Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzeba przełamać deficyt demokracji

Treść

Z Markiem Jurkiem, liderem Prawicy Rzeczypospolitej, byłym marszałkiem Sejmu, rozmawia Anna Ambroziak
Ze strony Prawa i Sprawiedliwości pojawiają się głosy, że należałoby dokonać głębokiej analizy traktatu lizbońskiego w aspekcie jego niezgodności z Konstytucją RP. Czy Pan ten pogląd podziela?
- W zupełności. Uważam, że skargę do Trybunału Konstytucyjnego należałoby wnieść w zakresie tzw. klauzuli elastyczności, która umożliwia przyznanie rządom UE nowych kompetencji w trybie pozatraktatowym. Trybunał w Karlsruhe zauważył, że zakres kompetencji UE stale i konsekwentnie wzrasta. Powoduje to, że w niektórych obszarach Unia zaczyna przypominać federację. A klauzula elastyczności dotyka tego, co przecież podniosła skarga niemiecka. A więc deficytu demokracji, który objawia się w tym, że rządy na forum UE mogą działać samodzielnie, jako pozbawione kontroli ze strony parlamentów narodowych. A to stwarza realne zagrożenie, że wzajemne zobowiązania polityków działających na forum międzynarodowym stają się ważniejsze od zobowiązań wobec własnych narodów, o których dobro powinni się w końcu troszczyć. To właśnie przykład bardzo istotnego zastrzeżenia konstytucyjnego. Druga rzecz to kwestia rozstrzygnięcia, czy forsowanie ratyfikacji traktatu odrzuconego przez jedno z państw nie narusza traktatowej zasady jednomyślności decyzji państw Unii. Warto pamiętać, że jednomyślność w UE nie jest żadnym liberum veto, bo to jest zasada stosunku między państwami, które zawsze muszą opierać się na wzajemnej zgodzie. Chodzi o to, by zasada jednomyślności była respektowana w tym, co ma gwarantować charakter związku państw, a nie organizacji ponadnarodowej. Jest to o tyle istotne, że zasada ta ma być zachowana we wszystkich projektach reformy UE.
W kontekście orzecznictwa niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego pojawia się pytanie, czy zasada ta rzeczywiście będzie oznaczać gwarancję dla suwerenności państw, czy też stanie się czystą fikcją.
- Już teraz mamy przecież do czynienia ze zmową rządów, co jasno wykazało to, że nie dopuszczono do referendum w sprawie traktatu w tych państwach, gdzie prawdopodobnie społeczeństwo powiedziałoby "nie". Dlatego popieram działania zmierzające do wykazania niekonstytucyjności traktatu z Lizbony. I uważam, że podjąć jakieś działania powinni ci politycy PO i PiS, którzy zawinili uchwaleniem ustawy ratyfikacyjnej i narazili Polskę na niepotrzebne naciski, których jesteśmy dziś przedmiotem.
Poza tym chciałbym zwrócić uwagę na to, że niekonstytucyjna była rezolucja Sejmu przegłosowana przez Platformę Obywatelską, a wzywająca do ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Wątpliwe konstytucyjnie są też deklaracje prezydenta Lecha Kaczyńskiego o przyszłej ratyfikacji tego dokumentu, którego ważność budzi poważne wątpliwości.
Jednak zdania co do orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego wśród polskich posłów są podzielone. Karol Karski z PiS stwierdził niedawno, iż najważniejszym przesłaniem wyroku jest to, że uznał on za niedopuszczalne, aby rząd samodzielnie reprezentował Niemcy w UE. Z kolei Andrzej Halicki z PO mówił, że orzeczenie FTK "to kolejny krok przybliżający Europę do wejścia w życie traktatu z Lizbony". Zapowiada się trudna debata.
- Jeśli chodzi o wypowiedzi polityków PiS i PO, to oni z reguły nie przekraczają pewnego progu dialogu, proponują takie rozwiązania, na które mogą przystać również ludzie z PO. To są z reguły wypowiedzi mechaniczne i tak je należy traktować. A co do debaty: mamy przecież Konstytucję, która reguluje relacje między rządem a parlamentem i prezydentem. Jeżeli będziemy działać w zgodzie z Ustawą Zasadniczą, to kompetencje poszczególnych organów będą chronione. Problem w tym, żeby nie działano wbrew Konstytucji, żeby nie wyrażano zgody na przyznawanie organizacjom międzynarodowym prawa do takiego działania, które narażałoby prawidłowe funkcjonowanie naszego państwa, by nie łamano praw demokracji.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-12

Autor: wa