Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Teczką w prezydenta

Treść

"Gazeta Polska" zarzuca Jackowi Majchrowskiemu, iż doniósł SB na swoją studentkę. Majchrowski stanowczo zaprzecza.

"Gazeta Polska" sugeruje, że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski przed laty współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Związany z lewicą polityk, profesor UJ, zaprzecza i nie wyklucza procesu sądowego.

W dostępnym już wczoraj za pośrednictwem portalu internetowego onet.pl tekście "Gazety Polskiej", jaki ukazuje się dziś w kioskach, dwaj pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenckiewicz napisali, że z dokumentów wynika, jakoby Jacek Majchrowski - wówczas młody naukowiec - doniósł SB w latach 70., iż studentka, którą egzaminował - Liliana Sonik (wtedy - Liliana Batko, zaangażowana od 1977 r. w Studencki Komitet Solidarności, który powstał po śmierci Stanisława Pyjasa) dała mu nielegalną ulotkę.

Prezydent Krakowa zaprzecza współpracy z aparatem bezpieki i uznaje artykuł za element podłej kampanii. Na specjalnie zwołanej wczoraj konferencji prasowej Jacek Majchrowski przypomniał, iż o jego rzekomej współpracy z SB "Gazeta Polska" pisze nie po raz pierwszy - wcześniej tygodnik doniósł, iż nazwisko Majchrowskiego figuruje na tzw. liście 588 (zwanej listą Nizieńskiego), która znajduje się w IPN.

- Po tamtym artykule, który był wspierany przez niektórych radnych PiS, zwróciłem się do rzecznika interesu publicznego z prośbą o wyjaśnienie sprawy - powiedział Jacek Majchrowski. - Otrzymałem odpowiedź, że nie byłem tajnym współpracownikiem.

Prezydent oświadczył, iż poprzednie artykuły "GP" były "niestety tak pisane, iż prawnicy nie znaleźli punktu zaczepienia". Pytany przez "Dziennik Polski", czy skoro autorzy tekstu są związani z IPN, rozważa wystąpienie na drogę prawną także przeciwko instytutowi - zaprzeczył. - IPN tylko udostępnia materiały, a dziennikarze mogą z nich korzystać - stwierdził.

Nieudana próba werbunku?

"GP" pisze, że Jacek Majchrowski "lawirował w kontaktach z SB", która zainteresowała się nim w marcu 1973 r. - Nawet z tego tekstu wynika, że funkcjonariusze stwierdzili, iż nie byłem informatorem SB. Uznano, że nie nadaję się na współpracownika - podkreślał prezydent. - A więc była próba werbunku, którą sami pracownicy SB uznali za nieudaną.

Autorzy artykułu ferują nieco inne oceny. Twierdzą, iż z naukowcem początkowo kontaktował się funkcjonariusz Wydziału III SB w Krakowie ppor. T. Baran, który odbył z nim trzy rozmowy sondażowe. Potem kontakty te przejął Departament I MSW (czyli wywiad) i kpt. E. Fulczyński. Młody naukowiec, którym się interesowano, miał nosić kryptonim "Nick", a potem "Michał". Krakowski funkcjonariusz SB traktował jednak "Nicka" jako "figuranta" i wątpił w jego szczerość - wynika z kopii raportu, jakie czytaliśmy.

- Rozmawiałem dwukrotnie z panem kpt. Fulczyńskim po moim powrocie ze stypendium we Włoszech. Zadzwonił, zgłosił się, odbyłem z nim dwie rozmowy, które są udokumentowane i gdzie jest napisane, że nie nadaję się na współpracownika - oświadczył Jacek Majchrowski. - Niczego nie pisałem.

"Wziąłem ulotki dla siebie"

Prezydent kwestionuje też esbecki opis spotkania z Lilianą Batko. - Nie przekładała egzaminu, tylko go zdawała i po jego zakończeniu w ramach "doinformowania kadry naukowej" wyjęła z torby plik bibuły. Przejrzałem to. Rzeczy, których nie miałem, wziąłem dla siebie, a resztę jej oddałem - relacjonował prezydent podczas konferencji prasowej.

Zaprzecza, by informacje o ulotkach przekazywał Fulczyńskiemu. Stwierdził natomiast, że tę historię powtórzył kilku osobom w ramach normalnych rozmów pytając, "czy widzieli taką broszurę", zatem dość szeroki krąg osób o bibule wiedział. - Nie wykluczam, że to mogło gdzieś dotrzeć - mówi.

Liliana Sonik potwierdza, iż przekazywała naukowcom ulotki, bo uważała, że i oni powinni wiedzieć, co się naprawdę dzieje. Nie pamięta jednak szczegółowo egzaminu i spotkania z Jackiem Majchrowskim sprzed lat. Nigdy nie podejrzewała go o złożenie na nią donosu - przyznaje.

Autorzy tekstu piszą zaś, że SB oceniała naukowca niejednoznacznie. "Duże opory wykazywał w rozmowie na tematy krajowe. Twierdził stanowczo, że nie orientuje się w sytuacji na Uniwersytecie" - pisał o Majchrowskim esbek. Twierdził, że odbył z nim trzy spotkania, a odbierając materiały w jego miejscu zamieszkania odkrył, że "Nick" ma w pokoju portret Piłsudskiego. Wyczuwał też "pewną nieszczerość" naukowca.

