Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Święto Małych Męczenników

Treść

W te świąteczne dni wędrujemy do Betlejem, na którego peryferiach przyszedł na świat Boży Syn. Klękamy na progu stajenki zdumieni pokorą Pana, który przychodzi do nas bezbronny jak dziecko. Wracamy do początków Ewangelii, pragnąc rozpoczynać od nowa nasze życie. Przeżywamy Bożą radość: narodziny Dziecięcia są znakiem wszechogarniającej nas miłości Boga. Bóg jest Ojcem Jezusa i naszym. Niestety, sielankową atmosferę Bożego Narodzenia i jego słodki klimat zakłóca dzisiejsze święto. Jest jak zgrzyt noża pociąganego po szkle. Kościół psuje nam świąteczny nastrój, przywołując wydarzenie rzezi niemowląt i małych dzieci. Ich krzyk, pełne rozpaczy jęki ich matek zagłuszają spokojny ton kolęd naznaczonych miłością do Dzieciątka, które pełne pokory i prostoty stało się jednym z nas. Im jestem starszy, tym bardziej rozumiem, że to dzisiejsze wspomnienie niewinnie przelanej krwi jest nie tylko wspomnieniem wydarzenia biblijnego. Niestety, nie może odejść do lamusa. Skłania do smutnej refleksji nad współczesnością, która jest naznaczona niezawinionym cierpieniem dzieci, odrzuceniem poczętego życia. Rzeź niewiniątek w okolicach Betlejem zarządzona przez okrutnego Heroda powtarza się i w naszych czasach. Nie przestała być znakiem zamierzchłego barbarzyństwa. Jest jak najbardziej wydarzeniem współczesnym. Na co zwraca naszą uwagę? Wydaje mi się, że otwiera nam oczy na pewną prawidłowość: ci, którzy nienawidzą Dziecięcia (Herod), są zdolni do zbrodni dzieciobójstwa. Herod nigdy nie wydałby rozkazu zabijania dzieci, gdyby przyłączył się do pasterzy i królów pielgrzymujących do szopki betlejemskiej. Nigdy nie nakazałby mordowania dzieci. Żaden powód nie wydałby mu się dość przekonujący i słuszny, żaden motyw właściwy, gdyby ukląkł u żłóbka Jezusa i wziął to Dziecię w ramiona. Współcześni zwolennicy zabijania dzieci poczętych, bezlitośni prorocy prawa do aborcji również nie należą do tych, którzy ogrzali swe serca w blasku gwiazdy betlejemskiej. Nie spojrzeli w ufne oczy Dziecka, które oczekuje od swoich rodziców przyjęcia i miłości. Człowiek, który przyjął Wcielone Słowo i uczynił Mu miejsce w swej duszy, z pewnością nigdy nie opowie się za zabijaniem bezbronnych dzieci. Druga refleksja: nasza cywilizacja wynosi się ponad inne z tego powodu, że ma wspaniałe osiągnięcia techniczne, kulturowe, społeczne. Wielu współczesnych z pogardą patrzy na czasy starożytne, średniowieczne i późniejsze jako synonim ciemnoty i niesprawiedliwości. Chlubimy się tym, iż jesteśmy wyzwoleni z zabobonów religijnych, życiowo i bogatsi od tych, którzy nas poprzedzili. Z dumą rozprawiamy o prawach człowieka. Szczycimy się, że w naszym społeczeństwie dziecko uzyskało wreszcie swą podmiotowość i jest kimś. Tymczasem tak nie jest. Jeśli miarą człowieczeństwa jest stosunek do najsłabszych, to niestety, nie możemy zbytnio się wynosić. W naszym społeczeństwie jest coraz mniej miejsca dla dzieci, które lekkomyślnie powołali do istnienia ich rodzice. Nie ma też miłości i szacunku dla chorych, starszych, niepełnosprawnych umysłowo lub fizycznie. Selekcjonujemy dzieci jeszcze przed narodzeniem i rościmy sobie prawo do tego, aby decydować, które mogą przyjść na świat, a które nie. Tak było już i dawniej. Jest jednak pewna subtelna różnica: barbarzyńscy mordercy dzieci nie owijali w bawełnę swego procederu i nie tłumaczyli, że są pionierami wolności. Nie używali eufemizmów, które pozwalały łatwiej uspokoić sumienie. Nazywali rzeczy po imieniu. Dzisiejsi dzieciobójcy oburzają się na tych, którzy aborcję nazywają zabójstwem niewinnego i bezbronnego dziecka. To takie nieeleganckie i nienowoczesne. Wielu zwolenników aborcji roni też krokodyle łzy nad prawem kobiety do decydowania o tym, czy chce być matką. I bez mrugnięcia okiem skazuje na śmierć dzieci, którym odmawia prawa do obrony. Co nam zostało? Modlitwa i nieuleganie propagandzie zabijania bezbronnych. ks. Zbigniew Sobolewski "Nasz Dziennik" 2007-12-28

Autor: wa