Słońce, pozwól żyć!

Treść
Za oknem upał, ale z dostępnych środków ochłody też trzeba nauczyć się korzystać. Dlatego że klimatyzator może przyczynić się do ciężkiej choroby, a orzeźwiający skok do chłodnego zalewu doprowadzić nawet do śmierci.
Upały, które od kilku tygodni panują w naszym kraju, to wielkie wyzwanie dla organizmu człowieka. Obciążenie zaczyna się już od 25 st. C, tymczasem w ostatnich dniach temperatury przekraczają 30 st. C.
Dlatego nawet zdrowi ludzie czują osłabienie, kołatanie serca i nadmiernie się pocą. Jednak upał to najgorszy czas dla osób, które mają kłopoty z układem krążenia. Ludzie mdleją, słabną, odczuwają ból serca. Jego przyczyną jest zagęszczenie krwi spowodowane odwodnieniem. Wzrasta też skłonność do zakrzepów, co zwiększa ryzyko wystąpienia zawału oraz udaru niedokrwiennego mózgu. Przedłużające się wysokie temperatury mogą stać się nawet bezpośrednim zagrożeniem życia - jeśli nieumiejętnie korzystamy z dostępnych środków ochłody. Warto wiedzieć, że pożądany w ostatnich dniach klimatyzator może przyczynić się do ciężkiej choroby, a orzeźwiający skok do chłodnej wody może doprowadzić nawet do śmierci.
- W czasie upałów ludzie znacznie częściej słabną i omdlewają. Nierzadko sami są sobie winni: nie przestrzegają zaleceń, nie piją wody, nie przykrywają głowy, przebywają w miejscach szczególne nasłonecznionych, nie odpoczywają w ciągu dnia - mówi Małgorzata Popławska, dyrektorka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Pacjentów nawadnia się kroplówkami. Po przeprowadzeniu podstawowych badań na ogół wracają do domu. Powikłań jest stosunkowo niewiele, głównie dlatego, że - wbrew przewidywaniom - mdleją przede wszystkim ludzie młodzi i w średnim wieku. Starsze osoby najwyraźniej dostosowują się do zaleceń lekarzy, dzięki czemu karetki wyjeżdżają do nich stosunkowo rzadko.
Potwierdza to dr Bożena Kozanecka-Muzyk, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowgo w Szpitalu im. Rydygiera. Tutaj także przeważają ludzie młodzi i w średnim wieku: otrzymują kroplówki, sód, potas i jeśli wyniki badań są w normie, najczęściej tego samego dnia są wypisywani do domu.
Największe oblężenie przeżywa usytuowany w samym centrum Krakowa szpital im. Józefa Dietla przy ul. Skarbowej. Lekarka, dyżurująca w Izbie Przyjęć, nie jest w stanie udzielić nam informacji, gdyż - jak zaznacza w pośpiechu - sala jest pełna pacjentów, wymagających natychmiastowej interwencji medycznej.
Wypełnione po brzegi są także poczekalnie przychodni lekarskich. Dr Jerzy Radziszowski z przychodni w Prokocimiu nie mógł zbyt długo z nami rozmawiać, gdyż - jak wyjaśniał - na jego pomoc za drzwiami gabinetu czeka aż 38 pacjentów; niektórzy z nich skarzą się na zaburzenia krążenia i wzmożone bicie serca, muszą zatem zostać przebadani natychmiast.
Najlepiej z upałem radzą sobie dzieci. Dr Andrzej Bałaga z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu nie zauważa znaczącego wzrostu liczby małych pacjentów, trafiających tutaj z powodu upałów. Wyjątek stanowią dziewczynki w wieku 14-15 lat, którym przy wysokich temperaturach dają się we znaki dolegliwości związane z okresem dojrzewania.
Co najlepiej pić?
Podczas upałów zbawienna jest zwykła woda - i to używana na każdy sposób. Do picia, kąpieli, ochłody, zraszania czy nawilżania. Należy pić nawet 2 litry wody więcej niż czynimy to w inne dni. Powinny o tym pamiętać szczególnie osoby po 65. roku życia, ponieważ z wiekiem słabiej odczuwa się pragnienie i organizm nie zawsze daje znać o konieczności uzupełniania płynów. Wodę należy pić cały dzień małymi porcjami. Może to też być herbata owocowa lub ziołowa - byle nie z dziurawca, bo podnosi on wrażliwość skóry na światło słoneczne. Polecany jest również sok pomidorowy, zawierający sporo potasu, który tracimy w procesie pocenia się. Wskazane jest chude mleko, które dzięki zawartości wapnia sprzyja prawidłowej pracy serca.
