Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rzecznik ZUS radzi

Treść

Jeszcze do niedawna załatwienie jakiejś sprawy w urzędzie kojarzyło się nam z koniecznością czekania w długiej kolejce. I choć dzisiaj już wiele osób słyszało o innych możliwościach kontaktowania się z ZUS, to nadal sądzą, że najlepiej załatwia się wszystko osobiście. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Do załatwienia sprawy w ZUS wcale nie jest konieczna osobista wizyta. Często wystarczy przesłać do Zakładu korespondencję listowną, można także po prostu tylko zadzwonić lub skorzystać z internetu. O tej ostatniej formie kontaktu napiszę w następnym odcinku, teraz krótkie omówienie dwóch pierwszych. I tak klient może wysłać wniosek czy zapytanie do dowolnego inspektoratu czy dowolnej terenowej jednostki organizacyjnej Zakładu. Jeśli sprawa będzie wymagała rozpatrzenia w innej placówce Zakładu, korespondencja zostanie tam przekazana niejako automatycznie przez pracowników ZUS. Warto jednak nadmienić, że właściwymi placówkami Zakładu dla płatników składek są placówki zgodne z ich adresem siedziby. Natomiast dla osób ubezpieczonych czy dla świadczeniobiorców są nimi placówki ZUS właściwe ze względu na ich adres zamieszkania. Kolejną drogą niebezpośredniego kontaktu z ZUS jest telefon. W tej chwili poza zwykłymi numerami telefonów placówek terenowych ZUS ma trzy numery infolinii. Pierwszy - 0801 044 044 - to czynna całą dobę automatyczna infolinia, będąca najbardziej podstawową bazą wiedzy na temat systemu ubezpieczeń społecznych w Polsce. Druga infolinia - 0801 400 400 - przeznaczona jest dla osób ubezpieczonych, które chcą zasięgnąć informacji o stanie konta. Przykładowo za pośrednictwem tej infolinii można zwrócić się do Zakładu z prośbą o przesłanie aktualnej informacji o składkach, które zostały przekazane do OFE. Natomiast druga infolinia o numerze 0801 410 410 kierowana jest do osób, które korzystają z programu Płatnik służącego do wysyłania dokumentów ubezpieczeniowych za pośrednictwem internetu. Ale o tym opowiem w następnym odcinku. Mikołaj Skorupski "Nasz Dziennik" 2008-08-30

Autor: wa