Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd Tuska nie dba o polskie rodziny i dzieci

Treść

Z dr. Cezarym Mechem, prezesem Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi w latach 1998-2002, rozmawia Małgorzata Goss
W ślad za kryzysem ekonomicznym nadciąga kolejny, o wiele poważniejszy - kryzys demograficzny, i to on stanowi największe wyzwanie dla stabilności finansów publicznych w Polsce i na Zachodzie...
- Załamanie demograficzne krajów wysoko rozwiniętych powoduje, że ich zobowiązania emerytalno-zdrowotne nie są zbilansowane. Na olbrzymie deficyty finansów publicznych związane z prowadzoną przez rządy działalnością antykryzysową nakładają się deficyty wynikające z procesu starzenia się społeczeństw. Powstają one dlatego, że rosnące zobowiązania wobec ludzi starszych (wypłata emerytur, świadczenia zdrowotne) nie mogą być zaspokojone przez malejącą liczbę pracujących, a jednocześnie nie są one odpowiednio kapitalizowane w systemie finansów publicznych, czyli nie odkłada się na nie dostatecznych środków. Zobowiązania państw z tego tytułu rosną z każdym dniem. Gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy zbadał koszty i wymiar obecnego kryzysu, doszedł do zaskakujących wniosków. Otóż okazało się, że w okresie do 2050 r. koszty kryzysu, który obecnie przeżywamy, będą stanowiły przeciętnie zaledwie 10 proc. całości kosztów finansowych związanych ze starzeniem się społeczeństwa. W Hiszpanii, której demografia jest podobna do polskiej, koszty kryzysu demograficznego szacuje się na parokrotnie wyższe.
Jak przebiega proces "starzenia się społeczeństwa"?
- Przyrost populacji w skali świata wyraźnie zwalnia i jednocześnie następuje zmiana struktury wieku. ONZ szacuje, że w roku 2030 całkowita liczba ludności na świecie wzrośnie z obecnych 6,5 mld do 8,2 mld, a w 2050 roku do niewiele ponad 9 miliardów. Co ciekawe, dodatkowe 3 mld ludzi, którzy przybędą do 2050 roku, urodzi się w krajach rozwijających się, a zwłaszcza w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Największy spadek populacji wystąpi natomiast w Japonii, gdzie ten proces już się rozpoczął, w krajach wschodniej Europy, w tym, niestety, w Polsce, która ma najniższy wskaźnik rozrodczości kobiet w UE na równi z Litwą, a także w Rosji, Niemczech i Włoszech. Wzrastająca długość życia w powiązaniu z niską rozrodczością spowoduje szybki proces starzenia się społeczeństw. Według szacunków ONZ, do roku 2050 przeciętna długość życia wzrośnie z obecnych 68 do 76 lat, a w krajach wysoko rozwiniętych z 77 do 83 lat. W 2050 r. liczba osób w wieku powyżej 60 lat zwiększy się dwukrotnie z 10 proc. obecnie do 22 proc., podczas gdy jeszcze w 1950 r. stanowili oni 8 proc. populacji. W krajach wysoko rozwiniętych będą stanowili aż 1/3 społeczeństwa... Główną przyczyną starzenia się społeczeństw jest spadek dzietności. O ile w 1970 r. wskaźnik dzietności wynosił 4,3 dziecka na jedną kobietę, to w 2050 roku spadnie do 2. W Polsce wynosi on zaledwie... 1,3 dziecka na kobietę, toteż u nas proces starzenia się społeczeństwa będzie następował szybciej niż gdzie indziej.
Starzenie się społeczeństwa polega na zmianie proporcji pomiędzy osobami w wieku produkcyjnym i emerytalnym. W 1980 r. w krajach OECD na jednego emeryta przypadało pięciu pracujących. W 2050 r. pracujących będzie zaledwie dwóch, a w Japonii, gdzie proces ten nabrał już rozpędu, jeden pracujący będzie przypadał na jednego emeryta! W Niemczech liczba pracujących zacznie spadać od przyszłego roku.
Coraz mniejsza liczba pracujących będzie musiała utrzymywać, poprzez składki na fundusze emerytalno-zdrowotne, coraz większą liczbę seniorów?
