Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Scenariusz filmu ma antypolską i antypatriotyczną wymowę

Treść

Z Mariuszem Wójtowiczem-Podhorskim, pełnomocnikiem wojewody pomorskiego ds. rewitalizacji Westerplatte, autorem mającej ukazać się drukiem monografii walk o Westerplatte, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler Czy ktokolwiek z ekipy filmowej realizującej antypolski film "Tajemnica Westerplatte" w reżyserii Pawła Chochlewa kontaktował się z Panem lub kimś ze Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w sprawie konsultacji historycznych odnośnie do scenariusza filmu? - Nie. Nikt z nami się nie kontaktował. O tym, że w ogóle taki film ma powstać, dowiedzieliśmy się podczas przypadkowego spotkania z filmowcami na Westerplatte w lipcu bieżącego roku. Filmowcy nie byli zainteresowani naszymi zbiorami oraz archiwum. Mówili: "My wszystko wiemy", oraz twierdzili, że pracują nad scenariuszem od trzech lat, a także że konsultowali się z ostatnimi żyjącymi obrońcami Westerplatte i rodzinami już nieżyjących, co jest kłamstwem. Jak się bowiem później zorientowaliśmy, filmowcy nie konsultowali się ani z westerplatczykami, ani z krewnymi obrońców. Tego samego dnia spotkałem się z filmowcami przy kolacji, gdzie szybko okazało się, iż ich wiedza dotycząca Westerplatte jest bardzo znikoma. Dla żartu zacząłem więc opowiadać różne wymyślone ad hoc rzeczy na temat obrony Składnicy, a oni to skrzętnie notowali, myśląc, że to prawda. Reżyser zresztą bardzo szybko znalazł się pod wpływem alkoholu, stał się bardzo gwałtowny, gestykulował i wstawał od stołu. Uznałem, iż dalsza rozmowa nie ma większego sensu. To nie są ludzie, którzy mogą realizować filmy o polskiej historii. Wychodząc z kolacji, za swoje zachowanie przepraszał mnie reżyser Chochlew, producent Robert Żołędziewski, a wszystkiemu przypatrywał się z lekkim zażenowaniem Allan Starski. Swoją drogą - jestem bardzo zdziwiony, że pan Starski bierze udział w tak skandalicznym projekcie, jak i tym, iż znaleźli się aktorzy gotowi odegrać tak haniebne role, a są to m.in. Bogusław Linda, Paweł Małaszyński, Robert Więckiewicz, Jan Peszek, Andrzej Grabowski czy Robert Żołędziewski, zarazem wspomniany producent filmu. Co szczególnie poraziło Pana w scenariuszu tego filmu? - 14 sierpnia br. zostałem poproszony przez kancelarię premiera, jako jeden z wielu ekspertów, o zaopiniowanie tego scenariusza pod kątem historycznym. W eksplikacji, czyli osobistym opisie filmu, Paweł Chochlew - reżyser, scenarzysta, a równocześnie w tych rolach całkowity debiutant, pisze takie rzeczy, że włos się jeży na głowie. Stwierdza, że patriota jest osobą zaślepioną, a patriotyzm porównuje do współczesnego terroryzmu. Pisze, iż pojęcie patriotyzmu "należałoby przedefiniować na użytek przyjaźniejszej przyszłości". Chochlew podaje, że fabuła jego scenariusza oparta jest na faktach. Pisze: "W scenariuszu wiernie odtworzyłem tamte wydarzenia, które były tak emocjonujące, że nie potrzebowały przesadnego koloryzowania", oraz że film skierowany jest do młodzieży i ma charakter edukacyjny. Wśród 118 stron, jakie dostałem, co najmniej 80 procent to totalna fikcja, epizody, które nigdy nie miały miejsca i przede wszystkim atakujące patriotyzm i polską historię. Jak przedstawieni są tutaj sami westerplatczycy? - Gdyby ktoś miał zlecić scenariusz, który byłby ohydny, wulgarny i niszczący legendę westerplatczyków, to tutaj otrzymałby realizację takiego zamówienia. Westerplatczycy pokazani są bowiem w scenariuszu jako banda zdemoralizowanych degeneratów. I to bez mała niemal wszyscy bez wyjątku - od mjr. Henryka Sucharskiego, przedstawionego jako psychopata, przez kpt. Franciszka Dąbrowskiego jako m.in. nałogowego alkoholika, po podoficerów oraz szeregowców - sadystów, zboczeńców i tchórzy. Jestem zdziwiony, że obrona Westerplatte według scenariusza trwa aż siedem dni, bo gdyby była taka, jak przedstawił to Chochlew, to powinna trwać siedem minut. Żołnierze, kiedy nie strzelają do Niemców, a robią to rzadko, to strzelają do siebie albo biją się na pięści, zazwyczaj, cytując za autorem, "pijani jak bela". Tak wygląda scenariusz. Jedną z większych scen batalistycznych stanowi walka polskich żołnierzy z ich kolegami dezerterami w budynku elektrowni. To są rzeczy wzięte z powietrza, coś takiego nie miało miejsca. Dowiedziałem się później, że dostałem do zaopiniowania jedną z łagodniejszych wersji scenariusza, który został wcześniej poprawiony. Jestem ciekaw, jak