Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sejm chce wezwać do ratyfikacji

Treść

Posłowie przegłosują, czy zajmą się dziś projektem rezolucji wzywającej prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ratyfikacji traktatu lizbońskiego. W trakcie konsultacji w sprawie ustalenia treści projektu rezolucji, przeprowadzonych z klubami parlamentarnymi przez Prezydium Sejmu, jej poparcie zadeklarowały Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe oraz klub Lewica. Większość, która poparła projekt rezolucji wzywającej prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ratyfikacji traktatu z Lizbony, wskazuje na to, że już dzisiaj będziemy świadkami sejmowej debaty nad rezolucją. Zgody na wezwanie prezydenta do ratyfikacji traktatu nie ma ze strony klubu Prawa i Sprawiedliwości, który argumentował, że uchwała niczego nie wnosi. Tym bardziej że prezydent deklarował poparcie dla traktatu. Wstrzymanie się z ratyfikacją miało natomiast, w sytuacji irlandzkiego "nie" dla traktatu, wyrażać troskę o "jednomyślne podejmowanie decyzji przez wszystkich członków Unii Europejskiej". Pozostałe kluby zapowiadały poparcie tej inicjatywy. "Sejm, podkreślając, że decyzja dotycząca przyjęcia traktatu jest suwerennym rozstrzygnięciem każdego państwa członkowskiego UE, zwraca się do prezydenta o uwzględnienie woli obu izb parlamentu i o jak najszybsze zakończenie procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony, a także o czynne wspieranie jego ratyfikacji w pozostałych państwach członkowskich UE" - przewiduje projekt rezolucji. Znajduje się tam także stwierdzenie, iż "polska racja stanu wymaga silnej, demokratycznej i otwartej Unii Europejskiej" oraz że "wejście w życie Traktatu z Lizbony przyczyni się do umocnienia i usprawnienia UE, a także umożliwi jej rozszerzenie i pozwoli na głębszą integrację". W związku z tym "Sejm stoi na stanowisku, że proces ratyfikacji traktatu powinien być kontynuowany". Prezydent Lech Kaczyński mówił o bezprzedmiotowości ratyfikacji traktatu w sytuacji, gdy "nie" powiedziała Irlandia. Jeżeli natomiast Irlandczycy zmieniliby zdanie, przeszkód w ratyfikacji dla prezydenta już by nie było. Chyba że nie powstałaby tzw. ustawa kompetencyjna, o której dyskutowali w Juracie prezydent z premierem. Prawo i Sprawiedliwość domagało się, aby w ustawie zawrzeć zapisy, które utrudniłyby odejście od tego, co Polska wynegocjowała w traktacie. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapowiadał, że projekt ustawy mógłby trafić do Sejmu po wakacjach. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-07-10

Autor: wa