- Państwo będzie musiało w znacznie większym stopniu niż dzisiaj finansować emerytury i potrzeby zdrowotne emerytów, opodatkowując dodatkowo młode pokolenie. Państwo wydaje na dzieci trzykrotnie mniej niż na osoby starsze, a proces starzenia się społeczeństwa oznacza akcelerację kosztów opieki zdrowotnej, gdyż wydatki na świadczenia zdrowotne ludzi młodych są przeciętnie czterokrotnie niższe. W Polsce, gdzie procesom starzenia się społeczeństwa towarzyszy błędna polityka gospodarcza i brak działań prorodzinnych, istnieje realne niebezpieczeństwo, że obciążenia pracy składkami ubezpieczeniowymi staną się tak wysokie, iż praca w kraju stanie się dla nielicznego młodego pokolenia nieopłacalna. W rezultacie kraje zachodnie potrzebujące pracowników i "opiekunów" dla swojego starszego pokolenia wyssają młodych Polaków, tu zaś pozostanie olbrzymia armia rencistów i emerytów, których świadczeń, z braku podatników, nie będzie miał kto finansować. Aby temu zapobiec, należy już teraz uwzględniać problem demografii w rachubach finansowych. Brak reakcji doprowadzi do tego, że Polska stanie się domem starców.
Inne rządy, starając się przeciwdziałać załamaniu finansów publicznych pod naporem demografii, proponują coraz to nowe programy polityki prorodzinnej, a tematem przyszłorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos będzie debata na temat przyszłości zabezpieczenia emerytalnego i zdrowotnego. Kraje, które mają prostą zastępowalność pokoleń - np. Francja i kraje nordyckie - posiadają skuteczne pakiety prorodzinne. Aby były one skuteczne, muszą wynosić 3-4 proc. PKB bezpośredniego wsparcia dla rodzin. Gdy rodzi się dziecko w rodzinie, koszty utrzymania wzrastają średnio o 30 procent.
A w Polsce, która od 20 lat ma problem z zastępowalnością pokoleń, prof. Leszek Balcerowicz nazywa "psuciem finansów publicznych" tę namiastkę polityki prorodzinnej, jaką są ulgi podatkowe na dzieci i zasiłek porodowy, czyli becikowe. Zaproponował on wręcz ich likwidację w ramach "naprawy systemu finansów publicznych".
- W Polsce w 2020 r. liczba dzieci w wieku 10-14 lat spadnie o ponad 44 proc., co sytuuje nas w czołówce spadków w Europie. Jeśli nie wzrośnie dzietność polskich rodzin, wkrótce będziemy przypominali japońską gminę Otoyo, którą opisał "Financial Times". Liczy ona obecnie 5,5 tys. mieszkańców, których przeciętny wiek wynosi 65 lat, przy czym więcej niż połowa jest w wieku powyżej 65. roku życia. W jednym z osiedli, gdzie mieszka 65 osób, żyje zaledwie jedno dziecko. Na trzy szkoły średnie, które funkcjonowały, dwie zostały zamknięte. Prawdopodobnie zostaną zamienione na domy starców. Opłaty i podatki lokalne w tej miejscowości są coraz wyższe, a świadczenia gminne nastawione wyłącznie na pomoc najstarszym, co wypycha młode pokolenie. Znaczna część personelu w szpitalu, który opiekuje się osobami starszymi, to ochotnicy w podeszłym wieku, będący jednocześnie pacjentami tej placówki. Znalezienie osób do opieki nad starszymi, mimo dofinansowania z zewnątrz, graniczy z cudem. Gospodarka gminy kurczy się w tempie 5-10 proc. rocznie, a mieszkańcy, aby się utrzymać, potrzebują gigantycznych transferów finansowych z zewnątrz, ponad dwukrotnie większych niż to, co sami zarabiają. Nic nie wskazuje na to, aby UE miała zwiększyć transfery do Polski na taką skalę, a zatem naszych seniorów nie miałby kto dofinansować...
Jako alternatywę na zapaść demograficzną proponuje się sprowadzenie do Polski imigrantów...