A co z napojami alkoholowymi? - Małe, chłodne piwo albo lekki drink nie powinny zaszkodzić, ale zbyt duża ilość alkoholu może zadziałać jak toksyna - ostrzega kardiolog Janusz Kutyba. - Może doprowadzić do odwodnienia, utraty jonów potasu i magnezu, a w rezultacie do zaburzeń rytmu serca, np. migotania przedsionków.
Dr Kutyba, zachęcając do orzeźwiających kąpieli, przestrzega jednak przed zbyt gwałtownym oziębianiem ciała.
- Gdy jesteśmy rozgrzani słońcem, skok do wody jest wykluczony. Należy zanurzać się powoli: stopy, nogi, potem tułów. Inaczej może dojść do szoku termicznego, a to już jest zagrożenie dla życia - ostrzega lekarz.
Ten szok, polegający m.in. na niekontrolowanych głębokich wdechach jest spowodowany gwałtownym zetknięciem się rozgrzanego ciała z zimną wodą.
Jeśli akurat wykonaliśmy pokazowy skok, woda dostanie się do płuc; zachłyśnięcie pewne. Zdarza się też odwrotnie: niska temperatura doprowadza do bezdechu albo nawet skurczu krtani. Człowiek traci przytomność i orientację - w obu przypadkach może dojść do utonięcia.
Chłodne powietrze
Nierzadko z przytłaczającego skwaru wchodzi się do klimatyzowanego pomieszczenia, ale tu też mogą być przykre niespodzianki. Gwałtowne zmiany temperatury mogą bowiem doprowadzić do infekcji górnych dróg oddechowych, przeziębień, kataru, nieżytu gardła i nosa. Znacznie niebezpieczniejsza jest zanieczyszczona instalacja klimatyzacyjna, która zanieczyszcza również powietrze. Bakterie i grzyby przenoszone są z filtra wprost do powietrza. Najgroźniejszym skutkiem może być legionelloza, czyli choroba legionistów, nazwana tak dla upamiętnienia pierwszych ofiar. W 1976, podczas zjazdu weteranów Legionu Amerykańskiego Stanu Pensylwania w USA dziwna choroba dotknęła 186 osób, spośród których zmarło 34. Przyczyną zakażenia okazała się obecność bakterii w hotelowej instalacji klimatyzacyjnej.
Legionelloza objawia się zapaleniem płuc, które ma znacznie cięższy przebieg niż to wywoływane przez inne drobnoustroje. Towarzyszą mu: bardzo wysoka gorączka powyżej 39-40 stopni C, wodnista biegunka, silne bóle głowy, kaszel, trudności w oddychaniu, ból w klatce piersiowej, dreszcze, bóle mięśniowe, zaburzenia świadomości. Charakterystyczny dla choroby legionistów jest brak kataru, bólu gardła czy zapalenia śluzówki nosa.
Cena chłodu
Mimo tych zagrożeń w czasie upałów posiadacze klimatyzacji uważani są za szczęśliwców. - Popyt na klimatyzatory jest dużo większy niż zwykle i większy niż ubiegłego lata - mówi Witold Kociołek z firmy Palmer.
Dla polskich klientów chłodziarki powietrza są jednak trudno dostępne ze względu na cenę. Za kasetonowe i podsufitowe klimatyzatory dobrych marek trzeba zapłacić kilkanaście tysięcy złotych. W Krakowie dużą popularnością cieszą się stosunkowo tanie klimatyzatory ścienne (ok. 2 tysięcy złotych za sztukę), których nabywcami są najczęściej instytucje i większe firmy.
Dobrze sytuowani klienci indywidualni kupują przenośne klimatyzatory w cenie od ok. 1,5 tysiąca złotych; mniej zamożni wybierają klimatyzery, czyli ulepszone, obudowane wiatraczki (od 200 do 300 złotych) lub zwykłe wiatraki elektryczne, dostępne już za kilkadziesiąt złotych.
Większość dużych krakowskich firm, centrów handlowych i hal przemysłowych jest w pełni klimatyzowana, co powoduje zwiększony pobór prądu - obniżenie temperatury pochłania trzy razy więcej energii niż jej podwyższenie w okresie zimowym. Jak obliczyli specjaliści z Enionu, do 21 lipca pobór energii w Krakowie wyniósł 833 megawaty, czyli znacznie przekroczył 750 megawatów, które zanotowano w ubiegłym roku.
Komfortowe warunki w domu można sobie jednak stworzyć także bez klimatyzacji. Wystarczy zasłonić okna kotarami lub żaluzjami, włączyć wentylator i nawilżać powietrze np. rozwieszając mokre ręczniki.
