Przejdź do treści
Przejdź do stopki

sprawa majora Żubryda

Treść

Zenon Baranowski


W 2002 r. Sąd Okręgowy w Krośnie uznał, że nie doszło w tym przypadku do zbrodni komunistycznej. Syn majora Żubryda uważa jednak, że rola Urzędu Bezpieczeństwa w zabójstwie jego ojca była ewidentna. – Skontaktuję się z prokuratorem, który sprawuje nadzór nad komisją rzeszowską, i uwypuklę mu ten problem. Poproszę o informację, czy komisja zapoznała się z tymi aktami procesowymi i jak je ocenia – deklaruje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prokurator Tomasz Kamiński z centrali pionu śledczego IPN w Warszawie. Jak informuje Grzegorz Malisiewicz, naczelnik rzeszowskiej struktury śledczej Instytutu, dotychczas nie wykonywano w tej sprawie żadnych czynności procesowych. – Sprawa toczyła się już w sądzie. Jak powstał IPN, to już było za nami – tłumaczy prokurator.
Jakie są realne szanse wznowienia procesu w sprawie zabójstwa mjr. Żubryda? Prokuratorzy wskazują, że gdy zapadł już wyrok, jest to bardzo trudne. – Wzruszenie prawomocnego wyroku sądowego nie jest takie proste. Można wnieść kasację od wyroku, ale muszą być spełnione określone warunki – stwierdza Malisiewicz. – Mamy tutaj do czynienia z powagą rzeczy osądzonej – zaznacza Kamiński. Obaj prokuratorzy podkreślają, że w pierwszym rzędzie należy się zapoznać z aktami sądowymi, dopiero wówczas będzie można ewentualnie podjąć określone działania. – Należy sprawdzić, jaką przyjęto kwalifikację prawną, czy było to zabójstwo, jaki był zakres aktu oskarżenia, czy wzięto pod uwagę wszystkie elementy sprawy – mówi Kamiński. – Należy przede wszystkim zobaczyć te akta, jak sąd to rozstrzygnął, jakie było uzasadnienie – wskazuje Malisiewicz. – Jest to dla nas jakiś sygnał, żeby się tej sprawie przyjrzeć – dodaje.
– Cały przebieg trzyletniego procesu wskazywał na układający się bardzo logicznie ciąg wydarzeń sugerujących inspirację Urzędu Bezpieczeństwa – mówi „Naszemu Dziennikowi” Janusz Niemiec (noszący nazwisko po rodzinie zastępczej), syn mjr. Antoniego Żubryda. Nasz rozmówca nie kryje zaskoczenia wyrokiem Sądu Okręgowego w Krośnie w 2002 roku. Jak zaznacza,  mimo utajnienia procesu jako oskarżyciel posiłkowy był na wszystkich rozprawach. – Głównym celem procesu było udokumentowanie i udowodnienie, że działania Jerzego Vaulina, zabójcy mojego ojca, były inspirowane przez Urząd Bezpieczeństwa – relacjonuje Niemiec. – On się do zastrzelenia mojego ojca oficjalnie przyznał, chwalił się tym, chełpił. Ale Vaulin przyjął taką linię obrony, że działał w obronie własnej, że bronił swojego życia – relacjonuje syn mjr. Żubryda. Przywołuje jednak opinię eksperta kryminalistyki, który podważył tę wersję.

Strzały z bliska
– Powołany na świadka ekspert kryminalistyki z Krakowa na podstawie komputerowej analizy zdjęć zwłok całkowicie podważył wersję Vaulina. Mówił o morderstwie celowym, pojedynczym, że strzały padły równolegle do ziemi, z bliskiej odległości. Kula mamie wyszła nosem, a ojcu czołem, czyli to nie była obrona własna, to było morderstwo zaplanowane – podkreśla Janusz Niemiec. – Świadkowie zeznali, że Vaulin wychodził z rodzicami pojedynczo, a w jego wersji jest, że szli wszyscy razem i ojciec chciał go zastrzelić – dodaje.
– Vaulin twierdził, że działał w obronie własnej, ale biegli wypowiedzieli się jednoznacznie, że strzały były w tył głowy – zaznacza historyk Andrzej Maliszewski z muzeum w Sanoku, który bada tę sprawę i śledził proces. – Mam kserokopię listu, który Jerzy Vaulin wysłał do pana Janusza Niemca, napisanego kwiecistym językiem. Opisuje, jak działał w oddziale, jak zastrzelił Żubrydów – dodaje.
Dlaczego sąd umorzył sprawę i uznał, że nie doszło do zbrodni komunistycznej?

