Sprawa Przemyka w Strasburgu
Treść
 			Europejski Trybunał Praw Człowieka i Podstawowych Wolności  zbada, czy polskie sądy należycie wyjaśniły okoliczności śmierci  19-letniego Grzegorza Przemyka, maturzysty śmiertelnie pobitego przez  milicję w maju 1983 roku, oraz czy odpowiedzialni za jego śmierć zostali  pociągnięci do odpowiedzialności karnej. 
Skargę do Trybunału w Strasburgu wniósł ojciec zabitego - Leopold  Przemyk. Dowodzi w niej, iż polskie sądy nie uwzględniły art. 2  Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, które  stanowi, iż "prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez  ustawę". "Nikt nie może być umyślnie pozbawiony życia, wyjąwszy  przypadki wykonania wyroku sądowego skazującego za przestępstwo, za  które ustawa przewiduje taką karę" - stanowi Konwencja.
Po wieloletnich procesach w lipcu ubiegłego roku Sąd Najwyższy uznał  ostatecznie, że sprawa śmierci Grzegorza Przemyka jest już przedawniona.  Oddalił też kasację od prawomocnego wyroku sądu, który z powodu  przedawnienia umorzył sprawę byłego zomowca Ireneusza K., oskarżonego o  śmiertelne pobicie Przemyka (wątek tej sprawy przed różnymi instancjami  trwał ponad 27 lat).
12 maja 1983 roku 19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk (syn opozycyjnej  poetki Barbary Sadowskiej) wraz z kolegą świętował egzamin na pl.  Zamkowym w Warszawie. Był bez dokumentów, wobec czego milicjanci, w tym  Ireneusz K., zabrali go na komisariat. Tam dostał ponad 40 ciosów  pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w  brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach. Jego pogrzeb  stał się wielką manifestacją przeciw władzy. I choć prokuratura wszczęła  śledztwo w sprawie jego śmierci, to jednocześnie władze podjęły  działania mające uchronić milicjantów przed karą. Okoliczności tego  zdarzenia nie wyjaśniono także w wolnej Polsce, tak samo jak nie  pociągnięto do odpowiedzialności zarówno winnych śmierci maturzysty, jak  i osób, które uczestniczyły w tuszowaniu milicyjnej zbrodni i  utrudniały śledztwo.
MBZ, PAP 
Nasz Dziennik Wtorek, 29 listopada 2011, Nr 277 (4208)
Autor: au