Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szef CBA: Nie chcę się chwalić zatrzymaniami

Treść

- Nie chwalimy się w mediach zatrzymaniami i sprawami - zapewnia szef CBA Paweł Wojtunik. Wczoraj na posiedzeniu jednej z senackich komisji przedstawił sprawozdanie z działalności służby, którą kieruje, za 2010 rok. Byli szefowie Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie mają wątpliwości: oni dziś nie robią nic, a szef chwali się naszymi osiągnięciami.
Szef CBA Paweł Wojtunik przedstawił senatorom z Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji sprawozdanie z działalności CBA za ubiegły rok. W jego ocenie, po przejęciu tej instytucji z rąk twórcy Biura Mariusza Kamińskiego, po aferze hazardowej, dziś kierowane przez niego CBA jest instytucją działającą zgodnie z nałożonymi na nią zadaniami. Jednym z głównych problemów, z jakimi musiał się uporać, jest "odbudowa zaufania". - Przede wszystkim chodzi o odbudowę zaufania w prokuraturze, która dość ostro oceniała przedstawiane przez nas materiały - mówił senatorom z komisji. Innym z powodów braku takiego zaufania miały być nagłaśniane przez media historie o jednym z oficerów CBA w roli głównej, które psuły wizerunek tej instytucji.
- Prokuratura zawsze wysoko oceniała stan spraw prowadzonych przez CBA. Nie mieliśmy nigdy z jej strony żadnego tzw. wytyku. Przeciwnie, wielokrotnie prokuratorzy podkreślali dobrą jakość przedstawianych przez nas materiałów - oponuje Ernest Bejda, były wiceszef CBA. Według niego, jedynym problemem, jaki mieli prokuratorzy ze sprawami dostarczanymi przez funkcjonariuszy CBA, był fakt, że dotyczyły one osób z tzw. świecznika - polityków i biznesmenów. - Prokuratura odnosiła się po prostu z niedowierzaniem wobec naszych ustaleń i dlatego próbowała w różny sposób je czasem przetrzymywać - dodaje Bejda. Według niego, do takich spraw należy m.in. zaliczyć historię zakupu willi w Kazimierzu Dolnym przez Jolantę Kwaśniewską, aferę hazardową czy sprawę szybkiego wzbogacenia się przez Pawła Piskorskiego. - To my za granicą znaleźliśmy świadka, który zeznał, że żadnych wygranych w kasynie nie było, choć przez 5 lat prokuratorzy prowadzili w tej sprawie śledztwo - podkreśla Maciej Wąsik, były wiceszef CBA. Według byłych szefów Biura, jedynie ze względu na strach, a nie ze względu na jakość materiałów, prokuratura nie chciała się takimi tematami zajmować.
Jak informuje Paweł Wojtunik, w 2010 roku CBA prowadziło 586 spraw operacyjnych, z czego wszczęto 257, a zakończono 320. - Tak duża ilość definitywne zamkniętych spraw związana była z ich przeglądem i uporządkowaniem oraz zmianami priorytetów, jakimi się kierujemy - tłumaczył senatorom. - A my wiemy, że nastąpił spadek ilości podejrzanych. O obecnym słabym zaangażowaniu w zwalczanie korupcji może świadczyć ilość kontrolowanych wręczeń i przyjęć korzyści majątkowych, która spadła - podkreśla Bejda. Według niego, przeprowadzona przez obecne kierownictwo reorganizacja jest pozorna i przyczyniła się jedynie do dezorganizacji CBA. - Przypadkiem napotkani na ulicy funkcjonariusze mówią, że nic nie robią - podkreślają jego byli szefowie.
W Senacie Wojtunik mówił również o kilku innych interesujących kwestiach. Według niego, w związku z wypowiedzeniem umowy przez Agencję Mienia Wojskowego, CBA zmuszone było przenieść część swoich biur wraz z kancelariami tajnymi ulokowanych przy ul. Królewskiej. Co ciekawe, są to obiekty wynajmowane na zasadach komercyjnych, choć jeszcze kilka lat temu minister Julia Pitera krytykowała Mariusza Kamińskiego za to, że siedziba delegatury CBA w Katowicach była wynajmowana na tych samych zasadach. Do dziś nic w tej sprawie się nie zmieniło i CBA zajmuje wciąż te same budynki. Byli szefowie CBA dziwią się więc, że obecne kierownictwo dało się wyrzucić z budynku przy ul. Królewskiej. - Umowa najmu tej nieruchomości była zawarta na czas nieokreślony z perspektywą przejęcia go w trwały zarząd - podkreślają.
Paweł Wojtunik jako swój sukces przedstawił również zbudowanie nowej struktury organizacyjnej Biura oraz powołanie do życia delegatury w Warszawie, której dotąd w strukturze CBA nie było. Reorganizacja miała spowodować oszczędności, a przede wszystkim ograniczenie wydatków na wynagrodzenie dla kierownictwa. - To jest bezczelność, niech obecny szef zacznie może od swojej pensji: ma 30-procentowy dodatek, który nikomu z poprzedniego kierownictwa nie przysługiwał - odpierają zarzuty Wąsik i Bejda. W ich ocenie, delegatura w Warszawie to jednostka kompletnie niepotrzebna, bo nakładają się na jej zadania kompetencje centrali. - To właśnie przykład na tworzenie nowej i niepotrzebnej struktury - podkreślają.
Dzisiaj mało słyszymy o spektakularnych zatrzymaniach przeprowadzanych przez CBA oraz o sprawach, jakie są rozpracowywane przez Biuro. Obecny szef uważa, że nie chce się nimi chwalić i nie zgadza się z metodą "prewencji przez strach". - Walor takiego zatrzymania jest nie do przecenienia. Daje społeczeństwu sygnał, nie ma ludzi stojących ponad prawem. Tu jest różnica między nimi a nami - dodają byli szefowie Biura.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-05-19

Autor: jc