Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sto nieambitnych dni Komorowskiego

Treść

Mija właśnie sto dni prezydentury Bronisława Komorowskiego. W piątek na konferencji prasowej ocenił ten czas jako udany, a przykładem tego ma być "opanowanie kryzysu państwa polskiego po katastrofie smoleńskiej i wyprowadzenie Polski na jakieś normalne tory". Jednocześnie przyznał, że najbardziej przykra była dla niego "kwestia przeniesienia krzyża". Prezydent nie wspomniał jednak o źródle eskalacji tego konfliktu. Nie wiadomo również, co według niego oznacza sformułowanie "normalne tory". Na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta możemy znaleźć imponujący wykaz osiągnięć i sukcesów głowy państwa. W ocenie politologów i ekspertów, sto dni prezydentury Komorowskiego odsłania raczej brak ambitnej, spójnej wizji oraz pomysłu na realizację prerogatyw prezydenckich.
Jaki był początek urzędowania Bronisława Komorowskiego jako prezydenta? Nie ulega wątpliwości, że fatalny. - Początek prezydentury to cały szereg błędów dotyczących sposobu upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej i kardynalnych błędów w sprawie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego - uważa dr Przemysław Czarnek, konstytucjonalista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Podobnie pierwsze dni urzędowania w Pałacu Prezydenckim Bronisława Komorowskiego ocenia Jan Filip Staniłko, ekspert w dziedzinie polityki z Instytutu Sobieskiego. - Sprawa krzyża, której początkiem była świadoma decyzja prezydenta, świadczy o tym, że Bronisław Komorowski rządzi w swojej kancelarii "ręcznie". Wszystkie decyzje kancelarii przechodzą przez jego ręce, co nie ułatwia jej sprawnego funkcjonowania - wskazuje ekspert. Komorowski jeszcze przed objęciem urzędu prezydenckiego podejmował szereg kontrowersyjnych decyzji. - Zaczął fatalnie, gdy jeszcze jako pełniący obowiązki prezydent podpisał ustawę, która ubezwłasnowolniła i poddała politycznej presji Instytut Pamięci Narodowej. Później, już po wyborach, nie było lepiej - przypomina Ryszard Terlecki, historyk i poseł PiS.
Prezydent swojego środowiska
Dość znamienny był dobór ministrów i doradców do Kancelarii Prezydenta. - Jest on przede wszystkim prezydentem swojego środowiska, czyli Unii Wolności - uważa ekspert z Instytutu Sobieskiego. W opinii Staniłki, kwintesencję prezydentury Komorowskiego stanowi "konserwatyzm" rozumiany jako utrwalanie za wszelką cenę status quo. - Bronisław Komorowski stwierdził niedawno, że nie da się namówić na żadną nową modernizację, ponieważ ta już się odbyła i nazywa się III RP. Chodzi mu zatem o modernizację rozumianą nie jako długi, systematyczny proces, a o jednorazowy akt, którego treść zdefiniowało środowisko "Gazety Wyborczej" - sugeruje politolog. Inicjatywą prezydenta było odznaczenie Adama Michnika Orderem Orła Białego, co wzbudziło konsternację środowisk patriotycznych, ale przede wszystkim było bezpośrednim powodem odejścia z Kapituły Orderu sędziego Bogusława Nizieńskiego oraz Andrzeja Gwiazdy. - Order Orła Białego mógł otrzymać Adam Michnik tylko z rąk prezydenta Komorowskiego, czyli od kogoś ze swojego środowiska - zaznacza Jan Filip Staniłko. Ryszard Terlecki uważa, że przyznanie najwyższego odznaczenia Rzeczypospolitej osobom utożsamianym z tą częścią spuścizny Okrągłego Stołu i przełomu 1989 roku, która - jego zdaniem - przyczyniła się do zaprzepaszczenia ówczesnego zwycięstwa, jest znamienne. - Cóż się jednak dziwić, skoro na swoich doradców prezydent mianował emerytów Unii Demokratycznej, a doradcą do spraw historii i dziedzictwa narodowego uczynił byłego wieloletniego członka partii komunistycznej, a następnie polityka lewicy i entuzjastę zbliżenia z Rosją - zaznacza historyk. Jeśli chodzi o stosunek Komorowskiego do wartości patriotycznych i o linię prowadzonej przez niego polityki historycznej, na pewno charakteryzuje się ona konsekwencją w jednym: umniejszaniu ważnych rocznic, takich jak 400-lecie bitwy pod Kłuszynem (prezydent nie brał udziału w jej obchodach), 90. rocznica Cudu nad Wisłą (równolegle do niej zakończono budowę pomnika bolszewików w Ossowie, odsłoniętego ostatecznie 1 listopada przy udziale sekretarza RPOWiM