- Dla kraju, w którym wskaźnik urodzeń wynosi 1,3 dziecka na kobietę, alternatywą byłaby coroczna imigracja równa 1,5 proc. populacji, a więc w przypadku Polski ok. 600 tys. imigrantów rocznie. Przy takiej skali imigracji trzeba brać pod uwagę aspekt społeczny. Polska utraciłaby swój narodowy charakter. Przykładem może być Hiszpania, która w ostatnich latach przyjęła wielomilionową rzeszę imigrantów, a chcąc utrzymać dotychczasowy poziom zabezpieczenia społecznego, w następnych dziesięcioleciach musiałaby przyjąć dziesiątki milionów następnych. Według raportu "The Economist" z 25 lipca 2009 r. - w ciągu najbliższych dwóch dekad populacja krajów arabskich wzrośnie o 40 proc., a dzieci w wieku do 19 lat jest w tamtych społeczeństwach dwa razy więcej niż w Europie. To oznacza, że dodatkowe 150 mln obywateli tych państw będzie szukało zatrudnienia, część z nich - właśnie w Europie.
Jakie są prognozy dotyczące skali zapaści finansów publicznych spowodowanej starzeniem się społeczeństw?
- W USA deficyt budżetowy sięgnie w tym roku 1 bln 800 mld USD, czyli aż 13 proc. PKB, ale całkowity deficyt tegoroczny związany z narastaniem zobowiązań emerytalno-zdrowotnych zgodnie z wyliczeniami kontrolera generalnego USA D.M. Walkera będzie wyższy aż o 4,35 bln USD, a więc o mniej więcej 20 pkt procentowych PKB. Całość tych zobowiązań wynosi 53,1 bln USD, czyli niewyobrażalne 420 proc. PKB lub bardziej wyobrażalne - 440 tys. USD na amerykańską rodzinę...
W Polsce również deficyt finansów publicznych wzrósł dwukrotnie, w akompaniamencie zapewnień, że rośnie "nieznacznie". Z każdym dniem wzrastają nieskapitalizowane zobowiązania wobec ludzi uprawnionych do otrzymywania świadczeń emerytalnych i zdrowotnych, na skalę zobrazowaną w wyliczeniach amerykańskich. O braku wyobraźni wśród rządzących może świadczyć niedawny pomysł Ministerstwa Zdrowia, aby zrekompensować wysiłek lekarzy propozycją... objęcia ich przywilejem wcześniejszych emerytur. Nasi politycy najwyraźniej nie rozumieją, skąd bierze się deficyt w systemie emerytalno-zdrowotnym. Tylko utajnienie bilionowych zobowiązań ZUS względem emerytów, niepublikowanie sumy kont emerytalnych, w tym tzw. kapitału początkowego, pozwala na kontynuowanie dotychczasowej polityki fiskalnej - antyrodzinnej i ignorującej długofalową stabilność finansów publicznych.
Co będzie, jeśli rząd zaniecha działań zaradczych, licząc, że za odległe skutki odpowie ktoś inny?
- Skalę problemów finansowych, które czekają Polskę, jeśli nie podejmie działań prorodzinnych, mogą ukazać wyliczenia poczynione przez R.D. Lee dla Stanów Zjednoczonych, a więc kraju, w którym proces starzenia się społeczeństwa postępuje wolniej niż w Polsce, gdyż od początku lat 90. występuje tam prosta zastępowalność pokoleń. Otóż zgodnie z tymi wyliczeniami - aby zrównoważyć system emerytalno-zdrowotny, powinny być o 38 proc. podniesione podatki albo o 30 proc. zmniejszone świadczenia emerytalne. Podobne wyliczenia przedstawił Alan Greenspan, wskazując, że już obecnie powinien być podniesiony o 2 punkty procentowe podatek od wynagrodzeń albo o 20 proc. zmniejszone świadczenie emerytalne. Równocześnie składka na opiekę zdrowotną powinna wzrosnąć o 3,5 pkt proc. lub powinno się aż o 50 proc. zredukować świadczenia zdrowotne. Jeśli świadczenia zdrowotne nie zostaną zbilansowane, to od 2032 r. finansowanie ich pochłaniać będzie aż 40 proc. wpływów podatkowych! Już obecnie wydatki na zdrowie osiągnęły punkt krytyczny. Proces starzenia się społeczeństwa oznacza przyspieszoną akcelerację kosztów opieki zdrowotnej. W Unii Europejskiej aż 30-40 proc. całości wydatków na świadczenia zdrowotne przeznacza się na świadczenia dla osób starszych, gdyż są one przeciętnie czterokrotnie wyższe niż świadczenia dla ludzi młodych.
