Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skorża: Jesteśmy zdeterminowani

Treść

Piłkarze krakowskiej Wisły rozpoczną dziś walkę o awans do prestiżowej Ligi Mistrzów. Jako pierwszy na drodze podopiecznych Macieja Skorży stanie Beitar Jerozolima, mocny, groźny, dysponujący nie tylko znacznie większym budżetem, ale i drużyną mającą w składzie kilku bardzo interesujących zawodników. - To najważniejszy moment w mojej karierze - przyznaje szkoleniowiec "Białej Gwiazdy", który w ostatnich dniach zamknął się przed światem, skupiając się tylko i wyłącznie na potyczce z Izraelczykami. W Lidze Mistrzów grały dotychczas tylko dwie polskie drużyny - Legia Warszawa (w sezonie 1995/1996) i Widzew Łódź (1996/1997). Od tego czasu wody w... Wiśle upłynęło jednak bardzo wiele, a kibice przyzwyczaili się, że najbardziej prestiżowe i intratne zarazem pod względem finansowym rozgrywki cieszą innych. "Biała Gwiazda" próbowała dostać się do nich kilka razy. Każda z tych prób kończyła się jednak niepowodzeniem, mniej lub bardziej bolesnym. Mniej, gdy na drodze krakowian stawały potęgi hiszpańskiej piłki, czyli Barcelona i Real Madryt. Z "Katalończykami" wiślacy stoczyli przed własną publicznością ekscytujący pojedynek, ostatecznie przegrany 3:4, z "Królewskimi" polegli już wyraźnie. Mocno na ich kondycji odbiły się za to porażki z Anderlechtem Bruksela i Panathinaikosem Ateny. W konfrontacji z Belgami zabrakło... pieniędzy i mądrej polityki transferowej. Zamiast i tak dobrą drużynę wzmocnić, działacze przed superważnym starciem osłabili ją, w efekcie awans przeszedł wiślakom koło nosa. Pięciu minut zabrakło natomiast w konfrontacji w Grekami. Drużyna spod Wawelu przegrywała w Atenach 1:2, ale to był wynik doskonały (u siebie wszak wygrała 3:1). Niestety, w końcówce sprawę wziął w swe ręce sędzia Michael Riley, który nie uznał bramki zdobytej przez Marka Penksę (byłoby miło kiedyś dowiedzieć się, dlaczego), a potem gospodarze wykorzystali błędy wiślaków i przechylili szalę na swoją korzyść. - To był dziwny mecz, sam mogłem w nim strzelić chyba z pięć bramek - wspomina Marek Zieńczuk, i ma oczywiście rację. Pomocnik Wisły pudłował jednak w idealnych sytuacjach, jego koledzy nie popisali się w ostatnich fragmentach, w efekcie pewny awans przeszedł im koło nosa. Dziś Zieńczuk wierzy jednak, że upragniony sukces uda się wreszcie osiągnąć. Lewy pomocnik ma za sobą najlepszy sezon w karierze, drużyna sięgnęła po tytuł w imponującym stylu i wydawało się, że potrzeba tylko delikatnie ją uzupełnić, a temat "Liga Mistrzów" stanie się aktualny jak nigdy. Latem krakowscy działacze poskąpili jednak pieniędzy na transfery. Wydali dokładnie zero (!), choć trener Skorża dawał do zrozumienia, że potrzebuje m.in. rozgrywającego, wysokiego napastnika i bramkarza, a do tego stracili trzech ważnych graczy - Dariusza Dudkę, Adama Kokoszkę i Jeana Paulistę. W efekcie zespół jest słabszy niż w minionych rozgrywkach, do tego nie miał szczęścia w losowaniu, już w drugiej rundzie kwalifikacji trafiając na silnego rywala. Bo Beitar bezsprzecznie takim jest. Ma ogromne ambicje, latem przeznaczył na transfery kilka milionów dolarów, a wszystko po to, by do LM awansować. O jakości gry zespołu decydują pomocnicy Barak Itzhaki, który wrócił do Izraela po krótkim pobycie w belgijskim Genk oraz doskonale znany kibicom Derek Boateng z Ghany, bardzo groźni są napastnicy Sebastian Abreu (Urugwajczyk to jedna z gwiazd drużyny) i Toto Tamuz. Ogółem Ithzak Shum dysponuje mocną i wyrównaną kadrą, w której najsłabszą formacją zdaje się być defensywa. I można by to wykorzystać, gdyby Wisła posiadała więcej niż... jednego klasowego napastnika. Czy Paweł Brożek w pojedynkę ją sforsuje? - Spodziewam się wyrównanej walki, szanse obu drużyn oceniam pół na pół - mówi Shum. A Skorża? Nie lamentuje nad brakiem wzmocnień, choć mógłby. - Jesteśmy mocno zdeterminowani, by w tym sezonie osiągnąć sukces, czyli obronić mistrzostwo Polski i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mamy za sobą dobrze przepracowany okres przygotowawczy, jestem zadowolony z formy drużyny - przyznaje. Humor trenerowi popsuło jedynie odwołanie pierwszej ligowej kolejki, bo liczył, iż potyczka z Ruchem Chorzów będzie dla jego podopiecznych świetnym przetarciem przed meczem z Beitarem. Tak się jednak nie stało, piątkowe spotkanie nie doszło do skutku, a Skorża postanowił zamknąć zespół przez światem. - Musimy się wyciszyć - zapowiedział i od tego dnia kibice i dziennikarze nie mieli wstępu na zajęcia wiślaków. Szkoleniowiec chciał w spokoju popracować nad taktyką, a czy szykował coś specjalnego - zobaczymy. Na pewno nie zaskoczy składem, bo po letnich osłabieniach dysponuje wąską kadrą, w której podział na zawodników podstawowych i rezerwowych jest wyraźny. Pewien znak zapytania można było postawić tylko przy obsadzie prawej pomocy, na której raczej wystąpi Rafał Boguski. Niby Wojciech Łobodziński już zapomniał o urazie, ale ma treningowe zaległości i rozpocznie na ławce rezerwowych. Poza tym na murawie pojawi się jedenastka, która w ubiegłym sezonie sięgnęła po mistrzostwo Polski, z wyjątkiem oczywiście Dudki. Szanse? Beitar to niezły zespół, można zatem spodziewać się niezwykle zaciętej walki. To pewne. Wynik jest sprawą otwartą, więcej będziemy wiedzieli tuż przed godziną 22.00, gdy rozlegnie się ostatni gwizdek sędziego. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-07-30

Autor: wa