Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Teraz Szeremietiew wytoczy proces

Treść

Sąd oddalił zarzuty korupcyjne wobec byłego wiceministra obrony Romualda Szeremietiewa. Wyrok jest nieprawomocny, a jego uzasadnienie, tak jak i cały proces, zostało utajnione. Szeremietiew podtrzymuje zapowiedź wytoczenia procesu autorom szkalującej go publikacji prasowej sprzed siedmiu lat na temat rzekomej korupcji w MON, dziennikarzom Annie Marszałek i Bertoldowi Kittelowi. 7 lipca 2001 r. "Rzeczpospolita" wydrukowała artykuł Anny Marszałek i Bertolda Kittela pt. "Kasjer z Ministerstwa Obrony", w którym sugerowano, że asystent Szeremietiewa, Zbigniew Farmus, wymuszał w imieniu szefa łapówki od firm startujących w przetargach organizowanych przez ministra obrony. Dziś wiadomo, że zarzuty w dużej części nie znalazły potwierdzenia, a w momencie zatrzymania Farmusa prokuratura nie dysponowała dowodami ani zeznaniami, które mogłyby to potwierdzać. Po tej publikacji doszło do aresztowania asystenta Szeremietiewa, uniewinnionego już przez sąd z zarzutów korupcji, a także dymisji, następnie zaś do wszczętego przez prokuraturę z urzędu procesu sądowego samego Szeremietiewa. Sąd odrzucił oskarżenia prokuratury i uniewinnił Romualda Szeremietiewa z zarzutów korupcji. Sąd ukarał go jednak 3 tys. zł grzywny za bezprawne - jak uznał - dopuszczenie Farmusa do tajemnicy państwowej. Przy czym chodzi o wgląd w cztery (a nie jak chciała prokuratura - 50) tomy tajnych akt. Od tej części wyroku były wiceszef MON zapowiedział już złożenie odwołania. - W przededniu moich urodzin, po 7 latach, 3 miesiącach, 2 tygodniach i 2 dniach zapadł wyrok, że nie jestem złodziejem - mówił Romuald Szeremietiew po opuszczeniu sali sądowej. Nie ukrywał, że ma poczucie, iż stał się ofiarą służb specjalnych. Nie chciał jednak powiedzieć, kogo podejrzewa. Sprawa ma dodatkowy wydźwięk, bo także w sprawie rzekomej afery korupcyjnej w WSI publikacje Marszałek znajdują się wśród materiałów dowodowych prokuratury, a ona sama ma być jednym ze świadków. Między "sprawą Szeremietiewa" i "sprawą Sumlińskiego", jak określa się potocznie rzekomą aferę korupcyjną w Komisji Weryfikacyjnej WSI, obserwatorzy dostrzegają wiele podobieństw - w obu pojawiają się oficerowie WSI, Bronisław Komorowski, Anna Marszałek i zarzut korupcji. Obie też mogą sprawiać wrażenie operacji służb specjalnych, w których wykorzystano dziennikarzy do pozbycia się osób niewygodnych dla grupy trzymającej władzę i służb specjalnych. - Akcja wobec Wojciecha Sumlińskiego przypomina mechanizmem działania, których dopuszczono się wcześniej wobec mnie i Zbigniewa Farmusa - mówił niedawno w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Romuald Szeremietiew. Latem tego roku Anna Marszałek w komentarzu opublikowanym na blogu Sylwestra Latkowskiego zapewniła, że podtrzymuje wszystkie swoje zarzuty, jakie znalazły się w tekście "Kasjer z Ministerstwa Obrony". Szeremietiew z kolei spuentował to wpisem na swojej stronie internetowej, w którym stwierdził, że stanowisko pani Marszałek go cieszy, bo po wyroku uniewinniającym zamierza wytoczyć proces autorom i wydawcom szkalującej go publikacji. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-10-25

Autor: wa