Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Strefa euro w głębokim kryzysie

Treść

Kraje strefy euro znalazły się na skraju recesji. Ich wzrost gospodarczy - jak podaje Komisja Europejska - spadł w drugim kwartale 2008 r. do poziomu 0,2 procent. Dla porównania, Polska nadal znajduje się w fazie wysokiego wzrostu gospodarczego. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, iż w drugim kwartale bieżącego roku był on równy 5,9 procent. W wydanym oświadczeniu Komisja Europejska poinformowała, że zgodnie z prognozami gospodarka krajów należących do wspólnej strefy walutowej w 2009 r. będzie przeżywała zastój, a w najgorszym wypadku dalszy spadek. Według analiz KE, w przyszłym roku wzrost gospodarczy strefy euro sięgnie zaledwie 1 proc., by w 2010 r. spaść do poziomu 0,9 procent. Jest to największy spadek od momentu wprowadzenia euro w 1999 roku. Zapaść we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego dotknęła przede wszystkim Niemcy, Francję, Włochy, Hiszpanię, Austrię i Irlandię. W krajach tych odnotowano znaczący spadek zatrudnienia (największy od 2002 r.), zamówień, a co za tym idzie - również produkcji. Tymczasem prezes NBP Sławomir Skrzypek uważa, że Polska mogłaby przystąpić do strefy euro już w 2012 roku. - Chciałbym zwrócić uwagę, że jako pierwszy wymieniłem datę 2012 jako pierwszy, technicznie realny termin. I w dalszym ciągu podtrzymuję, że jest to pierwszy, realny, techniczny termin. Natomiast mówię również, że należy uwzględnić szereg czynników, które służą ocenie tego okresu, szczególnie tego okresu przed przystąpieniem do ERM2 - powiedział Skrzypek we wczorajszej audycji "Sygnały dnia" w Polskim Radio. Jego zdaniem, należy wyjaśnić "skalę ryzyk", które groziłyby złotówce po wejściu do ERM2 w sytuacji kryzysu finansowego, podobnego do tego sprzed 2 tygodni. Problem w tym, że rzeczywista skala ryzyka jest na obecnym etapie niemożliwa do sprecyzowania ze względu na fatalny stan badań sytuacji. W ocenie specjalistów, koszty poniesiemy na pewno, natomiast zyski są zaledwie prawdopodobne. Paradoksalnie badania NBP pokazują, że istnieje zbieżność cyklu koniunkturalnego w Polsce i w strefie euro, podczas gdy w rzeczywistości to strefa euro została najmocniej dotknięta kryzysem. - Budują modele ekonometryczne, zupełnie niezgodne z rzeczywistością, jaka jest, bo widać gołym okiem, że w jednych krajach jest wzrost, a w innych recesja. A oni udowadniają, że jest zbieżność cyklu koniunkturalnego, i to jeszcze przy pomocy modeli matematycznych - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Andrzej Kaźmierczak, wykładowca na Wydziale Bankowości Szkoły Głównej Handlowej. Dodał, że następną dekadę należy wykorzystać na utrzymanie wysokiego wzrostu tempa PKB w warunkach stabilności makroekonomicznej, a do tego trzeba mieć własne narzędzia polityki gospodarczej, której polski rząd za wszelką cenę chce się pozbyć. Co ciekawe, ani SGH, ani NPB nie badają siły nabywczej złotówki w stosunku do euro. Anna Wiejak "Nasz Dziennik" 2008-11-04

Autor: wa