Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spotkanie czy impreza?

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Wakacyjna atmosfera, przeżyte dni urlopowe będą prowokować nas do stawiania serii pytań kierowanych zwłaszcza przy powrotach z urlopu: co widziałeś, gdzie mieszkałeś, jakie były warunki, jaka oferta konsumpcji? Rzadziej stawiamy pytania: kogo spotkałeś, czym się w tym spotkaniu obdarowaliście, co poznałeś? Dotychczasowe słowa „spotkanie”, „odwiedziny” często zamienia się na słowa „impreza”, „konsumpcja”. Warto spojrzeć w głąb naszego myślenia i poziomu pragnień, jaki kojarzy nam się z wakacjami, z wolnym czasem.

Spotkanie akcentuje najpierw osobę ludzką, bo spotkać się mogą tylko osoby, wymienią między sobą w rozmowie rozmaite informacje, życzliwe słowa, poznają się nawzajem albo przedstawią sobie jakiś problem, pomogą w zorganizowaniu życia w nowych warunkach, niekiedy w sportowych, wymagających działania zespołowego, angażujących dodatkowy wysiłek.

Natomiast impreza nastawiona jest maksymalnie na doznania przyjemnościowe, na konsumpcję, dlatego jest to oferta rzeczy, przy których osoba schodzi na drugi plan. Rzeczy te można wynająć, zamówić, kupić, nie wkładając żadnego wysiłku poza pieniędzmi. Nawet takie przyjęcia jak osiemnaste urodziny mogą kojarzyć się, przy spotkaniu rówieśników czy przyjaciół, tylko z poziomem konsumpcji. Groźne są te zwyczaje, które kojarzą się w jakimś wymiarze „obowiązkowo” z zaplanowaną imprezą. Na wycieczkę, a nawet na grzybobranie obowiązkowo trzeba zabrać alkohol, a osiemnastolatka/osiemnastolatek do konsumpcji zamówionej w restauracji dodaje jeszcze doświadczenie wolności osobistej, sięga po papierosa, po alkohol, niekiedy po różne zachowania „wolności obyczajowej”. Ginie główny cel, dla którego utrwalony zwyczaj zaprasza nas do okazywania sobie gościnności.

Biblijne rozumienie gościnności można rozpisać na wiele scenariuszy: od gościny, jakiej Abraham i Sara udzielili trzem wędrowcom, aż po Wieczerzę Pańską, którą spożył Chrystus z apostołami. Abraham widzi w upalne południe „trzy ludzkie postacie”, zaprosił je, by odpoczęły pod dębami Mamre, podał wodę i posiłek, by się pokrzepiły, zanim pójdą dalej (por. Rdz 18,2-5). Chrystus w czasie Wieczerzy Pańskiej odmówił błogosławieństwo i podał chleb i wino, mówiąc: „To jest moje Ciało… To jest moja Krew” (por. Mt 26,26-30).

Są dwa punkty programu, które wypełniają przykłady gościnności: poznać siebie, poznać jakieś ważne wydarzenie, a po drugie zaprzyjaźnić się, aż do przymierza małżeńskiego, do stworzenia wspólnoty osób – komunii osób, aż do przyjęcia Ciała i Krwi Chrystusa – Komunia w Wieczerniku Wielkiego Czwartku, Eucharystia, w której także my uczestniczymy. Tak trzeba widzieć gościnność, jak obyczajowość chrześcijańska skojarzyła Eucharystię z agapą. Spotkanie na łamaniu chleba i obdarowanie się wzajemne w czasie agapy stawało się okazją, wręcz instytucją, zabezpieczającą nie tylko potrzeby chorych i ubogich, którym zanoszono Komunię Świętą, ale przygotowywano też dla potrzebujących wsparcie i konieczne pożywienie (por. Dz 2,42-47).

Dlatego trzeba spojrzeć krytycznie i trzeźwo na imprezowanie tak bardzo reklamowane we współczesności. Bo to, co we wspaniałym geście biblijnej uczty było oprawą przymierza osób, komunijnego budowania wspólnoty, może ulec zeświecczeniu. Bardzo łatwo przez zaproszenie do udziału w imprezach niszczyć więź międzyludzką i najświętsze zasady, łamać charaktery. Integracja organizowana często w środowiskach pracy w zamiarach niektórych właścicieli jest z góry nastawiona na to, że zbliży pracowników do wspólnego celu, jakim jest zysk firmy. Nie bierze pod uwagę człowieka, jego zakorzenienia w rodzinie, we własnym środowisku i w kanonie tradycyjnych gestów, które, sprawdzone, budują zawsze szczęście i poczucie godności osoby wolnej.

Impreza w rozumieniu współczesnego konsumenta jest po prostu zeświecczeniem gestu komunijnego, jest podporządkowaniem godności osoby ludzkiej wartościom zdobywanych rzeczy i dlatego zwolniona jest z jakichkolwiek norm moralnych. Nadaje się więc do tego, by te spotkania potajemne dokumentować, trzymając później głęboko w szufladach jako materiał szantażu. Zamiast utrwalać komunijne przeżycie spotkania, wykorzystujemy imprezy, ażeby obrzucać się wzajemnie zarzutami.

Gościnność nie boi się kamer ani ukrytych mikrofonów.

Ks. bp Stanisław Stefanek TChr
Nasz Dziennik, 1 lipca 2014

Autor: mj