W Polsce do osiągnięcia prostej zastępowalności, jaka występuje w Stanach Zjednoczonych, brakuje jednego dziecka w rodzinie, toteż procesy starzenia się społeczeństwa są jeszcze bardziej dynamiczne. Błędna polityka gospodarcza, jak i brak działań prorodzinnych spowodują, że obciążenia pracy w naszym kraju będą tak wysokie, iż stanie się ona nieopłacalna dla młodego pokolenia, które będzie wolało wyemigrować. W 2030 r. liczba uprawnionych do świadczeń wzrośnie dwukrotnie. Jeśli nie nastąpią zmiany, to nasz kraj przy obecnych niskich standardach będzie potrzebował aż 10 proc. PKB więcej na świadczenia emerytalno-zdrowotne albo będzie musiał ograniczyć wysokość tych świadczeń o 50 procent. Z powodu starzenia się naszego społeczeństwa przez najbliższe 20 lat będziemy więc pod presją ograniczania wydatków lub zwiększania podatków w skali 0,5 proc. PKB rocznie.
Politycy, nagabywani o działania prorodzinne, odpowiadają - jest kryzys, trzeba zaciskać pasa...
- W Japonii w ramach działań ratunkowych rodzice otrzymują, pomimo kryzysu, zwiększony zasiłek rodzinny, miesięcznie 26 tys. jenów na każde dziecko, a w Hiszpanii Zapatero mimo 10-procentowego deficytu zdecydował się na 2500 euro becikowego. We Francji system ulg podatkowych powoduje, że przy trzecim dziecku dopłaty dorównują płaconym przez rodzinę podatkom. Według raportów unijnych - Polska najgorzej dba o rodzinę i dzieci. Na pomoc społeczną i świadczenia rodzinne wydajemy rocznie tylko 0,8 proc. naszego PKB, trzy razy mniej niż przeciętny kraj członkowski. Pod tym względem wyprzedza nas nawet biedna Rumunia. Jesteśmy też krajem unijnym, w którym dzieci najbardziej zagrożone są ubóstwem.
To, co jest charakterystyczne w polskiej debacie gospodarczej obecnie, to z jednej strony brak zrozumienia konieczności zainicjowania polityki prorodzinnej, a z drugiej strony - nieprawidłowe traktowanie sektora OFE jako rzekomo elementu znajdującego się poza sektorem finansów publicznych. Mimo wielkiej debaty na temat zabezpieczenia emerytalnego związanego z OFE nie tylko nie obniżono opłaty od zarządzania, która w decydujący sposób wpływa na poziom emerytury, ale nawet zgodzono się na podważenie dotychczasowych statutów w celu jej podwyższenia. Dąży się też do tego, żeby ten segment emerytalny nie był rynkowy, lecz miał charakter oligopolu (np. poprzez administracyjne ograniczenia kosztów reklam i możliwości przenoszenia się ludzi między funduszami emerytalnymi), co w oczywisty sposób podwyższa koszty jego funkcjonowania. Ponadto istnienie różnych grup uprzywilejowanych, które przechodzą w Polsce na emeryturę wcześniej, a nie płacą za to adekwatnej składki, nie tylko rozsadza finanse publiczne, ale również prowadzi do nieprawidłowej wyceny kosztów pracy.
Kluczowe dla Polski jest to, aby liczyć zobowiązania, które narastają z powodu starzenia się społeczeństwa i przeciwdziałać im w postaci prowadzenia polityki prorodzinnej, bo inaczej obciążenie kosztów pracy obecnego pokolenia będzie tak dramatycznie wysokie, że zlikwiduje w kraju miejsca pracy, a młodych Polaków wypchnie na emigrację. Należy też dbać o zachowanie konkurencyjności na rynku OFE i niskie koszty systemu.
Koszty starzenia się społeczeństwa dotkną dramatycznie wszystkie kraje - zarówno bogate, jak i biedne - które nie prowadzą aktywnej polityki prorodzinnej. Miejmy nadzieję, że Polska zmieni swoje nastawienie, zanim będzie za późno.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-09-28

Autor: wa