Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rozporządzenie za ruski rok

Treść

Mariusz Kamieniecki


Rząd najwyraźniej działa na zwłokę, ale rozporządzenie jest zbyt ważne, by czekać na nie z założonymi rękami. Przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej, którzy w tym tygodniu wraz z farmaceutami i pacjentami rozmawiali z wiceministrem zdrowia o projekcie rozporządzenia w sprawie recept, z oburzeniem opuścili siedzibę resortu. Jak powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz, powodem był brak merytorycznego przygotowania do rozmowy wiceministra Cezarego Rzemka.
Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że ministerstwo znało stanowisko NRL. Uwagi dotyczące projektu rozporządzenia, które jednoznacznie przedstawiały zdanie lekarzy, zostały wcześniej wyrażone w oficjalnym stanowisku Rady. Brakiem przygotowania do dyskusji ze strony Ministerstwa Zdrowia zszokowany jest także Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i członek NRL, który uczestniczył w posiedzeniu. Zaznacza, że zostało ono zorganizowane "z typową dla tego rządu arogancją". O spotkaniu poinformowano dopiero w ubiegły piątek, a jego uczestnicy nie wiedzieli nawet, z kim konkretnie mają rozmawiać.
- Dopiero na miejscu dowiedzieliśmy się, że nie będzie ministra Bartosza Arłukowicza, którego będzie reprezentował wiceminister. Również temat spotkania, o czym też dowiedzieliśmy się na miejscu, mijał się z celem, bo nasza opinia na temat rozporządzenia została już wcześniej przesłana do ministerstwa - ocenia Szramik.
I przypomina, że zespół, który został powołany 16 grudnia ub.r., miał służyć zgoła czemuś innemu. - Miał to być zespół roboczy, który wspólnie z urzędnikami ministerstwa opracuje projekty nowych aktów prawnych. Tymczasem z ministrem Arłukowiczem spotkaliśmy się jeden raz, 4 stycznia br., kiedy nic nieznaczące obietnice zostały powtórzone. Zarówno wcześniej, jak i podczas spotkania w tym tygodniu nie było mowy czy dyskusji o naszych postulatach czy poszczególnych zapisach złego projektu tego rozporządzenia w sprawie recept. Myślę, że to spotkanie miało służyć celom propagandowym i jedynie uwiarygodnić, że projekt ten został skonsultowany - podkreśla Zdzisław Szramik. - Tymczasem wszystkie środowiska wyraziły o nim złą opinię. To, co przygotowało ministerstwo, jest po prostu nie do przyjęcia i nie powinno wejść w życie - ocenia.
Szramik zaznacza, że lekarze nie pozwolą, aby ich rękami, na skutek manipulacyjnych działań rządzących, pozbawiono pacjentów leków refundowanych.

Jeśli nie, to strajk
Lekarzy oburza też fakt, że dyskusyjny art. 48 ust. 8 ustawy refundacyjnej dotyczący systemu kar został usunięty, ale został przesunięty do umów lekarzy z NFZ na realizację recept. - Chcieliśmy dać wyraz naszemu niezadowoleniu, ale nie było właściwego adresata. Robi się złe, podstępne prawo, a winę za skutki działania tej niedoróbki chce się zrzucić na ludzi, którzy mają leczyć. Lekarze mają pomagać pacjentom. Nie jesteśmy przeciwnikami oszczędzania, ale trzeba to robić z głową i tam, gdzie jest to wskazane - dodaje nasz rozmówca. Medycy, którzy konsolidują swoje szeregi w organizacjach lekarskich, są wprawdzie gotowi do rozmów na temat szczegółowych zapisów projektu rozporządzenia, ale nie chcą uczestniczyć w spektaklu tworzonym na potrzeby resortu zdrowia. Mają też dość dotychczasowego traktowania. Jak nieoficjalnie udało się nam ustalić, gotowy jest już scenariusz ogólnopolskiej akcji protestacyjnej środowisk lekarskich, której wprowadzenie medycy uzależniają od decyzji Ministerstwa Zdrowia.
Projekt rozporządzenia został 10 lutego przekazany do konsultacji społecznych, a partnerzy społeczni do 17 lutego przedstawili resortowi swoje uwagi.

Nasz Dziennik Piątek, 24 lutego 2012, Nr 46 (4281)

Autor: au