Spór o wynagrodzenie nauczycieli za pracę przy maturach, czyli co robią krasnoludki
Treść
Zdaniem ZNP Ministerstwo Edukacji w instrukcji dla samorządów w sprawie wynagrodzenia nauczycieli pracujących przy ustnych egzaminach maturalnych zastosowało krzywdzący pedagogów sposób określania czasu trwania egzaminu; w efekcie za swoją pracę otrzymają oni mniej niż powinni. MEN odpowiada, że nie chce oszczędzać na nauczycielach.
Wiceminister edukacji Sylwia Sysko-Romańczuk i dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (CKE) Marek Legutko poinformowali, że sposób obliczania czasu pracy nauczycieli przy ustnych egzaminach maturalnych i wysokość wynagrodzenia za tę pracę wynika z obowiązujących przepisów oraz z orzeczenia Sądu Najwyższego.
Jak mówił wczoraj na konferencji prasowej prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, dla ustalenia czasu pracy nauczyciela w komisji egzaminacyjnej wiążąca powinna być przede wszystkim ilość czasu pracy faktycznie spędzona w niej przez nauczyciela potwierdzona zapisami w protokole egzaminacyjnym.
Tymczasem zdaniem Broniarza w instrukcji resort edukacji arbitralnie określił czas trwania egzaminu ustnego z poszczególnych przedmiotów: 25 minut - z języka polskiego i języka mniejszości narodowej, 10 minut - z języka obcego na poziomie podstawowym i 15 minut - z języka obcego na poziomie rozszerzonym. - Takie określenie kłóci się z ustaloną praktyką przeprowadzenia egzaminu - zaznaczył.
Jak mówił prezes ZNP, MEN uwzględniło tylko czas samej wypowiedzi ucznia przed komisją bez czynności dodatkowych, takich jak np. zapoznanie ucznia z treścią zadań egzaminacyjnych, dokonanie oceny ucznia przez nauczycieli oraz wypełnianie dokumentacji związanej z egzaminem. Według Broniarza "MEN zakłada, że to wszystko robią krasnoludki".
Tymczasem - jak zauważył - czynności dodatkowe zajmują nauczycielom mniej więcej tyle samo czasu, co wysłuchanie ucznia.
Broniarz podkreślił, że sposób obliczania czasu pracy nauczyciela podczas ustnych egzaminów prowadzi do "milionowych oszczędności" w budżecie państwa. Według niego bowiem, gdyby nauczyciele mieli otrzymać wynagrodzenia zgodnie z rzeczywistym czasem pracy, a nie zgodnie z instrukcją, trzeba by im dwa razy więcej zapłacić.
Dyrektor CKE wyjaśnił na konferencji prasowej, że z orzeczenia Sądu Najwyższego z marca tego roku wynika, iż pracę nauczycieli przy ustnych maturach należy traktować tak jak pracę dydaktyczną wykonywaną w ramach godzin ponadwymiarowych. - Przyjęto więc zasadę płacenia za pracę przy ustnych maturach tak jak za przeprowadzone lekcje. Płaci się za pracę z uczniami na lekcjach, a nie za czas potrzebny do przygotowywania się do lekcji czy czas poświęcony na sprawdzenie klasówek - powiedział Legutko.
Sysko-Romańczuk zauważyła zaś, że czas trwania egzaminu ustnego jest określony w rozporządzeniu ministra edukacji w sprawie oceniania i kwalifikowania uczniów z 2001 r. Jak podkreśliła, nie jest więc wymysłem obecnej ekipy kierującej MEN, która "nie chce oszczędzać na nauczycielach". Wiceminister poinformowała, że w tegorocznym budżecie na wynagrodzenie dla nauczycieli pracujących przy maturach wygospodarowano 25 mln zł, podczas gdy w ubiegłym roku na ten sam cel zabezpieczono tylko 13,5 mln zł.
Mówiła także, że resort edukacji pracuje nad przepisami, które w przyszłości kompleksowo uregulują zasady wynagradzania nauczycieli.
(PAP), "Dziennik Polski" 2007-06-19
Autor: ea