Andrzeja Kunerta oraz doradcy prezydenta ds. historii prof. Tomasza Nałęcza) czy ostatnio obchodzone Święto Niepodległości "okraszone" biało-czerwonymi kotylionami. - Warto przypomnieć również firmowanie pośmiewiska z obchodów rocznicy "Solidarności", czyli rocznicowego "koncertu", w którym prezydent zresztą osobiście wziął udział - dodaje Ryszard Terlecki. W kontekście sposobu świętowania kluczowych dla Polski rocznic nie sposób nie poruszyć kwestii przemówień i wystąpień publicznych Bronisława Komorowskiego. Orędzie prezydenckie było niejako zapowiedzią formy i treści (a może ich braku?), jakie obierze Komorowski w swojej retoryce. Prezydent również w tej materii nie wykazuje determinacji, aby były one nacechowanym własnym stylem narzędziem ważnego przekazu. W ocenie Staniłki, trudno dostrzec jakąkolwiek linię w przemówieniach Bronisława Komorowskiego. - Chyba że mówimy o pompatycznej czy absurdalnej metaforyce (np. "dźwigi upadłej stoczni w Szczecinie jako polska statua wolności"). Nie zapadają one w pamięć, nie ma w nich żadnych charakterystycznych wątków. Nie potrafię znaleźć pozytywów w tym obszarze działalności publicznej prezydenta Komorowskiego - zaznacza.
Żyrandolowa konwencja
W zakresie polityki zagranicznej również nie można powiedzieć, aby była ona zdefiniowana jako ambitna, ponieważ żadna z wizyt zagranicznych Komorowskiego nie była przełomowa. - Już pierwsza wizyta (Berlin, Bruksela, Paryż), zdawała się potwierdzać, że nowy prezydent nie będzie się domagał zbyt wiele dla Polski w zakresie polityki zagranicznej - zaznacza z kolei dr Przemysław Czarnek.
- Ostatnie dni to wycofywanie się, pod wpływem premiera, z deklaracji składanych w czasie kampanii wyborczej w sprawie powrotu polskich wojsk z Afganistanu i inicjatywa ustawodawcza, która cementuje polską obecność w Unii Europejskiej, wychodząc niepotrzebnie przed szereg, zwłaszcza przepisy ułatwiające wejście Polski do strefy euro są zupełnie zbędne w chwili obecnej - ocenia konstytucjonalista. Z kolei Jan Filip Staniłko podkreśla, że inicjatywa ustawodawcza prezydenta, czyli projekt zmian w Konstytucji, jest po prostu odgrzewanym kotletem przygotowanym już w zeszłym roku w Kancelarii Sejmu. - Poprawka ta jest typową bezrefleksyjną poprawką proeuropejską, ułatwiającą ściślejszą i szybszą integrację. Jest marketingowym chwytem, próbą pokazania, że prezydent w ogóle wychodzi z jakąś inicjatywą. Ten projekt i tak nie ma szans na przejście przez Sejm - konkluduje nasz rozmówca.
Podsumowując: jaka jest prezydentura Bronisława Komorowskiego, zwłaszcza w kontekście jego działalności publicznej? - Nie widzę jakiejś specjalnej aktywności prezydenta. Jest on raczej osobą przemykającą i dotyczy to również jego wystąpień. Można odnieść wrażenie, że Polacy powoli zapominają, że w ogóle mają prezydenta. Komorowski nie sili się na jakąś "nadmierną otwartość" - ocenia Staniłko. Zdaniem Ryszarda Terleckiego, prezydent Komorowski jak dotąd nie wykazał się zasługami w umacnianiu polskiej tożsamości, a to - w opinii historyka - powinno być jednym z najważniejszych zadań każdej prezydentury. Czy decyzje Bronisława Komorowskiego odznaczają się wysokim stopniem samodzielności i apartyjności? - Sto dni prezydentury Bronisława Komorowskiego potwierdziły przewidywania, że będzie to prezydentura żyrandolowa i prezydentura wykonawcza wobec stanowiska premiera Tuska - zaznacza dr Przemysław Czarnek. Politolog z Instytutu Sobieskiego podkreśla, że Bronisław Komorowski jako głowa państwa jest mało ambitny i on sam widzi swoją prezydenturę jako usłużną pomoc Donaldowi Tuskowi w sprawowaniu władzy. Nie bez znaczenia jest również fakt asymetrii, jeśli chodzi o ignorowanie w przestrzeni publicznej, w mediach katastrofalnej - jak podkreśla Staniłko - liczby gaf i lapsusów, w stosunku do szerokiego omawiania czy wręcz gloryfikowania nielicznych decyzji, które można ocenić pozytywnie. Wszyscy pamiętamy sytuację dokładnie odwrotną, gdy głową państwa był Lech Kaczyński... Można w tym miejscu zapytać, gdzie pojawili się surowi cenzorzy nieżyjącego prezydenta? Czy nie widzą, że obecnie mają nieporównywalnie większe pole do popisu?
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-11-15

Autor: jc