Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rzeka przyciąga

Fot. Anna Kaczmarz

Treść

Wspólna akcja "Dziennika Polskiego" i TVP3 Kraków: "Twarzą do Wisły". Nocne rejsy po Wiśle, oświetlenie bulwarów, uruchomienie tramwaju wodnego, powstanie ścieżek rowerowych - to tylko niektóre pomysły na lepsze wykorzystanie rzeki i nabrzeża. Wisła przyciąga mieszkańców i turystów. Miasto dotychczas zrobiło niewiele, aby przyciągnąć ich na brzeg.



Wraz z TVP3 Kraków rozpoczynamy wspólną akcję "Twarzą do Wisły". Chcemy, aby jej efektem było podjęcie decyzji, które sprawią, że odwrócenie się Krakowa w stronę rzeki stanie się faktem. Na razie od lat dużo się o tym mówi, ale realizacja planów idzie opornie.

- Zagospodarowanie wiślanych bulwarów zostało wpisane w strategię rozwoju turystyki w Krakowie. Miasto przygotowuje dodatkowe miejsca cumownicze dla jednostek pływających, które będą proponowane przedsiębiorcom. Będą oni mogli również wystąpić o umieszczenie pali cumowniczych we wskazanych przez siebie miejscach. To jednak wydłuży procedury. Takich decyzji nie można otrzymać od ręki, ponieważ ich wydanie zależy od kilku urzędów. Poza tym ma zostać wytyczona trasa dla rejsów nocnych. Planowane jest też odpowiednie oświetlenie bulwarów. Systematycznie będą także powstawać wzdłuż brzegu nowe ścieżki rowerowe - wylicza Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki.

Od zeszłego roku na wiślanych bulwarach zmieniło się jednak niewiele. W dużych miastach Europy przy brzegu wielkich rzek zacumowane są rzędy statków i łodzi, nabrzeże tętni życiem. W Krakowie wybór jest mizerny. W sezonie letnim w rejsy po Krakowie albo do Tyńca wypływa wiekowy statek "Nimfa", cumujący przy moście Grunwaldzkim. Ostatnio coraz popularniejsze jest wynajmowanie statku na imprezy specjalne, np. spotkania studenckie, imienny, urodziny, zabawy młodzieżowe z muzyką techno. Godzinne rejsy organizowane są również na mniejszej jednostce o nazwie "Piotruś Pan", która cumuje w zakolu Wisły przy restauracyjnym statku "Sobieski" (wypływa tylko na zamówione rejsy).

Można też skorzystać z rejsu gondolą. Ją także można wynająć na zamówienie, np., aby spotkać się w interesach, a niektórzy urządzają na łódkach oświadczyny. Od lat mówi się o planach, aby tramwaj wodny mógł częściowo wyręczać miejską komunikację. Wciąż są to tylko wizje.

Tak jak w ubiegłym sezonie, pod Wawelem stoi restauracyjny galar "Pod Aniołami" oraz barka "Aquarius", zacumowana przy moście Dębnickim. Ten dwupoziomowy lokal na wodzie został zbudowany z kupionych w demobilu części mostu pontonowego. Na górnym pokładzie barki, przykrytej namiotem, często odbywają się koncerty. Ostatnio przez tydzień grała orkiestra bawarska, a na deptaku przed barką utworzono czasowy ogródek piwny z kuchnią polową.

Z dala od pozostałych - na krakowskim Kazimierzu, na wysokości wylotu ul. Mostowej - stacjonuje ekskluzywny statek restauracyjny "Mauretania".

Wszystkie jednostki ustawione są po jednej stronie brzegu, bliżej centrum. Wieczorem widać z nich zaciemnione, opuszczone przeciwległe brzegi Dąbia i Podgórza.

