Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spór przy tablicy

Treść

- Karta Nauczyciela jest anachroniczną ustawą, promującą nieróbstwo - uważa burmistrz Ryglic

Oflagowane szkoły i listy otwarte wysłane do przedstawicieli rządu i parlamentu. 1 września Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" rozpoczęła w ten sposób ogólnopolską akcję protestacyjną.

- To dopiero początek - zapowiadają związkowcy. Nauczyciele domagają się przede wszystkim podwyżki pensji. Obecnie nauczyciel kontraktowy zarabia netto ok. 1000 zł, mianowany ok. 1250 zł, a dyplomowany ok. 1500 zł. Rząd zaproponował, że w przyszłym roku wynagrodzenie nauczycieli wzrośnie o 1,5 proc. Zdaniem pedagogów to stanowczo za mało.

- Chcemy, aby płace nauczycieli i innych pracowników oświaty wzrosły przynajmniej o 5 proc. - podkreśla Wojciech Kotarba, przewodniczący Małopolskiej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".

Kolejny z trzech nauczycielskich postulatów mówi o zwiększeniu dotacji na oświatę tak, aby subwencja z budżetu państwa w 100 proc. pokrywała wydatki związane z edukacją. - W tej chwili to samorządy muszą dopłacać do utrzymania szkół - mówi Wojciech Kotarba.

Związkowcy domagają się również zaprzestania "nieuzasadnionych ataków" na Kartę Nauczyciela. Przyjęta przez rząd w sierpniu tego roku tzw. Strategia Rozwoju Edukacji na lata 2007-2013 zakłada bowiem likwidację najbardziej drażliwych zapisów tej ustawy.

Jej całkowitej likwidacji coraz głośniej domagają się też samorządowcy. Taki postulat zgłosili w maju tego roku na ogólnopolskiej konferencji wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i marszałków.

Zdecydowanym przeciwnikiem karty jest m.in. Patryk Wild, wójt gminy Stoszowice (woj. dolnośląskie). W całej Polsce znany jest już jego pomysł przekazania wszystkich szkół w regionie specjalnie w tym celu powołanemu stowarzyszeniu.

Szkoły, nadal bezpłatne dla dzieci, otrzymywałyby subwencję z budżetu państwa, ale nauczycieli tam zatrudnionych nie chroniłyby przepisy Karty Nauczyciela. Można by zatem wymagać od nich więcej pracy za mniejszą płacę.

Karta, zdaniem Patryka Wilda, jest największym obciążeniem dla polskiej edukacji. Obliczył on np., że dzięki niej nauczyciele mają zbyt dużo płatnych wakacji w roku (ponad 4 miesiące). Nadużyciem, jego zdaniem, jest też nieewidencjonowany czas pracy pedagogów. - Nauczyciel zobowiązany jest do 40-godzinnego tygodnia pracy, jednak jego pensum dydaktyczne wynosi tylko 18 godzin. Tyle czasu musi on spędzić z kredą przy tablicy. Tymczasem nauczyciel resztę pracy także powinien wykonywać w szkole, a nie w domu, tak by można go było z tego rozliczyć - twierdzi Patryk Wild.

Problem nauczycielskiego pensum trafił nawet na wokandę Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego za sprawą Bernarda Karasiewicza, burmistrza Ryglic (woj. małopolskie). Uznał on, że nauczyciele zamiast przygotowywać się do zajęć często zatrudniają się w innych instytucjach, prowadzą własne firmy lub udzielają korepetycji.

W październiku ubiegłego roku burmistrz Ryglic nakazał, aby nauczyciele przebywali w szkole 8 godzin dziennie i tam wykonywali pracę, która do nich należy. Dyrektorzy szkół mieli natomiast skrupulatnie zapisywać wszystko to, co w danym momencie robi pedagog.

Tylko jedna szkoła nie podporządkowała się zarządzeniu. Jego żywot był jednak krótki - po czterech miesiącach zostało uchylone przez wojewodę małopolskiego. Gmina zaskarżyła tę decyzję do sądu, który jednak utrzymał ją w mocy.

- Karta Nauczyciela jest anachroniczną ustawą, promującą nieróbstwo. Cierpią na tym uczniowie, którzy coraz gorzej radzą sobie z egzaminami. W ubiegłym roku szkolnym nasza gmina pod tym względem znalazła się na 11. miejscu w powiecie (na 16 gmin) - podkreśla Bernard Karasiewicz.

Właśnie przeciwko takim działaniom protestują nauczyciele z "Solidarności". Akcja polegająca na oflagowaniu szkół ma potrwać do końca roku. Związkowcy zapowiadają, że potem protest może przybrać ostrzejszą formę. Nie chcą jednak na razie zdradzać, na czym ma ona polegać.

- Chcemy jednak uniknąć tego, co wydarzyło się w 1993 r. (strajk nauczycieli w maju 1993 r. doprowadził do przesunięcia terminu matury - red.) - zapewnia Kotarba i dodaje, że prowadzona akcja w żaden sposób nie dotknie uczniów. O proteście będą jednak informowani ich rodzice.

(ANKO)

Związkowcy z "Solidarności" chcą również rozszerzenia listy chorób zawodowych nauczycieli. Na razie widnieje na niej jedynie schorzenie tzw. guzków śpiewaczych. Powoduje je pył z kredy unoszący się przy tablicy. Nauczyciele uważają, że problemów zdrowotnych, z którymi się borykają, jest znacznie więcej.

Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" rozpoczęła więc akcję badania stanu zdrowia pedagogów. Związek chce też zgromadzić dane na ten temat ze szpitali i sanepidów w całym kraju. Pod koniec października ma zostać opracowany raport. Im więcej schorzeń się w nim znajdzie, tym większe szanse będą mieć nauczyciele na utrzymanie uprawnień do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Akcję poparło Ministerstwo Edukacji, które pomoże przeprowadzić badania stanu zdrowia nauczycieli w dziewięciu miastach wojewódzkich. (ANKO)

"Dziennik Polski" 2005-09-05

Autor: ab