Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szykuje się kolejny konflikt energetyczny z Rosją

Treść

Po niedzielnych groźbach Moskwy dotyczących wstrzymania dostaw ropy do Mińska białoruski koncern energetyczny "Biełenergo" zagroził, że z powodu nieuzgodnienia warunków tranzytu może odciąć dostawy rosyjskiej energii elektrycznej do Kaliningradu i krajów nadbałtyckich. Jeżeli do tego dojdzie, konsekwencje odczują również państwa nadbałtyckie.
Mimo braku porozumień Rosjanie kontynuują nielegalny przesył energii elektrycznej - czytamy w oświadczeniu białoruskiego koncernu energetycznego. Kierownictwo spółki zapowiedziało, że w związku z tym podejmie decyzję o "uniemożliwieniu tego procederu". Rosja do tej pory bowiem nie uzgodniła z Białorusią warunków tranzytu energii elektrycznej, chociaż wiedziała, że z dniem 1 stycznia przestanie działać elektrownia atomowa w Ignalinie na Litwie, zaopatrująca w energię cały region nadbałtycki. Jak na razie nie jest jednak pewne, czy Białoruś faktycznie zakręci Rosji kurek. Władze Kaliningradu podkreślają, że nie otrzymały żadnych informacji o możliwym przerwaniu dostaw energii elektrycznej, która - jak przypomina portal "Biełorusskije Nowosti" - zaspokajają ok. 30 proc. ogólnego zapotrzebowania energetycznego obwodu (w około 70 proc. enklawa samodzielnie pokrywa zapotrzebowanie). Jeżeli jednak Mińsk faktycznie zdecyduje się na ten krok, wówczas bez prądu zostaną nie tylko mieszkańcy Kaliningradu, poważny kryzys energetyczny zagrozi również Litwie, Łotwie i Estonii.
Boris Zwieriew z rosyjskiego przedsiębiorstwa energetycznego Inter RAO określił zapowiedzi strony białoruskiej jako "zwykły szantaż". Według niego, przed Nowym Rokiem Białorusini zażądali "zwiększenia prawie 2,5 raza kosztu tranzytu energii elektrycznej, a po Nowym Roku podwyższenia ceny za tranzyt jeszcze prawie 2,5-krotnie" - informuje PAP. Zwieriew zapewnił też, że Inter RAO pod koniec ubiegłego roku "wysłało do białoruskich partnerów kontrpropozycje, które mają być przedyskutowane 11-12 stycznia w trakcie rozmów w Moskwie".
Przedstawiciel białoruskiego koncernu "Biełenergo" Uładzimir Korduba zapewnił, że sprawa z przerwaniem tranzytu energii elektrycznej do Kaliningradu nie ma nic wspólnego z trwającym sporem między oboma krajami o warunki dostaw ropy. - To absolutnie różne rzeczy i nie należy ich łączyć - cytuje PAP wypowiedź Korduba.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2010-01-06

Autor: jc