Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Salon Poezji po wakacjach

Treść

Wczoraj Anna Dymna otworzyła już 207., pierwszy powakacyjny Krakowski Salon Poezji. Punkt 10.45 ogłosiła rozpoczęcie siódmego, tak jest, siódmego z rzędu sezonu salonowego. Rzekła, iż jest dobrze, gdy w samym środku niepoczytalnie zmieniającego się świata istnieją punkty stałe, niezmienne, punkty nieruchome, jak złociste foyer Teatru Słowackiego, gdzie od siedmiu lat, prawie w każdą niedzielę - nie licząc wakacji i kilku świąt nie do ominięcia - ludzie spotykają się, by celebrować znakomity gatunek konserwatyzmu: słuchanie wierszy. Tak, jest dobrze. I wczoraj rano było dobrze. Anna Radwan-Gancarczyk i Juliusz Chrząstowski czytali poezję, zaklinając lato. Żeby nie odchodziło, żeby poczekało chwilę, albo usiadło na dłużej, nawet na dwa tygodnie, przed ostatecznym odejściem. Czytali pysznie. Czytali frazy poetów tak wielu, że wszystkich nie wymienię. Były słowa Czechowicza i Gałczyńskiego, Kochanowskiego i Leśmiana, Miłosza, Słonimskiego i Tuwima... Jeśli ucho mnie nie zmyliło, wybrzmiały też zawrotne zdania Brunona Schulza. Czy tak? W każdym razie - zaczęło się! Kazimierz Moszyński na flecie i Ewa Wolak-Moszyńska na fortepianie, grali nuty Chopina, Roussela i Masseneta. Aktorzy czytali zdania, co były naszą prośbą o odwleczenie końca. Udało się! Wystartowały Salony - końca na razie nie będzie. A Anna Radwan-Gancarczyk uśmiechała się do szatańsko zakręconych wersów Młodożeńca tak, że deszcze póki co nie nadejdą. A za tydzień na Salonie - promocja drugiej już salonowej księgi, księgi z drugą setką salonowych felietonów niejakiego Głowackiego Pawła, i z mrowiem innych jeszcze, fotograficzno-tekstowych atrakcji. Wystąpią: Zbigniew Zamachowski, Bronisław Maj, Krzysztof Orzechowski, Józef Opalski i wspomniany felietonista. Jak mawiał Piotr Skrzynecki, który nigdy się nie zmieniał: przybywajcie! (GP) "Dziennik Polski" 2007-10-01

Autor: wa