Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sejm czy Naród

Treść

Sejm zdecyduje dzisiaj o procedurze ratyfikacji przez Polskę unijnego traktatu lizbońskiego - czy będzie ogólnonarodowe referendum, czy może ratyfikacja traktatu przez parlament. Posłowie wszystkich klubów zachwalali wczoraj jego zapisy. Za ratyfikacją przez parlament opowiedziały się podczas debaty: Platforma Obywatelska, Lewica i Demokraci oraz Polskie Stronnictwo Ludowe. O tym, jak dzisiaj zagłosuje, zastanawiało się jeszcze Prawo i Sprawiedliwość, mimo że jeszcze we wtorek, formułując projekt uchwały, reprezentanci wszystkich klubów w Prezydium Sejmu zgodnie opowiedzieli się za parlamentarną drogą ratyfikacji traktatu. Rzadko kiedy wśród posłów wszystkich klubów panuje taka zgoda, jaka zapanowała wczoraj wokół ratyfikacji unijnego traktatu lizbońskiego. "Bezpieczeństwo energetyczne", "zwiększenie kompetencji krajowych parlamentów", "wzmocnienie spójności Unii na arenie międzynarodowej" - to tylko niektóre z argumentów, które według reprezentantów klubów świadczą o korzyściach, jakie traktat ma przynieść naszemu krajowi. Wczorajsza debata była jednak tylko przygrywką do tego, co będzie na następnym posiedzeniu Sejmu, kiedy ma odbyć się dyskusja, a następnie głosowanie nad rządowym projektem ustawy o ratyfikacji. Wczoraj debatowano jedynie o sposobie, w jaki ratyfikacja się odbędzie - czy przez referendum, czy też na drodze parlamentarnej. - Referendum w sprawie ratyfikacji traktatu nie jest potrzebne - uważa marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO), który uzasadniał przygotowany przez Prezydium Sejmu projekt uchwały w sprawie procedury ratyfikacji. Jak wyjaśniał marszałek, Polacy wypowiedzieli się już, biorąc udział w referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. - To właśnie w referendum Polacy zdecydowali o członkostwie Polski w Unii Europejskiej wraz z licznymi konsekwencjami tego kroku i teraz w obliczu takiej konsekwencji się znaleźliśmy - mówił Komorowski. Zgodnie z projektem uchwały, którą dzisiaj przegłosuje Sejm, ratyfikacja traktatu zostałaby przeprowadzona przez parlament i wymagać będzie poparcia dwóch trzecich głosów przy obecności przynajmniej połowy ustawowej liczby posłów. Analogiczne warunki powinny być spełnione, aby ratyfikacja przeszła w Senacie. Przegłosowana przez Sejm rządowa ustawa o ratyfikacji wymagać będzie jeszcze podpisu prezydenta. Choć we wtorek Prezydium Sejmu jednogłośnie - jak obwieścił marszałek Komorowski - zaakceptowało projekt uchwały o parlamentarnej drodze ratyfikacji traktatu reformującego, to już podczas debaty nie usłyszeliśmy tak jednoznacznych deklaracji wszystkich klubów w tej sprawie. Bo choć Polskie Stronnictwo Ludowe, Lewica i Demokraci, a przede wszystkim Platforma Obywatelska stanowczo opowiedziały się za sejmową uchwałą, a więc za ratyfikacją traktatu przez parlament, a nie w trybie referendum, to już unik zrobiło Prawo i Sprawiedliwość. - Po analizie, które rozwiązanie będzie korzystniejsze dla Polski, podejmiemy decyzję, która zostanie wyartykułowana w Sejmie - mówił poseł PiS Karol Karski, kończąc swoje przemówienie w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości, wyłuszczając wcześniej, jakie to korzystne rozwiązania dla Polski miały być zawarte w traktacie. Harce przed głosowaniem Wątpliwości co do zaproponowanego przez Prezydium Sejmu sposobu ratyfikacji traktatu reformującego oraz samej treści traktatu zgłaszali w czasie zadawanych pytań niektórzy posłowie PiS, m.in. Krystyna Grabicka, Anna Sobecka, Artur Górski, Antoni Macierewicz czy Jarosław Żaczek, pytając np., dlaczego rządowi i Platformie Obywatelskiej tak spieszy się z ratyfikacją, choć mamy na to rok i możemy poczekać, jak proces ratyfikacji przebiegnie w innych krajach, zwłaszcza że jego wejście w życie uzależnione jest od ratyfikacji przez wszystkich członków UE. Referendum domagała się Anna Sobecka. - Czy wolno władzom Rzeczypospolitej pomijać głos Narodu? Traktat godzi w interesy państwa polskiego, bo przekształca Unię Europejską w superpaństwo - mówiła Sobecka, przypominając, że referendum w tej sprawie przeprowadzi Irlandia, którą za wzór stawiał sobie premier Donald Tusk. Działania tych posłów PiS można jednak określić mianem harców, i to harców za przyzwoleniem kierownictwa partii. Prezes PiS Jarosław Kaczyński jasno bowiem zadeklarował wczoraj, że jest za tym, aby to parlament "możliwie jak najszybciej" zdecydował o ratyfikacji traktatu lizbońskiego. - Ogromna większość Polaków jest usatysfakcjonowana obecnością w Unii Europejskiej i w związku z tym popiera także traktat, który jest bardzo daleki od ideału - żeby było jasne. Jest jednak pewnym faktem, został przez Polskę podpisany, w związku z tym trzeba tę sprawę po prostu załatwić, a nie robić kolejne społeczne starcie, nie do końca w moim przekonaniu potrzebne - tłumaczył Jarosław Kaczyński. Jak dodał, w partii toczy się dyskusja o sposobie ratyfikacji traktatu i są osoby, które w sprawie traktatu mają odmienne zdanie. Dlatego też, jak zapowiedział, posłom PiS zostanie najprawdopodobniej pozostawiona swoboda głosowania - kalkulując zapewne, jak zadowolić wyborców PiS, którzy opowiadają się za traktatem, a także tych, którzy są przeciw. Brakowi jasnej deklaracji PiS podczas debaty w sprawie poparcia parlamentarnej drogi ratyfikacji "dziwił się" marszałek Komorowski, który triumfalnie ogłosił, że przecież kilka chwil wcześniej usłyszał, jak Jarosław Kaczyński wyraźnie opowiedział się za ratyfikacją przez parlament. - Każdy może chcieć mieć dwie twarze: zapalić świeczkę Romanowi Giertychowi, a Unii Europejskiej ogarek. Ale jeżeli ktoś chce mieć dwie twarze, to może okazać się, że nie ma żadnej - punktował politycznych przeciwników Komorowski. Posłom dopytującym o przyczynę ekspresowego trybu ratyfikacji traktatu marszałek odpowiadał natomiast, że o żadnym pośpiechu mowy nie ma, a wręcz można zapytać, "dlaczego tak wolno". Do ratyfikacji traktatu Sejm będzie gotowy już na następnym posiedzeniu rozpoczynającym się 12 marca. Tego dnia Sejm zorganizuje konferencję na temat konsekwencji ratyfikacji traktatu z udziałem przedstawicieli rządu, ludzi nauki oraz organizacji pozarządowych. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-02-28

Autor: wa