Prognozy nie najlepsze; lepiej ograniczać zużycie wody
W najbliższych dniach temperatura w Krakowie i okolicach będzie utrzymywać się na poziomie 30-33 stopni - prognozuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
- Kraków nie jest teraz najgorętszym miastem w Polsce. Nasz rejon wyróżnia się jednak pod względem długotrwałości występowania wysokich temperatur - mówi Monika Kaseja, dyżurny synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Krakowie.
Susza spowodowała przeciążenie sieci wodociągowej i trudności w dostępie do wody w podkrakowskich gminach. Władze Mogilan, Zielonek i Michałowic zwróciły się już do mieszkańców o ograniczenie zużycia wody z gminnego wodociągu. Podobne kroki rozważają władze Kocmyrzowa-Luborzycy.
- Mieszkańcy wykorzystują dużo wody do podlewania upraw i do innych celów rolniczych; niektórzy zużywają nawet kilkadziesiąt kubików na godzinę. Dlatego wystąpiły problemy z zasilaniem wyżej położonych punktów odbioru wody. Gdyby ograniczyć zużycie do potrzeb gospodarstw domowych, nie byłoby żadnych kłopotów - mówi Michał Bul z Urzędu Gminy Kocmyrzów-Luborzyca.
Fala upałów powoduje poważne szkody w rolnictwie. Eksperci przewidują, że tegoroczne plony mogą zostać zmniejszone nawet o jedną trzecią.
- W tym roku plony będą mniejsze o 20-30 procent. Ubytki w Małopolsce wydają się mniejsze niż w innych regionach, ponieważ hodowane tutaj rośliny okopowe, między innymi ziemniaki są mniej narażone na skutki suszy. Prawdopodobnie najbardziej ucierpią uprawy w Wielkopolsce - mówi dr inż. Joanna Puła z Katedry Ogólnej Uprawy Roli i Roślin Akademii Rolniczej w Krakowie.
Temperatury doskwierają również zwierzętom. W sobotę padła słonica Birma z krakowskiego zoo, cierpią zwierzęta domowe. Weterynarze ostrzegają, aby nie zostawiać ulubieńców w zamkniętych nasłonecznionych pomieszczeniach. - Należy pamiętać, że zwierzęta przeżywają upał podobnie jak ludzie i należy im zapewnić minimum komfortu, czyli wodę i chłód - mówi weterynarz Tomasz Wojnar.
ELŻBIETA BOREK
DOROTA STEC-FUS
GRZEGORZ NYCZ
Ubezpieczenia
od wysuszenia
Dopiero od kilku dni rolnicy mają możliwość ubezpieczenia upraw i zwierząt gospodarskich od skutków suszy - dzięki nowej ustawie o dopłatach do ubezpieczeń, która weszła w życie 21 lipca. Wcześniej firmy asekuracyjne nie posiadały takich polis w ofercie. Rolnicy mogli się ubezpieczyć od innych katastrof naturalnych, m.in. huraganu, gradobicia, nawałnicy, lawiny, przymrozków wiosennych, ale nie od suszy, która - jak tłumaczy rzecznik PZU SA - jest zjawiskiem coraz częściej występującym w naszym klimacie i przez to trudnym do wyceny.
Z informacji towarzystw ubezpieczeniowych wynika, że pomimo dużej groźby utraty części plonów rolnicy niechętnie ubezpieczają uprawy. - Nie odnotowaliśmy wzrostu zainteresowania taką ofertą. Trochę więcej polis sprzedaliśmy jedynie po powodzi w 1997 roku - mówi Michał Witkowski, rzecznik prasowy PZU SA. (GN)
"Dziennik Polski" 2006-07-25
***
160 strażaków z Podkarpacia rozpoczęło wczoraj akcję gaszenia płonących torfowisk w miejscowości Stale (pow. tarnobrzeski, Podkarpackie). Z kilkuset hektarów torfowisk, otaczających lasy i pola uprawne, płonie ok. 6 hektarów. - Torfowiska płoną pod powierzchnią, ale nigdy nie wiadomo, w którym miejscu płomienie pojawią się na zewnątrz. Zazwyczaj czeka się, aż torfowiska same się wypalą, ale trwa to z reguły kilkanaście miesięcy, nawet do 3 lat. Teraz jednak istnieje zagrożenie rozprzestrzenienia się pożaru na okoliczne lasy i pola uprawne i trzeba szybko działać - mówi rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie Marcin Betleja. (PAP)
Autor: ea