Gdzie są dokumenty
– Nie znaleziono dokumentu, który by świadczył o tym, że ktoś w UB wydał rozkaz Vaulinowi wysłanemu przez UB z Wrocławia: Idź i zastrzel. Nie było mianowania na wyższy stopień wojskowy, nie było potwierdzenia nagrody 40 tys. zł, którą Vaulin miał dostać – relacjonuje syn Żubryda.
– Ale tuż po zabójstwie moich rodziców Vaulin zgłasza się do rzeszowskiego UB, zdaje broń ojca i mojej matki, prosi o kontakt z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, podaje nazwiska oficerów. To nie jest inspiracja Urzędu Bezpieczeństwa? – pyta Niemiec.
Ponadto w swojej książce gen. Władysław Pożoga, współpracownik Czesława Kiszczaka, który wówczas pracował w UB Rzeszów jako podchorąży i do jego zadań należało przygotowywanie grup funkcjonariuszy penetrujących oddziały leśne, chwali się: „na ten moment nasz człowiek czekał długo, okazał się szybszy i to sukces operacyjny Urzędu Bezpieczeństwa”. – Czy to nie jest przyznanie się? – pyta Niemiec.
– Ale według sądu to były poszlaki, nie oparto się na tym, tylko umorzono sprawę, sąd stwierdził, że minęły 53 lata, uznano to za przedawnienie – ubolewa.
– Odwoływałem się od umorzenia, ale rok później Sąd Apelacyjny w Rzeszowie podtrzymał wcześniejszy wyrok ze względu na brak oczywistych dokumentów wskazujących na inspirację Vaulina przez UB, oraz że niedające się do końca wyjaśnić okoliczności działają na korzyść oskarżonego – opowiada Janusz Niemiec. Syn mjr. Żubryda przyznaje, że nie składał już kasacji. Ale liczy na to, że może teraz udałoby się wrócić do tej sprawy, zwłaszcza że Vaulin żyje i mieszka w Warszawie.
– Nie chciałem już wracać do tego, ale teraz w archiwach znajdowanych jest dużo nieznanych dotąd dokumentów. Można by znaleźć jakąś podstawę do wniesienia na nowo aktu oskarżenia – uważa.

Utajnione rozprawy
Proces w sprawie zabójstwa majora Antoniego Żubryda toczył się w latach 1999-2002. Został utajniony ze względu na to, jak relacjonuje Niemiec, iż wpłynęły trzy tajne teczki, które dotyczyły żyjących osób. Syn zamordowanego wskazuje, że wśród akt sprawy była także teczka osobowa Vaulina jako współpracownika UB o pseudonimie „Mewa”. – Były tam informacje dotyczące zwerbowania, podpisanie aktu współpracy, donosy pisane pod pseudonimami – wylicza syn mjr. Żubryda.
Badacz podziemia antykomunistycznego na Rzeszowszczyźnie dr Krzysztof Kaczmarski (IPN) podkreśla, że UB stosował wówczas taktykę wysyłania do oddziałów niepodległościowych komunistycznych agentów, którzy mieli za zadanie fizyczną eliminację ich dowódców.
– Agent UB wchodził do oddziału i likwidował dowódcę. To jest właśnie przypadek mjr. Antoniego Żubryda, jak i innego dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych Wojciecha Lisa, zastrzelonego przez agenta – mówi historyk. – Taka była strategia: likwidować, zabić skrytobójczo przy najbliższej okazji. Agenci dostawali takie zadania, w przypadku agenta, który zabił Lisa, zachowało się nawet pokwitowanie, że za to zabójstwo dostał jakąś kwotę pieniężną i inne rzeczy – wskazuje Kaczmarski. I dodaje, że w sprawie Żubryda do tej pory takich dokumentów nie znaleziono.
Antoni Żubryd ps. „Zuch” urodził się w 1918 roku. Był podoficerem Wojska Polskiego. We wrześniu 1939 r. walczył w obronie Warszawy. Wystąpił przeciwko władzy komunistycznej, dowodząc oddziałem NSZ „Zuch”. Zamordowano go wraz z żoną (która była w ósmym miesiącu ciąży) w Malinówce w 1946 roku.
Vaulin był żołnierzem Armii Krajowej, w 1946 r. zwerbował go Urząd Bezpieczeństwa. Po wojnie pracował jako dziennikarz m.in. „Sztandaru Młodych”, reżyser dokumentalista w wytwórni „Czołówka”. Nakręcił ponad 20 filmów, był nagradzany przez MON.

Zenon Baranowski

Nasz Dziennik Czwartek, 1 marca 2012, Nr 51 (4286)

Autor: a