Rzekome zobowiązanie do współpracy to jedno zdanie napisane na maszynie 25 czerwca 1977 r.: "Zobowiązuję się do zachowania tajemnicy państwowej faktu i treści rozmów z przedstawicielami Polskiej Służby Informacyjnej i wyrażam zgodę na pomoc w zakresie rozpoznania dywersyjnej działalności antypolskiej prowadzonej przez ośrodki zagraniczne". Podpis, jaki pod nim złożono, brzmi "Michał". Napisano to imię odręcznie, ale - rzecz jasna - trudno oglądając tylko kserokopię ocenić, kto to podpisał.

Według autorów publikacji w "Gazecie Polskiej" SB potraktowała tę deklarację jako zgodę Jacka Majchrowskiego na współpracę.

Nie przekroczył granicy?

Autorzy artykułu twierdzą, że Majchrowski miał przekazywać informacje dotyczące m.in. środowiska "PAX" i "Tygodnika Powszechnego" oraz włoskiego Centro Studi Europeo, którego był stypendystą w 1974 r. Tam spotkał m.in. Jasia Gawrońskiego, Karola Popiela i Dominika Morawskiego. Miał zastrzec, że "wolałby nic nie podpisywać" - czytamy w tekście. Zależało mu też podobno na pomocy SB w uzyskaniu paszportu. Opowiadał o planach naukowych i związanych z tym wyjazdach do Anglii (m.in. do Instytutu im. gen. W. Sikorskiego w Londynie) i USA (do Instytutu Piłsudskiego w Nowym Jorku).

Jednak z wyjazdu za ocean nic nie wyszło i Majchrowski niechętnie odnosił się do kontynuowania spotkań z kpt. Fulczyńskim. SB stwierdziła, że jest człowiekiem "skrytym, dającym powierzchowne odpowiedzi na zadawane pytania. W sprawie jest tylko jedno doniesienie pisemne, sporządzone na maszynie i to w 3 osobie" - napisano w podsumowaniu kontaktów z Majchrowskim w latach 1973-1979.

W 1980 r. sprawę przejął Wydział XI Departamentu I MSW - elitarna jednostka wywiadu, która prowadziła również ofensywne działania na terenie kraju w stosunku do osób i spraw, które związane są z zagranicą - czytamy w "GP". Departament I chciał rzekomo wykorzystać Majchrowskiego do rozpracowania przedstawicieli polskiej emigracji, z którymi utrzymywał on kontakty (m.in. Wojciech Wasiutyński, Tadeusz Żenczykowski i Tadeusz Katelbach).

W marcu 1981 r. w kawiarni z Majchrowskim spotkać się miał ppor. Zbigniew Charewicz z Wydziału XI Departamentu I MSW. Majchrowski opowiadał mu o potrzebie wyjazdu naukowego do USA i choć odmówił przekazywania informacji na temat spraw krajowych, to "potwierdził zobowiązanie z 1977 r. do współpracy z SB w zakresie rozpoznawania dywersyjnej działalności" - czytamy.

To nie usatysfakcjonowało SB. W 1982 r., gdy Majchrowski miał sam skontaktować się z nią, chcąc wyjechać za granicę, już mu nie ufano.

Kierownictwo Wydziału XI Departamentu I MSW (sprawą interesowali się m.in. Sławomir Petelicki i Aleksander Makowski) podjęło decyzję o zamknięciu sprawy "Nicka" i złożeniu akt do archiwum. Uznano, że Majchrowski nie był ich informatorem - podsumowują autorzy tekstu.

"Majchrowski dbał, by w relacjach z SB nie przekroczyć pewnej granicy. Było to czytelne i jasne również dla funkcjonariuszy" - czytamy w "GP". Tekst kończy się stwierdzeniem, iż "zachowana w dokumentacji informacja o przekazaniu przez Majchrowskiego wiadomości o kolportowaniu ulotek przez Lilianę Sonik nie wywołała gwałtownych wobec niej reperkusji ze strony SB". Studentka od dawna była bowiem rozpracowywana przez Wydział III krakowskiej SB, podobnie jak inni przyjaciele zamordowanego Stanisława Pyjasa. Z drugiej jednak strony, szkodliwa dla studentki była każda informacja docierająca do jej prześladowców. "I nie ma tu znaczenia, czy przekazywał ją typowy koniunkturalista czy klasyczny agent SB" - piszą autorzy tekstu.

Jacek Majchrowski jest oburzony tym artykułem. Pytany, czy zaglądał do swej teczki w IPN, powiedział, że nie występował o status pokrzywdzonego. Był jednak już kilkakrotnie lustrowany - jako wojewoda, sędzia Trybunału Stanu i prawnik. Nikt dotąd nie zarzucił mu kłamstwa w oświadczeniu lustracyjnym.

EWA ŁOSIŃSKA
"Dziennik Polski" 2007-09-19

Autor: wa

Tagi: majchrowski