Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tłumy w Gdańsku

Treść

Dokładnie 34 444 widzów zasiadło na trybunach PGE Areny, by dopingować piłkarzy Lechii Gdańsk w meczu z Cracovią. To rekord sezonu. Wydarzeniem kolejki był pojedynek Wisły Kraków z Zagłębiem Lubin, zakończony skromnym zwycięstwem mistrzów Polski, na razie całkowicie uzależnionych od izraelskiego napastnika Dudu Bitona.
Tłumy na trybunach, kapitalna atmosfera powinny sprzyjać tworzeniu fantastycznych widowisk. Piłkarze Lechii i Cracovii stworzyli niezłe, ze wskazaniem na gości. Gdańszczanie prowadzili od bramki Freda Bensona, ale potem do głosu doszli rywale. Gdyby Andrzej Niedzielan miał lepiej ustawiony celownik, "Pasy" wróciłyby do domu z pełną pulą, inna sprawa, że raz skrzywdził go sędzia, nie uznając prawidłowo zdobytego gola. Pierwsze w sezonie zwycięstwo odniosła Wisła. Skromne, po dość kontrowersyjnym rzucie karnym, wykorzystanym przez Bitona. Izraelczyk zdobywał bramki we wszystkich kolejkach, żadnemu z jego kolegów ta sztuka się nie udała. Krakowianie zmarnowali jeszcze jedną "jedenastkę" (Andraż Kirm), a tak naprawdę mogli nawet... przegrać. Goście, szczególnie w pierwszej połowie, zaprezentowali się bowiem z bardzo dobrej strony, ale zmarnowali trzy idealne sytuacje. - Byliśmy już trochę myślami przy meczu z Apoelem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów - przyznał trener Robert Maaskant. Trzecią z rzędu porażkę, trzecią "do zera" poniósł ŁKS. Tym razem uległ w Warszawie Polonii, choć zaprezentował się z dużo lepszej strony niż we wcześniejszych spotkaniach. Stracił jednak dwie kuriozalne bramki, przy pierwszej nie popisał się Bogusław Wyparło, drugą sam sobie wbił Marcin Adamski. - Zwycięzców się nie sądzi - powiedział prowadzący gospodarzy Jacek Zieliński, dodając, że klub jest o krok od pozyskania doświadczonego napastnika ze znanym nazwiskiem. Na razie wszystkie gole dla "Czarnych Koszul" strzelił pomocnik, Bruno (nie licząc "samobója" Adamskiego). Jagiellonia przekonała się, jak może jej być trudno bez Grzegorza Sandomierskiego. Reprezentacyjny bramkarz został sprzedany do Genk, zastępujący go Jakub Słowik już w trzeciej minucie spotkania z Koroną Kielce sprezentował rywalom gola. I gdyby nie Tomasz Frankowski, doszłoby do sensacji. Popularny "Franek" w ostatniej minucie uratował gospodarzom punkt. Gole nie padły w Bielsku, gdzie Podbeskidzie zremisowało z Widzewem. Wynik odzwierciedla to, co działo się na boisku, choć miejscowi z całych sił walczyli o pełną pulę.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-16

Autor: jc