Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sandomierzanie kontra Skarb Państwa

Treść

Sądzenie się z rządem nie będzie ani szybkie, ani łatwe, ale powodzianie z Sandomierza i okolic, którzy stracili dorobek życia i zdecydowali się pozwać Skarb Państwa za zaniedbania, liczą na wygraną i rekompensaty. Mają też nadzieję, że bezprecedensowa sprawa skłoni innych poszkodowanych do pójścia w ich ślady i pozwoli wyegzekwować odszkodowania za poniesione straty.
Tylko w Sandomierzu do zbiorowego pozwu przeciwko Skarbowi Państwa zdecydowało się przyłączyć kilkadziesiąt osób, ta grupa wciąż się powiększa. Są wśród nich przedsiębiorcy, którym zalało firmy, oraz mieszkańcy miasta, którym powódź zabrała cały dobytek. Większość straciła dorobek życia, a przedsiębiorcy wciąż ponoszą koszty działalności gospodarczej, mimo że jej nie prowadzą, bo żywioł zniszczył ich miejsca pracy. Nie mogą też liczyć na preferencyjne kredyty, nie zostali zwolnieni z płacenia podatków i składek ZUS-owskich. Dotyczy to także pracodawców zatrudniających więcej niż 10 osób. Twierdzą, że do tej pory rząd nie zaoferował im żadnej pomocy.
Mydlenie oczu
Przedsiębiorcy mają za złe ekipie Donalda Tuska, że nie stosuje się także do unijnych dyrektyw, które nakładają obowiązki związane z ochroną przeciwpowodziową. Są przekonani, że tegorocznej powodzi można było uniknąć, gdyby zapobiegliwie pogłębiono koryto Wisły i systematycznie prowadzono remonty oraz modernizację wałów przeciwpowodziowych. - Teraz rząd w przedwyborczej gorączce próbuje robić dobrą minę do złej gry i zamydlić ludziom oczy pieniędzmi, które z łaską, i nie w takiej, jak zapowiadano, kwocie docierają do poszkodowanych. Nie tędy droga, ludzie nie dadzą się zwieść. Za zaniechania i błędy trzeba będzie w końcu zapłacić - uważa Zbigniew Rusak, przedsiębiorca, jeden z inicjatorów pozwu przeciw Skarbowi Państwa. Jego zdaniem, o tym, że były zaniedbania w infrastrukturze powodziowej, wiedzieli wszyscy: parlamentarzyści, marszałkowie Senatu, Sejmu, poszczególni ministrowie, a także dyrektorzy zakładów melioracyjnych. Ale nikt z tym nic nie zrobił. Wystarczy przypomnieć tylko szokujące wyniki kontroli NIK dotyczące województw małopolskiego i świętokrzyskiego, opublikowane z końcem grudnia 2009 roku, gdzie czarno na białym Izba wymienia zaniedbania, których skutkiem mogą być powódź i szkody. - Jak wynika z raportu NIK, doszło do bardzo poważnych uchybień głównie w kwestii braku bezpieczeństwa przeciwpowodziowego mieszkańców związanych z tym terenem - wskazuje przedsiębiorca z Sandomierza. W ocenie kontrolerów NIK, zaniedbano kontrole wałów przeciwpowodziowych oraz konserwację i utrzymanie strumieni, potoków i przydrożnych rowów. Najwyższa Izba Kontroli ostrzegała, że w tej sytuacji każda następna powódź może wywołać ogromne straty. Tak też się stało, na co wcale nie trzeba było długo czekać.
Teraz jak najszybciej trzeba powrócić do kompleksowej ochrony przed powodzią. To powinna być inicjatywa rządu, ponieważ nie da się wszystkiego złożyć na barki samorządu. Trzeba też sięgnąć po pieniądze unijne, bo bez tego też się nie uda. Może się bowiem okazać, że przyszłe powodzie będą jeszcze bardziej tragiczne w skutkach dla społeczeństwa. Warto w tym kontekście przypomnieć działania zmarłej tragicznie pod Smoleńskiem Grażyny Gęsickiej, minister rozwoju regionalnego w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, której projekty inwestycyjne warte ponad pół miliarda euro wdrożone w życie przynajmniej w części mogłyby zabezpieczyć przed powodzią mieszkańców południowo-wschodniej Polski. Projekty te aż w 80 procentach mogły zostać dofinansowane ze środków unijnych. Wśród tych strategicznych inwestycji przewidziany był m.in. projekt dotyczący środkowej Wisły, którego realizacja miała ochronić obszary znajdujące się w obrębie sześciu województw. Tymczasem w lutym 2008 r. Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego w rządzie Donalda Tuska, lekką ręką skreśliła ten projekt z listy, podobnie jak wiele innych. Warto też przypomnieć, że w 2008 r. Sejm na wniosek PO i PSL odrzucił prezydencki projekt ustawy o utworzeniu Funduszu Pomocy Ofiarom Klęsk Żywiołowych dla osób poszkodowanych. Tego typu projekt przydałby się zwłaszcza teraz, kiedy pomoc powodzianom deklarowana przez rząd pozostawia wiele do życzenia.
Ruszy lawina pozwów
Inicjator wyegzekwowania od państwa odszkodowań za straty poniesione w powodzi zachęca innych poszkodowanych do przyłączenia się do pozwu. Bardzo skromna pomoc finansowa zaoferowana przez rząd w żaden sposób nie rekompensuje strat poniesionych przez przedsiębiorców i innych mieszkańców Sandomierza i okolic. Zapowiada, że lawina pozwów przeciw rządowi ruszy po 19 lipca, z chwilą wejścia w życie ustawy o możliwości składania pozwów zbiorowych, i rząd powinien być na to przygotowany, konstruując budżet.
Jak zauważa Zbigniew Rusak, powódź może się powtórzyć, i to szybko, a wtedy wszystkie prace wykonane po powodzi pójdą na marne. - Byłem wczoraj na wałach i widziałem wyrwę, która spowodowała zalanie prawobrzeżnej części Sandomierza. Nadal nie jest ona w żaden sposób zabezpieczona. Tymczasem na Wiśle w tej chwili jest wysoka woda, prawie równo z brzegami. Nie daj Boże, przybór około jednego metra wody i mamy gotową powtórkę z powodzi. Walczę o swoje i o dobro ludzi, bo za miesiąc czy za rok może być to samo - niepokoi się Rusak. Jest przekonany, że sprawa z rządem jest do wygrania, tym bardziej że nie pierwszy raz wygrał z administracją rządową. - Dwa lata temu wygrałem w sądzie z wojewodą, który bezprawnie uchylił pozwolenie na budowę hotelu z restauracją w Sandomierzu wydane przez starostę. Zaskarżyłem decyzję. Sprawa trafiła do sądu administracyjnego i po dwóch latach wygrałem łącznie z wyrokiem Sądu Kasacyjnego w Warszawie. To pokazuje, że ze Skarbem Państwa też można wygrać - komentuje Zbigniew Rusak. Jak podkreśla, pozew przeciwko rządowi jest po to, by pomóc ludziom, którzy niejednokrotnie się boją, czują się bezradni, nie wiedzą, że mają prawo skarżyć rząd. W najbliższym czasie zostanie podpisana umowa z jedną z kancelarii adwokackich w Krakowie, która będzie prowadzić sprawę powodzian z Sandomierza przeciwko Skarbowi Państwa.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-06-29

Autor: jc