Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Smoleńsk w kilkunastu akapitach

Treść

Na pokładzie Tu-154M nie było szyfrujących telefonów, agenci nie wchodzili do mieszkań Janusza Kurtyki, Zbigniewa Wassermanna ani Aleksandra Szczygły, by pobrać materiał genetyczny potrzebny do identyfikacji. ABW raportuje swoją działalność za 2010 rok. Konkretów na temat katastrofy smoleńskiej przekazała niewiele.

- Większość czynności podjętych przez ABW w sprawie katastrofy smoleńskiej jest niejawna, a ich efektami dzielimy się z prokuraturą wojskową, która prowadzi śledztwo w tej sprawie - tłumaczy szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztof Bondaryk, który wczoraj wystąpił na niecodziennej konferencji prasowej. Agencja przedstawiła i przekazała dziennikarzom raport z działalności ABW w ubiegłym roku. W 2010 r. wydarzeniem absolutnie niecodziennym i bez precedensu była na pewno śmierć prezydenta na terytorium obcego państwa wraz z towarzyszącą mu delegacją, w skład której wchodziły najważniejsze osoby w państwie. Jednak wydarzenie to nie zdominowało ani raportu, w którym poświęcono mu kilkanaście króciutkich akapitów, ani tego, co szef Agencji chciał przekazać dziennikarzom.
Informacje o Smoleńsku w raporcie to garść bardzo lapidarnych wiadomości na temat działań, jakie funkcjonariusze Agencji podjęli po 10 kwietnia. Większość z nich dotyczy czynności rutynowych typu: całodobowa praca Centrum Antyterrorystycznego, sporządzenie listy rodzin ofiar katastrofy, konsultacje najważniejszych służb i ministerstw. Cała reszta - jak to w służbach - jest oficjalnie objęta tajemnicą. W raporcie nie znalazło się również nic na temat działań Agencji przed 10 kwietnia, gdy decydowało się, w jakich terminach odbędą się wizyty premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu i jakie zabezpieczenia będą im towarzyszyły.

