Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd nie chce walczyć z drożyzną

Treść

Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe obroniły swojego ministra Jacka Rostowskiego przed zgłoszonym przez Prawo i Sprawiedliwość wnioskiem o wotum nieufności. Minister finansów, odpowiadając w Sejmie na zarzuty, że niewystarczająco wiele robi i operuje jedynie obietnicami i zapowiedziami, stwierdził, iż to rząd Prawa i Sprawiedliwości obiecywał i zrobił niewiele. Następnie zaczął robić swoje, czyli przedstawiać obietnice i zapowiedzi na przyszłość. Jeśli ma się większość, można przegłosować wszystko. Nie było więc niespodzianką, że rządząca koalicja obroni przed wotum nieufności swojego ministra, nie pozwalając tym samym opozycji, aby decydowała o składzie rządu. Za wotum nieufności dla Rostowskiego opowiedziało się 150 posłów, przeciw było 235, nikt się nie wstrzymał. Aby wotum nieufności przeszło, opozycja potrzebowała 231 głosów. Rostowskiego poparły kluby PO i PSL oraz poseł mniejszości niemieckiej, przeciw była cała opozycja. - Rząd jest stabilny i dysponuje stabilną większością. Mam satysfakcję, że minister Rostowski pokazał klasę i realną moc argumentów i konkretów - mówił po głosowaniu premier Donald Tusk. Podczas debaty w Sejmie politycy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego udowadniali, że wniosek o wotum nieufności dla ministra finansów Jacka Rostowskiego jest nieuzasadniony merytorycznie. Wielokrotnie powtarzane zarzuty opozycji wobec ministra Rostowskiego dotyczą m.in. zaniechania reformy finansów publicznych, zaniechania konstruowania budżetu zadaniowego czy też nieobniżenia akcyzy na paliwa w sytuacji galopujących wzrostów cen paliw przekładających się na drożyznę. - Obniżenie akcyzy byłoby takim sygnałem, że rząd tę walkę z drożyzną podejmuje i jest gotowy podjąć może także inne środki - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Opozycja zarzucała również ministrowi Rostowskiemu, że z jego ust słyszy tylko zapowiedzi, a brak jest wystarczających działań na rzecz ich realizacji. Linia obrony wybrana przez koalicjantów, premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego opierała się na próbie udowodnienia, że rządy PiS i wcześniejsze SLD są bardziej winne. Tak dla przypomnienia - z ekipą SLD współrządziło wtedy PSL. Z wygłoszonego bardzo emocjonalnym tonem przemówienia ministra finansów, pełnego jak zwykle zapowiedzi na przyszłość, dowiedzieliśmy się m.in., kto ponosi odpowiedzialność za większą inflację, a więc i drożyznę. Tą osobą okazał się, według Rostowskiego, prezes NBP Sławomir Skrzypek. Jak przekonywał Rostowski, to Skrzypek swoimi działaniami polegającymi na kilkakrotnym głosowaniu w przeszłości przeciwko podwyżce stóp procentowych, skutecznie blokując ich wzrost, uniemożliwił zduszenie inflacji w zarodku. Rostowski podtrzymał swoje zdanie co do nieobniżania akcyzy. Według ministra, na jej obniżeniu skorzystaliby zagraniczni dostawcy paliw. Zapowiedział również, że do końca kadencji rząd przeprowadzi wielką reformę finansów publicznych, nazywając przy tym "atrapą" przygotowaną przez PiS reformę finansów. Emocjonalne przemówienie Rostowskiego zostało przyjęte przez koalicjantów owacją na stojąco. Posłowie PiS w tym czasie krzyczeli: "Wiesław, Wiesław". Premier Tusk zapowiedział natomiast, że jeżeli rząd obniżyłby akcyzę, jak chce PiS, spowoduje to zmniejszenie wpływów do budżetu, sprawiając, że nie będzie pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. W świetle wizji roztaczanych przez ministra Rostowskiego, jakie to oszczędności przyniosą planowane przez rząd reformy, trudno zrozumieć, że tańsze paliwo i więcej pieniędzy dla nauczycieli się wykluczają. Chyba że rząd z góry planuje, iż te oszczędności pozostaną jedynie na papierze. W ramach politycznego odwetu politycy PO wytknęli, że to za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości, które domaga się obniżenia akcyzy, poszła ona w górę o 25 gr za litr i to w sytuacji, kiedy baryłka ropy kosztowała połowę mniej niż obecnie, stwierdzając, że to rząd PiS ją podniósł. Faktycznie od 2007 r. akcyza na paliwa poszła w górę. Był to jednak powrót do akcyzy obniżonej przez rząd Marka Belki we wrześniu 2005 roku. Akcyza obniżona była wtedy czasowo do końca 2005 roku. Rząd PiS zdecydował, aby tę czasową obniżkę przedłużyć o cały rok. Choć premier krytykował dzisiejszą opozycję za tę podwyżkę, której - jak zdawał się sugerować - mogło nie być, wcale przekonująco nie wytłumaczył, dlaczego nie może jej teraz cofnąć. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-06-14

Autor: wa