Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śledczy z książką telefoniczną

Treść

Kilkadziesiąt nazwisk znajduje się obecnie na liście świadków niedziałającej hazardowej komisji śledczej. Są tam zarówno byli premierzy oraz obecny, ministrowie, urzędnicy, ludzie związani z branżą hazardową, jak i byli szeregowi posłowie, których na Wiejskiej już dawno nikt nie widział.
Gdy na początku grudnia Jarosław Urbaniak wnioskował, aby do kilkudziesięciu już powołanych świadków dodać ponad dwudziestu kolejnych, w tym Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna, który zaproponował, by przesłuchać przewodniczącego komisji Mirosława Sekułę, poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz ironizował, że już wszyscy wszystkich wezwali na świadków i nie pozostało mu nic innego, jak tylko wezwać Franciszka Stefaniuka, a Stefaniukowi - Arłukowicza. Nieprzypadkowo posłowie opozycji nazwali listę świadków komisji "książką telefoniczną", zwracając uwagę, że ustalenie tak znacznej liczby osób do przesłuchania ma na celu raczej sparaliżowanie prac śledczych niż pomoc w wyjaśnieniu jakiejkolwiek sprawy. Przypadkiem posłowi Platformy nie udało się wtedy pobić rekordu w przeforsowaniu największej liczby świadków naraz. Wyjątkowo postanowiono nie przyjmować wszystkich propozycji hurtem, lecz każdą kandydaturę na świadka przegłosowywać osobno. A to dlatego, że poseł Urbaniak tak bardzo się zapędził, iż nie bardzo wiedział, jak na imię ma jeden z jego świadków, co mogło budzić wątpliwości, o jaką osobę komisji chodzi. W tej sytuacji poseł PO z części swoich kandydatów, przynajmniej czasowo, się wycofał. Nie zmienia to jednak faktu, że w głowach członków komisji śledczej pozostają jeszcze, oprócz kilkudziesięciu już wezwanych mniej lub bardziej kluczowych świadków, nazwiska osób, które zamierzają dopiero wezwać przed swoje oblicze.
Biorąc pod uwagę, co legło u podstaw powołania sejmowej komisji śledczej, lista świadków nie musiała być "książką telefoniczną". Można było wezwać na przesłuchanie byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego, premiera Donalda Tuska, wiceministra finansów Jacka Kapicę oraz Mira, Zbycha, Rycha, Grzecha i jeszcze kilka osób, które znają okoliczności prac nad ustawą hazardową. To byłoby jednak zbyt proste. Skoro na liście świadków jest premier Tusk, to nie mogło oczywiście zabraknąć byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Aby z lewej strony nie było zbyt wesoło, przypomniano sobie nawet o Leszku Millerze. Jeśli wezwano by byłego wicepremiera z PO Grzegorza Schetynę, to obowiązkowo musiałby zostać też zaproszony były wicepremier z PiS Przemysław Gosiewski. Jeżeli jest były minister sportu Mirosław Drzewiecki, to nie mogło zabraknąć byłej minister sportu w rządzie PiS - Elżbiety Jakubiak. Jeśli były szef sejmowej komisji finansów Zbigniew Chlebowski, to i Aleksandra Natalli-Świat, a jeżeli Jan Vincent-Rostowski, to także Zyta Gilowska.
Przed zawieszeniem prac śledczy zdążyli przesłuchać jedynie trzy osoby: sekretarza Komitetu Stałego Rady Ministrów Małgorzatę Hirszel, zastępcę dyrektora Departamentu Służby Celnej Ministerstwa Finansów Annę Cendrowską - co ciekawe, byłą krupierkę w kasynie i prawniczkę pracującą wcześniej dla firmy prowadzącej salon bingo. Komisja przepytała także Jacka Uczkiewicza, który w rządzie SLD był wiceministrem finansów i nadzorował w tym resorcie Departament Gier Losowych i Zakładów Wzajemnych. Na liście pozostałych świadków znajdziemy m.in. Marka Oleszczuka, wieloletniego dyrektora Departamentu Gier Losowych w Ministerstwie Finansów. Departament ten zlikwidowano, a Oleszczuk stracił pracę po interwencji ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Tamten departament miał być bowiem "uwikłany". Obecnie Oleszczuk reprezentuje Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich.
Abyśmy nie myśleli, że afera hazardowa to sprawa wyłącznie Platformy Obywatelskiej, na świadków zaangażowano też szereg polityków, którzy swoje pięć minut mają już dawno za sobą. Znajdziemy np. bogatą reprezentację SLD: byłego szefa kancelarii premiera Marka Wagnera, byłego przewodniczącego komisji finansów Mieczysława Czerniawskiego, byłego ministra finansów Wiesława Ciesielskiego, byłą minister edukacji i sportu Krystynę Łybacką, byłych posłów - Piotra Gadzinowskiego, Ryszarda Maraszka, ale także i obecnego posła Marka Wikińskiego. Jest także Jan Kubik, były poseł PSL, który za rządów SLD - PSL działał w sejmowej komisji finansów. Figurują tam także byli posłowie PiS: Halina Szustak i Stanisław Ożóg oraz obecni: Krzysztof Jurgiel i Wojciech Jasiński (były minister skarbu), a także były wiceminister finansów Marian Banaś, który za rządów PiS nadzorował w MF "działkę hazardową" oraz były minister sportu w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Lipiec. Jest ponadto były wiceszef Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Robert Draba. Dodatkowo szef Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza.
Na liście świadków znajdują się także aktualni urzędnicy kancelarii premiera Donalda Tuska: minister Michał Boni i szef kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki, jak również były wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld, który stanowisko stracił po wybuchu afery hazardowej, oraz Zbigniew Derdziuk - były szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, a obecnie prezes ZUS, który miał popierać korzystne zapisy ustawowe dla "jednorękich bandytów".
Znajdują się tam także byli bądź obecni wiceministrowie skarbu nadzorujący Totalizator Sportowy, jak też osoby, które kierowały bądź kierują Totalizatorem, urzędnicy Ministerstwa Finansów. Na szczęście nie zabrakło Ryszarda Sobiesiaka, który rozmawiał w czasie tajemniczego spotkania na cmentarzu ze Zbigniewem Chlebowskim, oraz innego lobbysty branży hazardowej Jana Koska, córki Sobiesiaka - Małgorzaty, której kolejny świadek - Marcin Rosół, były szef gabinetu politycznego ministra Drzewieckiego - miał na prośbę swojego szefa załatwić pracę w zarządzie Totalizatora.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-11

Autor: wa