Motorola BOR
- Takie informacje powinny w takim raporcie się znaleźć. Biuro Ochrony Rządu w takich sytuacjach koordynuje całość zabezpieczenia i zasięga w tej sprawie opinii ABW, a w szczególności w sytuacji, gdy dzień wcześniej nadeszła informacja o zamachu terrorystycznym grożącym jednemu z samolotów z krajów UE - tłumaczy Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu parlamentarnego zajmującego się katastrofą smoleńską, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Oficjalnie ABW jedynie informuje, że już w dniu katastrofy podjęła czynności zmierzające do ustalenia, czy na pokładzie tupolewa nie znajdowały się materiały kryptograficzne lub dokumenty zawierające informacje niejawne. W tym celu do Smoleńska mieli zostać oddelegowani eksperci, którzy wraz z prokuratorami wojskowymi zajęli się badaniem miejsca katastrofy i zabezpieczeniem wszelkich materiałów i dokumentów, które mogły mieć przy sobie ofiary. W przekazanym dziennikarzom raporcie można znaleźć m.in. informację, że żaden z pasażerów, wśród których był prezydent, najwyżsi rangą dowódcy wojska, szef BBN, nie posiadał telefonu szyfrującego.
Zdaniem Antoniego Macierewicza, to nieprawda. - Wiemy już, że na pokładzie samolotu była radiostacja motoroli. Nie wiadomo do końca, czy należała ona do BOR, czy była na wyposażeniu samolotu - podkreśla poseł PiS. W jego ocenie, albo ABW nie podaje prawdziwych informacji, albo prezydent nie miał zagwarantowanej przez służby bezpiecznej łączności. - Teza, że na pokładzie tego statku nie było żadnego urządzenia szyfrującego, tak naprawdę oskarża samą ABW o działanie na szkodę państwa - dodaje Macierewicz. W jego ocenie, nie może być prawdą, by na prezydenckim samolocie nie było bezpiecznej komunikacji pozwalającej głowie państwa porozumiewać się bezpiecznie w sprawach najwyższej rangi. Przypomina również, że kilka miesięcy temu gen. Tatiana Anodina, szefowa MAK, informowała, że przekazano stronie polskiej telefon satelitarny prezydenta Kaczyńskiego. Potem jednak prokurator generalny Andrzej Seremet tłumaczył, że nie dotarł on do polskich śledczych.
- Nie oddano Polsce żadnych innych nośników informacji - przypomina Macierewicz. W związku tym, skąd pan Bondaryk wie, że na pokładzie nie było żadnych innych szyfrowanych urządzeń, których tam były setki. To, co przekazuje w tej kwestii, nie jest prawdą - dodaje. ABW tłumaczy również, że choć 11 kwietnia ub.r. brała udział w zabezpieczaniu próbek DNA, które miały umożliwić identyfikację ofiar katastrofy, to jej funkcjonariusze nie pobierali materiału porównawczego do identyfikacji ciał Zbigniewa Wassermanna i Janusza Kurtyki. "Nie wchodzili też do jakichkolwiek pomieszczeń służbowych czy nieruchomości należących lub czasowo pozostających w dyspozycji Aleksandra Szczygły, Zbigniewa Wassermanna i Janusza Kurtyki". Mieli za to m.in. w asyście Straży Marszałkowskiej zabezpieczyć materiał porównawczy ze szczoteczek do zębów i nożyków z maszynek do golenia w 10 pokojach hotelu sejmowego, należących do ofiar katastrofy. - Wiemy jednak, że ktoś wchodził do mieszkania Aleksandra Szczygły, szefa BBN, i zabrał jego laptop - przypomina szef zespołu parlamentarnego.
Według byłego szefa kontrwywiadu wojskowego, raport powinien choć sygnalizować, że ABW w związku z przejęciem przez Rosję na skutek katastrofy olbrzymiego zasobu informacji na temat bezpieczeństwa Polski, a w szczególności naszych związków z NATO, decyduje o wdrożeniu odpowiednich procedur i wyciągnięciu personalnych i organizacyjnych konsekwencji. - To że nie ma na ten temat słowa, świadczy, że obecne kierownictwo nie nadaje się do pełnienia swoich funkcji, ponieważ nie podjęło zadania, które przed nim stało - ocenia Macierewicz.

Film ze zdarzenia
W raporcie znalazł się również krótki akapit na temat słynnego filmu nagranego telefonem komórkowym na miejscu katastrofy, a który został umieszczony w internecie. ABW potwierdziła, że dokonała analizy jego "tła akustycznego", w którym słychać dźwięki przypominające strzały i głosy. Wyniki przeprowadzonej ekspertyzy zna prokuratura wojskowa, której dostarczono wyniki badań. W tekście przekazanym dziennikarzom napisano jednak w liczbie pojedynczej, że "film z miejsca zdarzenia miał najprawdopodobniej na celu wzbudzenie wątpliwości odbiorców co do przebiegu wypadków". Na nasze pytanie, który to film, wyjaśniano, że chodzi o jego mutację, a nie wersję pierwotną. - Poza pierwotną wersją filmu w sieci znalazły się również jego zmodyfikowane wersje, na których dogrywano głosy, stąd nasz wniosek, że miał najprawdopodobniej na celu wzbudzenie wątpliwości odbiorców co do przebiegu wypadków - tłumaczył zastępca Bondaryka, płk Paweł Białek.
- Najpierw dokonano analizy filmu wziętego z internetu, a w październiku prokuratura otrzymała kolejną kopię od Rosjan - jeden i drugi są tożsame - mówi Antoni Macierewicz, który już w styczniu podkreślał, że próbuje się manipulować treścią filmu.
Konferencja szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego to zdarzenie raczej niecodzienne. Przy tej okazji szef ABW poinformował również o działaniach instytucji, którą kieruje, m.in. o jej działalności kontrwywiadowczej. Według niego, około 300 dyplomatów akredytowanych w Polsce to funkcjonariusze obcych służb specjalnych. - Aktywność obcych wywiadów na terenie naszego kraju pozostaje na tym samym... wysokim poziomie - oświadczył szef Agencji.

Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik 2011-03-11

Autor: au