Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tradycja zachowana w zabawkach

Treść

Od wieków na krakowskim Zwierzyńcu w Poniedziałek Wielkanocny odbywał się odpust zwany Emaus. Dzień po nim, we wtorek - dawniej obchodzony jako trzeci dzień Świąt Wielkiej Nocy - krakowianie oraz ludność z okolicznych wiosek przybywała na Krzemionki, w pobliże kopca Krakusa. Uczestniczyli w wielkiej zabawie odpustowej - Rękawce. Dziś wiele się zmieniło. Ile, możemy prześledzić na wystawie "Kraków zaczarowany w zabawkach", prezentowanej w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli w Krakowie. Ekspozycję przygotowały Małgorzata Oleszkiewicz oraz Grażyna Pyla, kustosze Działu Kultury Społecznej Wsi MEK. O wiosennych krakowskich odpustach z Małgorzatą Oleszkiewicz rozmawia Małgorzata Bochenek. "Pierwszym na wiosnę kiermaszem jest odpust Emaus, na który udaje się ludność tak wiejska, jak miejska, żeby tam wysłuchawszy nabożeństwa w klasztorze Norbertanek, zaopatrzyć swe dzieci w siekierki drewniane i dzwonki gliniane" - tym cytatem z 1896 roku Stanisława Cerchy rozpoczyna się ekspozycja "Kraków zaczarowany w zabawkach"... - Te słowa wprowadzają nas w atmosferę ekspozycji. W pierwszej sali jesteśmy przy klasztorze Sióstr Norbertanek, gdzie rokrocznie odbywa się Emaus - pierwszy z krakowskich odpustów wiosennych. Co warto zauważyć, poza murami Krakowa odbywało się w Poniedziałek Wielkanocny więcej odpustów zwanych Emausami, od ewangelicznej sceny spotkania na drodze do miasta Emaus Zmartwychwstałego Pana przez dwóch Jego uczniów. Jeden z takich odpustów miał miejsce m.in. przy nieistniejącym już dzisiaj kościółku św. Sebastiana przy obecnej ul. św. Gertrudy. Czym charakteryzował się Emaus sprzed lat? - Dzwonki gliniane, siekierki z wypalanymi lub malowanymi wzorami, różańce z ciasta, wiatraczki, ciasteczka-całuski w rulonach, pukawki, a wszystko wykonane ręcznie, można było kupić na odpuście Emaus. Na wystawie prezentujemy jeden jedyny zachowany z tamtego okresu dzwonek gliniany, cennym eksponatem jest także pukawka z 1880 roku. Sprzedawano różnego rodzaju gwizdki, świstawki nazywane kogutkami, ptaszki. Asortyment związany był z symboliką budzącego się na wiosnę życia. Nieodłączne były także figurki Żydów - wierzono, że przyniosą one realizację życzeń. To, co było bardzo charakterystyczne dla Emaus - sprzed lat, a czego już w tej chwili nie spotkamy, to zabawka nazywana drzewkiem życia. Na szczycie patyka z zatkniętymi listkami chwiał się przymocowany na sprężynce ptaszek. Warto zauważyć, że właśnie krakowskim wynalazkiem było osadzanie figurek na sprężynkach. Odpustom towarzyszył gwar, obecne były wszędzie odgłosy fujarek, grzechotek, terkotek, piszczałek. Dawniej można było zobaczyć także papugę, która usadowiona przy kataryniarzu wyciągała karteczki z przepowiedniami. Skąd przywożono zabawki na tradycyjne krakowskie wiosenne odpusty? - Zabawki, którymi handlowano na odpuście, pochodziły z różnych ośrodków zabawkarskich, nawet z zagranicy. Zdecydowana większość asortymentu jednak była wyrabiana w Krakowie, przez tutejszych murarzy, którzy zimą nie mieli zatrudnienia. Dlatego też, aby zarobić pieniądze, jedni zajmowali się budową małych szopek, które sprzedawali w okresie Świąt Bożego Narodzenia, lub z szopkami kukiełkowymi chodzili po domach jako kolędnicy. Inni wyrabiali zabawki, które sprzedawali na wiosennych odpustach. Jednak wydaje się, że prezentowane przedmioty nie zawsze służyły wyłącznie do zabawy... - Zabawki traktowano nie tylko jako przedmioty