Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trawnik to nie droga przeciwpożarowa

Treść

Sprawa zniszczenia przez bandę zamaskowanych mężczyzn oraz zlikwidowania wystawy "Wybierz życie", pokazującej dramat ofiar aborcji, wzbudza coraz większe zainteresowanie. Jest dobra wiadomość: gorzowska policja wycofała się wczoraj z informacji o umorzeniu postępowania w sprawie usunięcia wystawy. Jak wynika z rozmów z ekspertami, "pokojowy patrol" z Przystanku Woodstock nie miał prawa zabierać z trawnika własności Fundacji PRO, organizatora ekspozycji. - Tylko w sytuacji, w której występuje stan wyższej konieczności czy jakiegoś zagrożenia uprawnione do usunięcia przeszkody są tylko służby porządkowe po wcześniejszym wezwaniu właściciela do samodzielnego jej usunięcia - przypomina poseł Stanisław Pięta (PiS) z sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.

Na zdjęciach dokumentujących sobotnie wydarzenia wyraźnie widać, że wystawa znajdowała się na trawniku, a nie na drodze przeciwpożarowej, jak mieli tłumaczyć policji prowadzącej dochodzenie porządkowi z "pokojowego patrolu". - Moim zdaniem, jest to doszywanie post factum uzasadnienia, które ma ukryć bezprawne, wręcz chuligańskie postępowanie tych osób - komentuje poseł Stanisław Pięta.
Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO mówi, że po wcześniejszych informacjach o umorzeniu jednego z wątków postępowania trudno mu być optymistą. - Jestem niemal przekonany, że policja nie wykryje sprawców i pozostaną nieznani. Chociaż ja nie mam kłopotów z tym, żeby sobie odpowiedzieć, kim oni są, biorąc pod uwagę to, co się działo wcześniej: funkcyjni Owsiaka przychodzili i wydawali bezprawne polecenia usunięcia wystawy. Później rzeczywiście rozebrali ją do końca - stwierdza Dzierżawski.
Po uzyskaniu informacji, że organizatorzy nadal nie odzyskali elementów wystawy, po raz kolejny podjęliśmy próbę uzyskania informacji od policji w Gorzowie Wielkopolskim. Tym razem przedstawiono nam zupełnie inną wersję niż jeszcze dzień wcześniej. Rzecznik prasowy KWP w Gorzowie Wielkopolskim młodszy aspirant Marek Waraksa potwierdził, że od naczelnika komendy miejskiej policji dochodzeniowo-śledczej w Gorzowie, pod którą podlega komisariat policji w Kostrzynie, uzyskał informację, że banery zostały zabrane od patrolu Owsiaka i zabezpieczone w komisariacie policji w Kostrzynie, gdzie "czekają na oddanie". - Są jeszcze różne czynności, które policjanci muszą wykonać, i dopiero wtedy będą się kontaktować z właścicielem i będą to wszystko oddawać - wyjaśnia Waraksa. Jednocześnie zaprzecza, jakoby sprawa została umorzona. - Nikt śledztwa nie umorzył i to postępowanie nie jest zakończone. Najprawdopodobniej zostanie umorzone, bo policjanci powiedzieli mi, że tutaj nie widzą cech przestępstwa, skoro mienie zostało odzyskane. Ale brak cech przestępstwa nie oznacza, że postępowanie jest już umorzone. To nie jest taka prosta sprawa, bo każde postępowanie jest jeszcze nadzorowane przez prokuratora. Zresztą policjantom zależy na tym, że jak już coś jest wszczęte, to chcą sprawcę zatrzymać, a nie napracować się i umarzać, żeby ich wysiłek poszedł na marne. Ale jeżeli ustalą, że okoliczności faktycznie nie wskazują na to, iż ktoś popełnił przestępstwo, to niestety sprawa może być umorzona - odkręca wcześniejsze informacje rzecznik Waraksa.
Próbował nam też tłumaczyć, że w niektórych okolicznościach usprawiedliwione jest niszczenie cudzej własności w obronie wyższej wartości. - Dla uczestników Woodstocku większą wartość miało zabezpieczenie drogi wyjazdowej na wypadek jakichś okoliczności, gdyby trzeba się samochodem przemieścić, niż wystawienie tych banerów. Ale ja bym nawet nie chciał w to wchodzić. Tak mi wytłumaczył naczelnik, że to było na drodze pożarowej, która w razie czego umożliwiała przejazd pojazdom, żeby pomagać ewentualnie osobom tej pomocy potrzebującym - przekonuje rzecznik policji. Na informację, że wystawa bez najmniejszego cienia wątpliwości była umiejscowiona na trawniku, a nie na drodze, co dokumentują zdjęcia, jeszcze raz podkreśla, że sprawa jest otwarta. - Być może teraz policjanci, jak byli na miejscu, czy ustalili innych świadków albo ktoś się zgłosił, faktycznie nie oddają banerów dlatego, że ustalono, iż ta droga, z której zostały zabezpieczone, nie była drogą pożarową. To jest okoliczność na to, żeby wtedy faktycznie kogoś ukarać - ucina rzecznik.
- Po prostu są w naszym państwie prawa "święte krowy", których nikt nie ma odwagi tknąć. Nawet jeżeli jakieś samozwańcze ORMO dokonuje bezprawnej rekwizycji cudzej własności. Prawo musi chronić wszystkich, nie tylko tych, którzy się cieszą poparciem lewicowych i bardzo wpływowych mediów - mówi poseł Stanisław Pięta, z wykształcenia prawnik.
Parlamentarzysta radzi, żeby po otrzymaniu pisma z ewentualną decyzją o umorzeniu postępowania, osoba, która zawiadamiała o popełnieniu przestępstwa, złożyła w tej sprawie zażalenie do prokuratury. - Jeśli organizatorzy dzisiaj zlekceważą tego rodzaju postępowanie, to jutro byle jaka banda łobuzów w każdym innym miejscu przyjdzie, zdemoluje wystawę, pobije ludzi i będzie po przedsięwzięciu. Musi pójść wyraźny sygnał, że tego typu kwestie nie są pozostawiane swojemu biegowi - konkluduje Pięta. Zapowiada, że w takim wypadku sam osobiście zamierza zapytać o zasadność umorzenia.
Udało nam się wczoraj wreszcie skontaktować z rzecznikiem Przystanku Woodstock Krzysztofem Dubiesem. Nie okazał się on jednak zbyt rozmowny i nie chciał udzielać wyczerpujących odpowiedzi na pytania dotyczące usunięcia wystawy "Wybierz życie", konsekwentnie odsyłając do policji. - Już wszystko wiem, bardzo gorąco proszę dzwonić do policji. Odsyłam tam, dlatego że ta sprawa została w całości przekazana policji. Teraz policja się nią zajmuje w Kostrzynie nad Odrą i tam u nich proszę o wszystko pytać. Bo chodzi o tę nielegalną wystawę, która była rozbita bez pozwolenia przy polu woodstockowym, tak? - upewniał się rzecznik. Na uwagę, że wystawa była legalna, zareagował wypowiedzią: "Z tego, co wiem, miasto mówiło, że nie ma tego pozwolenia". Nie chciał się także ustosunkować do informacji, że wystawa stała na trawniku, a nie na drodze przeciwpożarowej. - Policja wszystko wyjaśni, wszystko zostało policji przekazane i policja prowadzi w tej sprawie postępowanie, więc powinni na wszystkie te pytania odpowiedzieć. Proszę skontaktować się z policją, żeby uzyskać wszystkie wyjaśnienia - uciął rozmowę Krzysztof Dubies.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-08-05

Autor: wa