. Dziennikarze - czasem nieświadomie - w tym sporze uczestniczą. W telewizji publicznej także... Jaka będzie ramówka TVP na 2009 rok? - Teraz pracujemy na ramówce zimowej - do marca przyszłego roku. Jednocześnie trwają prace nad ramówką letnią. Zarząd przyjął już propozycje naszego biura programowego co do przyszłorocznych imprez pozaramówkowych, takich jak koncerty - nie ma w nich np. współpracy z "Vivą" i "Galą". Będziemy też pewnie mieli inne propozycje programowe, wymieniające te wątpliwej wartości artystycznej. O tym jednak za wcześnie mówić, tym bardziej że nie mogę ujawnić zamiarów, które byłyby pomocne konkurencji w ich pracach. Zasadniczo mogę powiedzieć, że założenie jest takie, aby z konkurencją walczyć nie tylko na ich poziomie, ale wznieść się na wyższy poziom, nie roniąc nic z "oglądalności". Po raz pierwszy ten zarząd przyjął zalecenia programowe na produkcję filmową w roku 2009. I są to bardzo cenne propozycje Agencji Filmowej, wspomnę tutaj chociażby o projekcie filmu o wypędzeniach Polaków przez Niemców z ziem zajętych przez III Rzeszę we wrześniu 1939 roku. Takiego programowania w telewizji publicznej od 1989 r. nie było. W zimowej ramówce widz znajdzie nowy serial "Ojciec Mateusz" - bardzo dobrze przyjęty - kontynuację starych, ale dobrych jak "Ranczo" czy "Plebania". Nowy cykl publicystyczno-reportażowy "Sekrety władzy ludowej" pojawi się w TVP 1, tj. o niewyjaśnionych wydarzeniach z okresu PRL. Teatr Telewizji wyemituje "Przesilenie" Davida Hare'a, "Tajnego współpracownika" Harasimowicza czy "Wroga ludu" Ibsena. W TVP 2 chcemy pokazać między innymi cykl dokumentujący okres po 1989 r. i sześć odcinków dokumentu z podróży Katarzyny Piekosińskiej do Gruzji. Będzie też premiera filmu muzycznego "Siedem bram Jerozolimy" Krzysztofa Pendereckiego. Rozrywki również nie zabraknie. Mam nadzieję, że wyższych lotów, niż bywało... Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-12-13

Autor: wa