Już działający nad Wisłą przedsiębiorcy zgodnie twierdzą, że droga do otwarcia interesu, to droga przez mękę. Zgodnie z rozporządzeniem prezydenta Krakowa, aby uzyskać zezwolenia na korzystanie z pali cumowniczych nad Wisłą trzeba zebrać stertę dokumentów i zezwoleń, co zabiera mnóstwo czasu.

- Na uruchomienie wypożyczalni rowerów wodnych potrzebowałem pięciu lat. W końcu się udało. W zeszłym roku dostałem zezwolenie na postawienie pomostu na wodzie. Najpierw było on zakotwiczony i usadowiony na beczkach. Początkowo były trudności z uzyskaniem zgody na dostęp do pali cumowniczych. Ostatnio coś jednak zmieniło się na korzyść, bo taką zgodę otrzymałem bez długiego oczekiwania - opowiada właściciel wypożyczalni rowerów wodnych, znajdującej się w sąsiedztwie mostu Dębnickiego. W najbliższym czasie zamierza rozszerzyć ofertę o rejsy 11-osobowym wodolotem.

Zgoda na cumowanie jest wydawana tylko na rok, a później co rok przedłużana. Inwestorzy przekonują, że przy takich przepisach nikt nie zdecyduje się na sprowadzenie kosztownego statku czy hotelu na wodzie.

Krakowski Zarząd Komunalny wydał 12 decyzji zezwalających na działalność gospodarczą przy brzegu Wisły.

Do problemów związanych z wiślanymi bulwarami w Krakowie wrócimy w przyszłym tygodniu. Dziś temat ten poruszy TVP3 Kraków w programie "Kronika".

(TYM)

Wodny salon Krakowa

Rozmowa z Aleksandrem Böhmem, dyrektorem Instytutu Architektury Krajobrazu Politechniki Krakowskiej

- Podoba się Panu zagospodarowanie bulwarów pod Wawelem?

- Bulwary między mostami Dębnickim i Grunwaldzkim są salonem miasta. Niestety, jest wielka dysproporcja pomiędzy bulwarem pod Wawelem a tym po przeciwnej stronie, gdzie jest kompletnie ciemno. Nikt się wieczorem tam nie wybierze na spacer, a przecież stamtąd jest najpiękniejszy widok na Wawel. Po tej stronie brzegu powinna znajdować się też przystań dla statków. Najlepsze dla niej miejsce byłoby powyżej mostu Dębnickiego. Cumowanie statków przy mostach daje możliwość szybkiego przedostania się z nich na ulice miasta. Widok na Wawel i znajdujący się pod nim bulwar z zakolem Wisły nie powinien być zasłonięty masztami statków. Tak jak nikt nie robi parkingu w Rynku Głównym, tak samo powinno być z rzecznym salonem miasta.

- Mówi się jednak, że nad rzeką powinno tętnić życie, tak jak to jest w innych dużych miastach Europy...

- W Krakowie jest jedna znakomita szansa, jaką takie miasta jak Paryż czy Budapeszt przegrały. W naszym mieście, na przeważającej części, wzdłuż rzeki nie ma drogi, która odcina mieszkańcom dostęp do brzegu. U nas wzdłuż rzeki można spokojnie chodzić, a nie przeciskać się pomiędzy zaparkowanymi samochodami. Brzegi paryskie czy budapesztańskie są przeurbanizowane. Tam ludzie opalają się na asfalcie. Tego należy uniknąć w Krakowie. W tych miastach po przekroczeniu jezdni nie ma już miejsca, są więc restauracje na statkach. W Krakowie bardziej wykorzystane powinno być nabrzeże. Zmiany należy jednak wprowadzać z umiarem, tak aby rzeka zachowała swój naturalny charakter.

- Bulwary wiślane to nie tylko ich fragment pod Wawelem. Co można zmienić w innych ich częściach?