służące do zabawy wyłącznie dzieciom. Wytwarzano je po to, aby cieszyły i bawiły również dorosłych. To, co sprzedawano w kramach, było skierowane głównie do dzieci, ale też wiele z tych przedmiotów traktowano jako pamiątki z odpustu. Mogły one później zdobić dom, a te, które wiązały się z symboliką wiosennego odrodzenia życia, ludzie kupowali "na szczęście". Dlaczego warto zobaczyć tę wystawę? - Dzięki zgromadzonym tu zabawkom przenosimy się w czasie do dawnego Krakowa. Najstarsze z pokazywanych obiektów pochodzą z końca XIX wieku. W sumie prezentujemy ponad trzysta zabawek krakowskich, po raz pierwszy na taką skalę. Jest to zatem jedyna okazja, aby je zobaczyć. W Wielki Poniedziałek wielu krakowian, ale także gości miasta uczestniczyło w Emausie, dzisiaj zapewne wybiorą się na Rękawkę. Nasza wystawa pokazuje te odpusty takimi, jakimi były. Dlatego warto przyjść i porównać, jak wiosenne odpusty wyglądały dawniej, a jak obchodzone są obecnie. A co wyróżniało odpust zwany Rękawką? - Był to wielki festyn ludowy. Nazwa wywodzi się od legendy, mówiącej, że po śmierci legendarnego założyciela miasta Krakowa - Kraka, lud usypał mu mogiłę - kopiec, przynosząc ziemię w rękawach. Pierwotnie właśnie z kopca Krakusa, we wtorek po Wielkanocy - który wówczas był trzecim dniem świątecznym - zamożni mieszczanie zrzucali jaja, chleby dla biedoty. Tak wyglądała zabawa na Rękawce, później przeniesiona na pobliskie wzgórze Lasoty przy kościółku św. Benedykta, aż do 1897 roku, kiedy to władze austriackie w imię utrzymania porządku publicznego zakazały tego zwyczaju. Dzisiaj od kilku lat odbywa się także na kopcu Krakusa, gdzie odtwarzane są walki wojów, nawiązujące do tradycji sięgającej średniowiecza. Na wystawie pokazujemy nie tylko kramy na Rękawce, ale też odbywające się tam zabawy. Jednym z niewielu znanych z nazwiska krakowskich twórców odpustowych zabawek jest Jan Oprocha (ojciec), który w jednej z nich utrwalił wdrapywanie się na wysoki słup w celu zdobycia fantów. Taka zabawa praktykowana była podczas Rękawki do lat 50. XX wieku. Przyjście na Rękawkę to była przede wszystkim zabawa. Ustawiano tu huśtawki, karuzele, strzelnice, ruletki. Nie mogło też zabraknąć baloników na druciku, papierowych trąbek, a z początkiem XX wieku modne były miotełki z bibuły do strzepywania confetti, którym się obrzucano. To może dziwić, ale takie zabawy, kojarzone współcześnie z okresem karnawału, charakterystyczne były dla Rękawki, która była wstępem do kolejnego okresu zabaw, aż do Zielonych Świątek. Jak bardzo zmienił się Emaus i Rękawka? - Współcześnie często nie odróżniamy czasu świątecznego od codzienności. Kiedyś wyraźnie dało się odczuć różnicę pomiędzy okresem Wielkiego Postu a wielkanocnym. Przez czterdzieści dni było swoistego rodzaju wyciszenie, które przerywała Niedziela Zmartwychwstania, a w następne dni radość, wiosenne przebudzenie okazywane było nie tylko muzyką, ale różnorodnymi dźwiękami. W zeszłym roku na Emausie uderzyła mnie może nie tyle cisza, co brak charakterystycznego dla odpustu gwaru, śmiechów, nawoływań. Nie było słychać piszczałek, trąbek, strzelania, gdzieś to się wszystko zagubiło. Na niewielu straganach znaleźć też można było zabawki nawiązujące czy podobne do tych dawnych, charakterystycznych dla krakowskich odpustów. Te zostały już tylko we wspomnieniach i zbiorach krakowskiego Muzeum Etnograficznego. Na wystawie odnajdziemy obraz dawnego Krakowa, który przetrwał w zabawkach. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-03-25

Autor: wa