wyglądała zawartość poprzednich wersji. Scenariusz dowodzi całkowitej nieznajomości historii obrony, ale i szczegółów koniecznych do tego, by podjąć się wyzwania napisania scenariusza jednej z najważniejszych bitew w polskiej historii. Mylone są w nim nazwiska (to nie są literówki), a także stopnie żołnierzy. Widać także wyraźnie nieznajomość w topografii Westerplatte i obiektów. Obca jest także wiedza na temat broni i wyposażenia wojskowego. Chochlew uderza więc z premedytacją w dobre imię żołnierza polskiego? - Tak. Stworzony obraz polskiego żołnierza i oficera Wojska Polskiego jest porażający. Polski żołnierz jest niemal ciągle pijany, ordynarny, chamski, niezdyscyplinowany, strzelający w afekcie do własnych żołnierzy, jak i do przełożonych lub też grożący mu bronią. Żołnierze, którzy w rzeczywistości dzielnie walczyli, w scenariuszu okazują się dezerterami, wychudzonymi, wystraszonymi tchórzami i złodziejami. Są też tacy, którzy, jak wiemy z historii, po bombardowaniu 2 września leżeli ciężko ranni w koszarach w punkcie opatrunkowym, ale nie w scenariuszu Chochlewa. Tu są w pełni sił do końca walki. Zatrważający jest obsceniczny obraz niskiego morale polskich żołnierzy z Westerplatte, oglądających pornograficzne karty, które oblewają wódką, całują i liżą. Żołnierze zazwyczaj notorycznie przeklinają, po pijanemu strzelają do Niemców, również po pijanemu kąpią się nago w morzu i nago biegają po Westerplatte pod ogniem nieprzyjaciela, kradną jedzenie lub oddają mocz na portret marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. "Uświęcenie" filmu ostatnią sceną pokazującą Papieża Jana Pawła II na Westerplatte w 1987 r. to już nie tylko hipokryzja, ale ewidentny atak na jego ważne przesłanie do młodzieży ze słowami: "Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych". Jak brzmią, po tak przedstawionym w filmie obrazie obrony Westerplatte, pamiętne słowa Papieża? Jak przedstawia się scenariusz filmu "Tajemnica Westerplatte" na tle scenariusza filmu Stanisława Różewicza "Westerplatte" z 1967 roku? - Scenariusz ten nawet w najmniejszym stopniu nie dorównuje scenariuszowi filmu Stanisława Różewicza "Westerplatte", którego konsultantami było trzech westerplatczyków. W filmie Różewicza, choć z mocno pomieszaną chronologią zdarzeń, a także wieloma wówczas celowymi i koniecznymi z punktu widzenia PRL-owskiej propagandy przeinaczeniami, można jednak każdy epizod przypisać do relacji zamieszczonych w publikacji Zbigniewa Flisowskiego "Westerplatte". Ponadto łatwo można zidentyfikować ponad kilkadziesiąt nazwisk obrońców. W scenariuszu Chochlewa jest to zaledwie kilkanaście nazwisk, w zdecydowanej większości negatywnie przedstawionych. Ponadto Paweł Chochlew przyznał się, że scenariusz oparł głównie na materiałach Stanisławy Górnikiewicz-Kurowskiej, z którą się konsultował przy tworzeniu scenariusza. Jest to była oficer Służby Bezpieczeństwa, która, jak wiadomo mi z prasy, była m.in. szkolona tuż po wojnie przez NKWD w specjalnym ośrodku pod Warszawą. Inwigilowała środowisko westerplatczyków przez kilkadziesiąt lat, zarazem skutecznie je skłócając. Ma też swój niemały udział w fałszowaniu historii Westerplatte oraz szkalowaniu dobrego imienia wielu westerplatczyków. Nie można wykluczyć, że niejeden z przedstawionych w scenariuszu "faktów" był przez nią inspirowany. Jak to się dzieje, że w ogóle dopuszcza się u nas do realizacji takie filmy i dostają one dotacje z Instytutu Sztuki Filmowej? - Nie rozumiem, dlaczego Państwowy Instytut Sztuki Filmowej przyznał aż 3,5 mln zł na tak szkodliwy historycznie i społecznie, antypolski film. Dziwi też, jak to się dzieje, że debiutant bierze się za taki film i znajduje na to pieniądze. Moim zdaniem, film ten, o ile powstanie, a nie jest to wykluczone, na pewno spotka się z bardzo ostrą krytyką ostatnich żyjących obrońców Westerplatte, rodzin westerplatczyków, a także środowisk kombatanckich, wielu instytucji kulturalnych i organizacji. Film powstały na kanwie scenariusza Pawła Chochlewa byłby wulgarnym, ordynarnym, brutalnym atakiem na legendę Westerplatte, mającym na celu zniszczyć nie tylko ją, ale przede wszystkim oczernić i zhańbić żołnierzy walczących nie tylko na Westerplatte, ale wszystkich Polaków walczących w czasie II wojny światowej. Film miałby ponadto silną antypolską i antypatriotyczną wymowę. To ostatnie przyznaje zresztą Chochlew w swojej eksplikacji. Dziękuję Panu za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-30

Autor: wa