- Na najatrakcyjniejszym odcinku pod względem turystycznym, pomiędzy mostem Zwierzynieckim a bulwarami na wysokości Galerii Kazimierz, powinny z dwóch stron istnieć alejki spacerowe ze ścieżkami rowerowymi wraz z ujednoliconym oświetleniem i ławkami. Doskonałym miejscem dla bukinistów jest wysoki bulwar inflancki w sąsiedztwie Kazimierza. Rekreacyjnie wykorzystane mogłoby być przeciwne nabrzeże od strony Podgórza. Tam też jest miejsca na cumowanie jednostek pływających. Ten obszar ożywiłaby kładka pieszo-rowerowa w miejscu dawnego mostu Podgórskiego, łącząca Podgórze z Kazimierzem. Na pozostałych odcinkach powinno się wykorzystać naturalne walory Wisły z możliwością dojazdu ścieżkami rowerowymi. Przykładem jest nabrzeże Wisły w okolicach przystani Yacht Klubu Krakowskiego. To miejsce, gdzie można przyjeżdżać na wypoczynek nad wodą z namiotem albo przyczepą campingową. W pobliżu jest Przylasek Rusiecki ze zbiornikami wodnymi, w których można się kąpać, łowić ryby. Natomiast po przeciwnej stronie rzeki w rejonie jej zakola jest idealne miejsce na centrum sportów wodnych. Aż się prosi, żeby powstała tam duża przystań, hangary, w których krakowianie mogliby przechowywać sprzęt wodny. Mogłyby się tam także odbywać targi żeglarskie.

- Są możliwości większego wykorzystania Wisły jako drogi transportowej?

- Pływają już statki i tramwaje wodne po Wiśle, ale na określonych odcinkach - głównie pod Wawelem albo między Wawelem a Tyńcem. Tymczasem istnieje port w Nowej Hucie. Jest to znakomite miejsce na stworzenie zajezdni dla jednostek pływających. Dzięki temu rzeka mogłaby być wykorzystana do rejsów na całej swej długości w obrębie miasta. Jest to szansa nie tylko turystyczna, ale również rozwiązanie komunikacyjne, które pozwoliłoby ominąć drogowe korki. Inna rzecz to wygląd statków i restauracji na Wiśle. To powinny być normalne statki rzeczne, a nie tandetne dziwolągi albo atrapy udające łodzie wikingów.

- Czy inwestowanie nad Wisłą jest bezpieczne?

- W przypadku takiej powodzi, jaką mieliśmy w 1997 r. we Wrocławiu Kraków wzdłuż brzegu Wisły, oprócz Starego Miasta, byłby pod wodą. Zalane zostałyby Aleje Trzech Wieszczów, razem z Muzeum Narodowym i Biblioteką Jagiellońską, aż po Błonia. Podwyższanie wałów przeciwpowodziowych nie wystarczy. Są trzy rzeczy, które mogą uchronić Kraków przed kataklizmem i otworzą możliwości inwestycyjne. Pierwszą z nich jest dokończenie budowy zapory w Świnnej-Porębie. Ta inwestycja nie jest w gestii miasta, ale Kraków powinien się o nią upominać w swoim interesie. Miasto powinno też podpisać umowy z sąsiednimi gminami położonymi powyżej biegu Wisły, żeby w razie zagrożenia powodziowego można było w nich otworzyć wały i zalać poldery na łąkach i terenach rolniczych. Ostatni warunek jest już związany z Krakowem i dotyczy utworzenie w nim kanału ulgi, pomiędzy Pychowicami a ujściem Wilgi do Wisły. Pomysł budowy kanału powstał już sto lat temu, kiedy Austriacy chcieli pod Wawelem utworzyć ogromny port węglowy. Budowa kanału zapewniłaby bezpieczeństwo. Dzięki temu powstałyby też nowe nabrzeża, które mogłyby być wykorzystane do celów inwestycyjnych. Dębniki stałyby się wyspą. Byłaby to duża atrakcja dla turystów.

Rozmawiał: PIOTR TYMCZAK

Autor: ea