Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd sobie, życie sobie

Treść

Według oficjalnych danych cudzoziemcy kupują w Polsce stosunkowo niewiele ziemi rolnej. Jak już bowiem informowaliśmy naszych Czytelników, resort spraw wewnętrznych wydał w ubiegłym roku ponad 250 pozwoleń dla obcokrajowców na zakup prawie 700 ha gruntów rolniczych. Wydaje się, że to rzeczywiście mało, bo z tych danych wynika, że jeden zagraniczny nabywca kupuje mniej niż 3 ha ziemi. Czyli tyle, co nic.

Nie ma jednak w tym przypadku żadnego powodu do zadowolenia, bo oficjalne dane mają mało wspólnego z rzeczywistością. Rolnicy od dawna alarmują, że – zwłaszcza w zachodniej i północnej części kraju – obcokrajowcy kupują duże połacie ziemi, działki liczące po kilkadziesiąt i więcej hektarów. MSW jednak tego nie odnotowuje, bo kupcy nie fatygują się po to, aby wystąpić do ministerstwa o stosowne zezwolenie. Radzą sobie w zupełnie inny sposób: grunty kupują dla nich Polacy, albo osoby fizyczne, albo przedsiębiorstwa. Urzędnicy twierdzą, że to marginalny problem, bo wdrożone zostały właśnie na życzenie rolników odpowiednie procedury zabezpieczające przed nielegalnym wykupem gruntów. Jednak rolnicze związki przekonują, iż sito nadal jest bardzo dziurawe i mają wiele przykładów na poparcie swojej tezy.

Działalność tzw. słupów jest trudna do oszacowania i zapewne dopiero po 1 maja 2016 r. okaże się, ile tej ziemi w taki sposób wykupiono – wtedy bowiem zniesiony zostanie zakaz kupowania ziemi rolnej przez cudzoziemców i ci nie będą już musieli ukrywać się ze swoją własnością. Co nie znaczy jednak, że państwo ma czekać z założonymi rękami.

Nie tak dawno NIK pokazała w swoim raporcie, że organy państwowe nie panują nad tym procederem, że handel ziemią odbywa się praktycznie poza kontrolą państwa, w tym i MSW. I niewiele się od tego czasu zmieniło. Posłowie wciąż nie zakończyli prac nad ustawą, która miałaby utrudnić, a wręcz uniemożliwić wykup ziemi przez obcokrajowców przy pomocy „słupów”. A u marszałek Sejmu leży wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie ochrony polskich lasów i ziemi. I można być pewnym, że jeszcze długo poczeka, zanim trafi pod obrady, a i tak jego los jest mocno niepewny.

W rękach rządu jest jeszcze sporo ziemi nadającej się do uprawy i państwo powinno zrobić wszystko, aby te grunty trafiły do polskich rolników, którzy chcą powiększać swoje gospodarstwa. Tak jak jest w niektórych zachodnich krajach: tam obcokrajowiec może kupić ziemię, ale tylko jeśli na dany grunt nie ma chętnych wśród miejscowych farmerów. I jakoś nikt nie protestuje, że jest to niezgodne z unijnym prawodawstwem.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 2 lipca 2014

Autor: mj