Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Srebrna młodzież

Treść

Wielki sukces młodych polskich koszykarzy! W rozegranych po raz pierwszy w Hamburgu mistrzostwach świata do lat 17 podopieczni trenera Jerzego Szambelana zajęli drugie miejsce, w finale przegrywając jedynie ze znakomitymi Amerykanami. Wcześniej odnieśli komplet zwycięstw i zasłużyli na miano rewelacji turnieju.
W sobotnim półfinale Biało-Czerwoni zmierzyli się z groźną Litwą i po ciężkim, dramatycznym boju wygrali 75:65 (12:21, 27:17, 21:14, 15:13). Początek nie zapowiadał szczęśliwego finału, po kilku minutach rywale prowadzili bowiem 11:2, pod koniec kwarty 21:8. Ale wtedy nastąpił kapitalny zryw młodych Polaków, którzy zdobyli 13 punktów z rzędu i doprowadzili do wyrównania. Kosztowało ich to jednak mnóstwo sił i w kolejnych minutach Litwini znów zdominowali wydarzenia na parkiecie. Uciekli na dystans ośmiu punktów (31:23), lecz wtedy rozpoczął się koncert Mateusza Ponitki. Nasz reprezentant trzy razy trafił za trzy punkty, popisał się efektownym "wsadem", wykorzystał rzuty osobiste i Polacy znów wygrywali. Tym razem nie pozwolili już sobie na chwile słabości, zwyciężyli i awansowali do historycznego finału. Obok Ponitki wyróżnili się Przemysław Karnowski (18 pkt), Tomasz Gielo (12) i Filip Matczak (10). W starciu o złoto naszym przyszło rywalizować z inną niepokonaną drużyną, USA. Gromiącą swych rywali średnio 35 punktami, mającą w składzie chłopaków już znajdujących się blisko ligi NBA. Wyrównaną, szalenie mocną fizycznie, po prostu znakomitą. Po dwóch celnych rzutach Piotra Niedźwiedzkiego nasi rozpoczęli od prowadzenia 4:0, ale potem rywale na wiele im nie pozwolili. Jeszcze pod koniec pierwszej kwarty, po rzucie z połowy boiska Daniela Szymkiewicza, Amerykanie wygrywali tylko 29:24, pod koniec drugiej było 46:41, lecz 14 straconych punktów z rzędu rozstrzygnęło sprawę. Polacy (najskuteczniejsi: Gielo 17 pkt, Matczak i Ponitka po 14) przegrali 80:111 (24:29, 17:29, 21:20, 18:33), ale nikt nie miał o to do nich pretensji. Ustąpili zespołowi doskonałemu, budowanemu od lat wielkim nakładem finansowym. Osiągnęli sukces, na jaki nasza męska koszykówka czekała od lat. Pokazali umiejętności, charakter i wiarę tak duże, że dzięki nim przyszłości basketu oczekiwać możemy z prawdziwym optymizmem. Kto wie, może za kilka lat nazwiska Ponitki, Karnowskiego czy Matczaka będą znane przynajmniej tak jak dziś Marcina Gortata?
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-07-12

Autor: jc