Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szok pod Wawelem

Treść

Mamy decyzję: cztery polskie miasta się cieszą, w piątym panuje smutek, w szóstym złość, rozgoryczenie i niedowierzanie. Nie da się ukryć, że wczorajszy wybór UEFA był i nie był jednocześnie zaskoczeniem. Michel Platini ze swą świtą odrzucili miasta znajdujące się na liście rezerwowej, choć jeszcze nie tak dawno Francuz przekonywał, iż taka w ogóle nie istnieje i cała szóstka ma równe szanse na sukces. Wczoraj okazało się, że cały czas mówił nieprawdę. Podział był i UEFA się nim sugerowała. Kraków, wielki przegrany wyścigu o Euro, doszukiwał się oczywiście drugiego dna. Jak to możliwe, że zbierał doskonałe noty, wygrywał rankingi, a jednak przegrał? Jak to możliwe, skoro ma prawie gotowy stadion, a w Gdańsku i Wrocławiu jest wielka czarna dziura?

Czyżby zadziałała jakaś "nieznana" siła? - To decyzja polityczna - dało się słyszeć na salonach podwawelskiego grodu. Co by powiedział swym wyborcom Donald Tusk, gdyby drugi raz w krótkim czasie Gdańsk stracił coś ważnego na rzecz Krakowa? Jak usprawiedliwiałby się przed wrocławianami Grzegorz Schetyna? Jak by na to wszystko nie patrzeć - brak Krakowa jest szokujący, z drugiej strony miasto też musi uderzyć się w piersi, bo nie jest bez winy. A gdańszczanie mogą poprosić choćby o porównanie Baltic Areny ze stadionem Wisły. Co prawda obiekt nad morzem powstanie dopiero za dwa lata, ale pomysłowością, oryginalnością, urodą, a także pojemnością bije na głowę obiekt na Reymonta. Trudno jednak zrozumieć UEFA, która wczoraj zamknęła listę po polskiej stronie. Rozumiem, że chciałaby podzielić mistrzostwa po równo, ale co złego by się stało, gdyby możliwość organizacji turnieju otrzymało więcej miast naszych niż ukraińskich? Kijów ma problemy, sam Platini zagroził, że jeśli nie wyrobi się na czas, może zorganizować turniej tylko na dwóch stadionach. UEFA już teraz obawia się, że kłopotów nie uda się wyeliminować, dlaczego zatem nie zostawiła furtki dla Krakowa i Chorzowa? Zwłaszcza że ich przygotowania oceniła tak wysoko. Czy to aby nie wina fatalnej dyplomacji rządu i PZPN, które nie potrafiły w zaciszu salonów przekonać Platiniego do swych racji. Mirosław Drzewiecki i Grzegorz Lato głośno wytykający Ukraińcom ich problemy mogli osiągnąć coś zgoła przeciwnego...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-05-14

Autor: wa