Spór o dopłaty
Treść
Do wczoraj wnioski o płatności obszarowe złożyło 1 mln 482 tys. 300 rolników, z czego w samej Małopolsce 142 tys. 872 gospodarzy, z Podkarpacia - 131 tys. 507 osób. To znacznie lepszy wynik niż przed rokiem. Ale część wnioskodawców ubiega się o dopłaty do działek, które powinna zwrócić Agencji Nieruchomości Rolnych i najprawdopodobniej pieniądze dostanie, bo takie jest prawo. - Przepisy, powinny zostać znowelizowane - uważa centrala Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
31 maja minął termin składania wniosków o dopłaty bezpośrednie, ale jeszcze wczoraj napływały dokumenty, wysłane pocztą. Po podliczeniu okazało się, że w tym roku zainteresowanie rolników unijnymi dopłatami do uprawianej przez nich ziemi jest znacząco wyższe niż przed rokiem. W całym kraju wnioski złożyło 1 mln 482 tys. 300 rolników, czyli o 82 tys. 300 więcej niż w 2004 roku, kiedy to rolnicy o dopłaty ubiegali się po raz pierwszy. W Małopolsce o płatności wystąpiło 142 tys. 872 rolników, czyli o 9,23 procent więcej rok temu. Na Podkarpaciu jest jeszcze lepszy wynik: do wczoraj napłynęły dokumenty od 131 tys. 507 osób, czyli o ponad 10 procent więcej niż w 2004 roku.
Wniosek - w ocenie naszych rozmówców z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, do której składa się kwestionariusze - jest jednoznaczny. - To klęska eurosceptyków; ich propagandzie w roku ubiegłym uległa spora grupa rolników, którzy w rezultacie o płatności nie wystąpili. Potem zobaczyli, że ich sąsiadom nie tylko ziemi nikt nie zabrał - przed czym przestrzegali niektórzy politycy - ale za każdy hektar uprawianego pola dostali konkretne pieniądze. W tym roku pomyśleli oni racjonalnie i o należne im pieniądze wystąpili - komentuje Iwona Musiał, rzecznik prasowy warszawskiej centrali ARiMR.
Krzysztof Kozendra z małopolskiego oddziału agencji zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę: w tym roku każdy rolnik mógł zwrócić się o wypełnienie wniosku do wyspecjalizowanego doradcy - który był dostępny w każdej gminie - co prawdopodobnie przekonało tych gospodarzy, którzy nie byli do końca zdecydowani do złożenia kwestionariuszy. Fakt ten nie pozostanie też zapewne bez wpływu na weryfikację wniosków: błędów z pewnością będzie mniej niż przed rokiem, mniej dokumentów będzie też zwracanych do poprawy, w efekcie czego rolnicy na pieniądze powinni czekać krócej niż w pierwszym roku naszego uczestnictwa we wspólnocie.
Ale jest jeszcze wiele niewiadomych. Dopiero po pierwszym lipca będzie można obliczyć wysokość dopłat do 1 ha w tym roku. W myśl bowiem przepisów, w tym dniu zostanie ustalona średnia wartość euro z pierwszego półrocza i na tej podstawie będzie wyliczona wysokość dopłat; kwota ta potem nie ulegnie zmianie, niezależnie od wartości euro w drugim półroczu; oznacza to, że każdy rolnik otrzyma taką sam kwotę dopłat do 1 ha, niezależnie od terminu, w którym zostanie mu ona wypłacona.
Nie wiadomo też, jak ostatecznie zakończą się spory rolników - którzy uprawianą przez siebie ziemię dzierżawią od innych - z właścicielami tych terenów. W myśl bowiem obowiązujących przepisów dopłaty otrzymuje ten gospodarz, który ziemię faktycznie uprawia - niezależnie do tego, kto jest jej właścicielem.
Zapis ten stał się przyczyną niesnasek pomiędzy niektórymi rolnikami a Agencją Nieruchomości Rolnych. Jak informuje Tadeusz Szkamruk, rzecznik agencji, aktualnie na terenie całej Polski rolnicy uprawiają bez ważnych umów 49 tys. ha należących do niej gruntów, za co w tym roku powinni dostać 25-30 mln zł dopłat. Ale traci na tym agencja, bo spiera się - nierzadko na drodze sądowej - o zwrot tych działek, zamiast je sprzedać lub korzystnie wydzierżawić. W użytkowaniu bez podpisanej umowy znajduje się aż 2 procent wszystkich ziem przekazanych do dzierżawy, zaś trzy razy tyle to grunty oddane w bezpłatne użyczenie. Na samym czynszu dzierżawnym agencja traci rocznie ok. 6 mln zł. Ale sprytni - co nie znaczy, że do końca uczciwi - rolnicy nie chcący zwrócić agencji ziemi, wiedzą, co robią: postępowanie sądowe w takiej sprawie trwa od... 2 do 3 lat, a w tym czasie dostają oni dopłaty oraz zbierają zasiewy.
Urzędnicy Agencji Nieruchomości Rolnych w Małopolsce wzięli się na sposób i sami wystąpili o dopłaty do 130 ha, na których znajdują się łąki (tylko do łąk agencja może otrzymać dopłaty - przyp. red.). W ocenie Kazimierza Surowca, przedstawiciela ANR na Małopolskę, teraz system ARiMR powinien wychwycić ewentualne przypadki, w których o dopłaty na te łąki ubiegają się też nierzetelni rolnicy; w tej sytuacji powinni dostać odmowę wypłaty pieniędzy. Natomiast podkarpacki oddział ANR - chcąc zapobiec bezumownemu uprawianiu należących do agencji działek - ogłosił niedawno przetarg na dzierżawę na wyjątkowo korzystnych warunkach na 3,5 tys. ha ziemi. W efekcie zawarto tysiąc umów z rolnikami, ale są one ważne jedynie do końca października. Po tym terminie, kiedy rolnicy zbiorą plony i otrzymają dopłaty, agencja tereny te zamierza sprzedać. Czy cała procedura przebiegnie bez konfliktów - okaże się za kilka miesięcy.
*
Do dzisiaj przed organami ARiMR w całej Polsce toczy się kilka tysięcy spraw z ubiegłego roku, w których o dopłaty do tego samego terenu wystąpił uprawiający go rolnik i właściciel ziemi; w samej Małopolsce jest ok. 300 takich przypadków. W myśl prawa dopłaty otrzymuje ten, kto faktycznie uprawia teren; wystarczy ustna umowa o dzierżawę lub użyczenie.
Zdaniem jednak Iwony Musiał ten zapis powinien zostać zmieniony. - Pierwszy rok funkcjonowania dopłat wykazał, że umowa ustna - na jaką powołuje się część beneficjentów dopłat - jest niewystarczająca, bo dochodzi do sporów; dlatego Ustawa o płatnościach bezpośrednich do gruntów rolnych z 12 grudnia 2003 roku powinna zostać zmieniona - podkreśla. Jednak inicjatywa ustawodawcza w tym względzie należy do resortu rolnictwa.
*
Wnioski o dopłaty bezpośrednie można jeszcze składać do 25 czerwca. Ale - od 1. dnia tego miesiąca począwszy - za każdy dzień zwłoki rolnik traci 1 procent należnej mu kwoty.
DOROTA STEC-FUS
"Dziennik Polski" 2005-06-10
Autor: ab