Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosyjska taśma

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Po katastrofie malezyjskiego boeinga Rosjanie powielają sposób działania znany ze Smoleńska.

Zestawienie działań przedstawicieli Federacji Rosyjskiej podejmowanych po katastrofie samolotu Tu-154M oraz malezyjskiego boeinga było jednym z tematów wczorajszego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku.

W ocenie zespołu, podobieństw było wiele. Począwszy od faktu kierowania losami lotów przez Moskwę. Tak jak w 2010 r., gdy decydowała tzw. logika, tak przy zestrzeleniu malezyjskiego samolotu decyzja zapadła wyżej. Po katastrofach obu samolotów zachowanie Moskwy było zbieżne. To zaprzeczanie faktom, dezinformacja i próba zrzucenia odpowiedzialności za tragedię na innych. W 2010 r. byli to polscy piloci, obecnie Ukraina, która miałaby odpowiadać za katastrofę tylko dlatego, że wydarzyła się nad jej terytorium. Znamiennym było też, że po obu katastrofach dochodziło do kradzieży rzeczy należących do ofiar, niszczono dowody rzeczowe, a ciała profanowano. Rosja w obu przypadkach chciała też, by sprawą zajął się Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Udało się to cztery lata temu.

Sprawę boeinga umiędzynarodowiono, choć nie obyło się bez kampanii przeciwko takiemu rozwiązaniu. Pojawiły się też trudności w dostępie ekspertów OBWE do miejsca wypadku, które nie zostało odpowiednio zabezpieczone, a rzeczy ofiar przetrzymywane są przez separatystów. Co więcej, czarne skrzynki boeinga chciano – jak cztery lata temu – przekazać do Moskwy, jednak udało się je wysłać do Wielkiej Brytanii. W ocenie zespołu, można dopatrywać się też podobieństw na miejscach katastrof, choć w Smoleńsku maszyna spadła ze stosunkowo niewielkiej wysokości, a malezyjski liniowiec został zestrzelony na wysokości ok. 10 kilometrów.

W posiedzeniu zespołu wziął udział Redbad Klynstra, polski aktor pochodzenia holenderskiego, który wskazywał, że władze jego kraju, wypełniając wolę swojego pracodawcy – narodu, dążą do wyjaśnienia okoliczności katastrofy i ukarania winnych. Tu pierwszym działaniem jest uzyskanie dostępu do miejsca katastrofy i zabezpieczenie dowodów. Jak zaznaczył, Holandia nie działa z zamiarem prowadzenia konfrontacji, ale w sytuacji, gdy postępowanie jest utrudniane, władze uczynią wszystko, co trzeba, by zrealizować swój plan. Jak wskazał, Holendrzy wszelkie przejawy braku chęci współpracy odczytują jasno, jako próbę ukrycia własnej odpowiedzialności. – Zobaczyliśmy w tym wykładzie, jak władza w Holandii traktuje swoich obywateli. Przede wszystkim wsłuchuje się w ich głos i realizuje słuszne postulaty tych, którzy, jak Pan określił, są pracodawcami premiera i rządu – zauważył Stanisław Piotrowicz, poseł PiS. Jak wskazał, holenderski przykład pokazuje jednak, jak daleko nam do standardów państw demokratycznych.

Komisja legalna?

W sprawie sposobu badania katastrofy samolotu Tu-154M głos zabrali też parlamentarzyści PiS, którzy złożyli w Senacie oświadczenie dotyczące podstaw działania tzw. komisji Jerzego Millera. Senatorowie chcą, by na pojawiające się wątpliwości odpowiedział Maciej Lasek, szef rządowego zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem. Parlamentarzyści chcą wiedzieć, jaka była podstawa prawna badania katastrofy smoleńskiej przez komisję Millera, skoro badanie to zostało przekazane komisji rosyjskiej, i jak możliwe było zastosowanie „cywilnej” konwencji chicagowskiej do badania katastrofy samolotu wojskowego.

Pytają też, czy w sytuacji przyjęcia zasad badania opisanych w załączniku 13 do konwencji – wyznaczeni zostali obserwatorzy, którzy byliby obecni przy dochodzeniu, oraz jakie dowody pozostały nietknięte do czasu zbadania przez pełnomocnego przedstawiciela Polski, co gwarantuje przyjęte rozwiązanie. Czy Polska zwróciła się, jeśli nie, to dlaczego, a jeśli tak, to kiedy, przez kogo i w jakiej formie o przekazanie badania katastrofy smoleńskiej w całości lub w części Polsce lub innej organizacji badającej wypadki na zasadzie wzajemnego porozumienia i zgody, w trybie pkt 5.1 załącznika 13? – pytają senatorowie.

Parlamentarzyści wskazują też, że Polska miała prawo, by zwrócić się do władz USA o przekazanie będących w posiadaniu tego państwa istotnych informacji o katastrofie smoleńskiej. „Każde Państwo, na wniosek Państwa prowadzącego badanie wypadku lub incydentu, dostarcza temu Państwu wszystkie istotne informacje będące w jego posiadaniu” – zaznaczyli senatorowie, powołując się na treść załącznika.

Marcin Austyn
Nasz Dziennik, 8 sierpnia 2014

Autor: mj