Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Superpuchar Ekstraklasy

Treść

Nie udało się piłkarzom krakowskiej Wisły zrehabilitować (częściowo) kompromitującej klęski w walce o Ligę Mistrzów. W sobotę podopieczni Macieja Skorży ponieśli drugą w ciągu kilku dni bolesną porażkę, tym razem z Lechem Poznań w meczu o Superpuchar Ekstraklasy, który odbył się w Lubinie.

Wiślakom bardzo zależało na dobrym występie i zwycięstwie, które choć częściowo pozwoliłoby zatrzeć straszne wrażenie z Tallina. Od pierwszych minut ruszyli więc do ataku i szybko mogli - ba, powinni - bramkę zdobyć. Piotr Ćwielong, jak to ma w zwyczaju, łatwo doszedł do świetnej pozycji strzeleckiej i fatalnie ją spartaczył. Lech zrewanżował się błyskawicznie i skutecznie. Najpierw Mariusz Pawełek obronił uderzenie Roberta Lewandowskiego, ale kilka chwil później napastnik "Kolejorza" był już górą, wieńcząc doskonałe zagranie Marcina Kikuta. Od tego momentu uwidoczniła się przewaga poznaniaków, jednak bez wymiernych efektów. Niespodziewanie w 37. min Wisła wyrównała. Junior Diaz wykorzystał błąd debiutującego w bramce Lecha Grzegorza Kasprzika i głową umieścił piłkę w siatce. Do przerwy wynik już się nie zmienił, choć Ćwielong znów miał idealną szansę. W drugiej połowie lepsze wrażenie pozostawiła po sobie "Biała Gwiazda", ale była nieskuteczna. Paweł Brożek trafił w poprzeczkę, dobrej okazji nie wykorzystał Patryk Małecki. Tuż przed końcem gola powinien zdobyć Lech, Krzysztof Chrapek przegrał jednak pojedynek sam na sam z Pawełkiem. O wszystkim miały zatem rozstrzygnąć rzuty karne. Bohaterem okazał się Kasprzik, który obronił uderzenia Piotra Brożka i Małeckiego - i dzięki temu puchar pojechał do stolicy Wielkopolski. - Miałem wymarzony debiut na trenerskiej ławce Lecha, moim zdaniem, to naprawdę cenne i prestiżowe trofeum. Mecz może nie był porywającym widowiskiem, ale na boisku dużo się działo, było sporo sytuacji podbramkowych - przyznał Jacek Zieliński, prowadzący "Kolejorza". - Chcieliśmy zagrać najlepiej, jak potrafimy. Szczególnie w drugiej połowie nasze poczynania wyglądały dobrze, mieliśmy przewagę - dodał Skorża, który dziś, najpóźniej jutro, dowie się, czy nadal będzie pracował w Krakowie.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-07-27

Autor: wa