Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Teletekst to też program

Treść

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji interweniowała w sprawie anonsów o treściach erotycznych, jakie zamieszczane są w telegazetach nadawców komercyjnych. Po gruntownej analizie Rada uznała, że teletekst jest również elementem programu nadawcy, za który odpowiada on tak samo jak za emitowane audycje. Obecnie prowadzona jest korespondencja z nadawcami, którzy zostali zobowiązani do złożenia wyjaśnień.
Wulgarne seksanonse, do których dostęp nie jest zabezpieczony przed dziećmi, zamieszczane są na stronach telegazet kilku stacji telewizyjnych, m.in. TVN, Polsatu i TV4.
O tej bulwersującej sprawie "Nasz Dziennik" informował po raz pierwszy 10 lutego br. Po naszej publikacji niezwłoczną interwencję zapowiedział poseł Jan Dziedziczak (PiS), członek sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Parlamentarzysta wystosował pisma do rzecznika praw dziecka Marka Michalaka oraz do przewodniczącego KRRiT Witolda Kołodziejskiego. Odpowiedź z Biura RPD otrzymał przed dwoma dniami. Rzecznik Michalak informuje m.in., że zwrócił się w tej sprawie do przewodniczącej Rady Etyki Mediów oraz do przewodniczącego KRRiT "z prośbą o podjęcie działań w związku z naruszeniem przez stacje telewizyjne artykułu 18 ustawy o radiofonii i telewizji". Ten artykuł zabrania rozpowszechniania audycji albo innych przekazów - także materiałów reklamowych - zagrażających fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu rozwojowi osób niepełnoletnich.
Równocześnie rzecznik podkreśla, że w pełni podziela pogląd, iż dzieci i młodzież nie powinny być w żadnym wypadku narażone na dostęp do tego typu "anonsów towarzyskich", jak również dziękuje za zainteresowanie się parlamentarzysty tą kwestią. - Cały czas czekam na odpowiedź Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która będzie kluczowa dla całej sprawy - informuje Dziedziczak. Chociaż pisemna odpowiedź do parlamentarzysty jeszcze nie dotarła, to - jak dowiedział się "Nasz Dziennik" - sprawa została już gruntownie przez Radę zbadana. Podjęto pierwsze decyzje. KRRiT jednoznacznie uznała, że w tym przypadku doszło do naruszenia prawa dającego ustawową ochronę dzieciom i młodzieży. I że odpowiedzialność ponosi nadawca. - Najistotniejszą kwestią jest to, że telegazeta też jest podlegającym ustawowej ochronie elementem programu nadawcy, za który odpowiada on tak samo jak za emitowane audycje. Wobec tego umieszczanie treści erotycznych w teletekście jest takim samym naruszeniem, jakby to było emitowane w normalnej audycji telewizyjnej. Wysłaliśmy do nadawców te informacje i czekamy na wyjaśnienia z ich strony. Mają oni teraz prawo wytłumaczyć swoje postępowanie i bronić swoich racji - mówi Witold Kołodziejski, przewodniczący Rady. Wyraża przy tym nadzieję, że wymiernym efektem tej korespondencji z nadawcami będzie po prostu wyeliminowanie tego typu przekazów.
Do właściwego adresata do tej pory nie trafiło też pismo rzecznika praw dziecka skierowane do przewodniczącej Rady Etyki Mediów. Jak wyjaśnia Magdalena Bajer, szefowa REM, Rada nie posiada stałej siedziby, a korespondencję odbiera przy ul. Foksal. - Sprawdzę to w najbliższym czasie, bo być może ten list już tam dotarł. Jeśli tak, to oczywiście wkrótce panu rzecznikowi odpowiemy, wyrażając opinię REM na ten temat - zapewnia Bajer. Prokurator Zbigniew Jaskólski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, do której sprawę przekazała Prokuratura Krajowa, obecnie przebywa na urlopie i nie był w stanie udzielić informacji, na jakim etapie obecnie jest śledztwo w sprawie seksanonsów. Jednak od zastępującego go prokuratora Jacka Mularzuka dowiedzieliśmy się, że zawiadomienie zostało "celem rozpoznania" przekazane 18 lutego br. do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W kwestii dalszych szczegółów dotyczących biegu tej sprawy skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym warszawskiej prokuratury okręgowej prokuratorem Mateuszem Martyniukiem. - Już kilka osób pytało mnie o tę sprawę i jej szukam. Proszę o kontakt jutro - oznajmił Martyniuk w poniedziałek.
Wczoraj prokurator nie był w stanie udzielić żadnych informacji na ten temat, ponieważ nie zdołał znaleźć danych dotyczących tego postępowania. - Pytała mnie też o to Polska Agencja Prasowa i to jest trochę jak szukanie igły w stogu siana. Na pewno prokuratura okręgowa tego nie prowadzi. Nie neguję, że może to do nas wpłynęło, ale nikt z pracowników tego postępowania nie kojarzy. Codziennie wpływają do nas setki pism, dlatego musiałbym wiedzieć dokładnie, pod jakim hasłem zostało to przekazane przez prokuraturę apelacyjną i w jakiej formie - mówi Martyniuk. Sugeruje też, by poczekać, aż rzecznik PA wróci z urlopu i pomoże ustalić więcej szczegółów.
Maria S. Jasita
Nasz Dziennik 2010-03-18

Autor: jc