Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosyjska gazrurka

Treść

Zdjęcie: YURI MALTSEV/ Reuters

Dostawy gazu do Polski z Rosji spadły niemal o połowę.

Zmniejszyły się też dostawy dla Słowacji i Węgier. Gazprom blokuje zapewne w ten sposób dopływ gazu dla Ukrainy rewersem z tych państw.

„Dostawy gazu ziemnego w ramach obowiązującego Kontraktu Jamalskiego na połączeniach międzysystemowych w Drozdowiczach (Ukraina), Kondratkach (Białoruś) i Wysokoje (Białoruś) nadal nie są realizowane zgodnie ze składanymi przez Spółkę nominacjami. Deficyt dostaw w dniu 10 września wyniósł ok. 45 proc.” – poinformowało wczoraj Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA.

Spółka zaprzeczyła informacjom, jakoby złożone przez nią dobowe zamówienie na gaz było większe, niż przewiduje kontrakt.

Zgodnie z Kontraktem Jamalskim, PGNiG ma prawo odbierać ilości mniejsze bądź równe maksymalnej dobie kontraktowej określonej dla poszczególnych punktów wejścia, na których realizowane są dostawy. Wolumeny zamówione przez PGNiG były mniejsze od ilości maksymalnych – czyli zgodne z kontraktem. Mimo to nie zostały zrealizowane przez Gazprom Export – podała spółka w komunikacie.

Aby zabezpieczyć niedobór dostaw z kierunku wschodniego, PGNiG podjęło decyzję o realizacji dostaw uzupełniających przez punkty: Lasów (Niemcy) oraz Cieszyn (Czechy). Dodatkowo od wczoraj uruchomione zostały dostawy gazu przez punkt Mallnow (Niemcy). Jednocześnie trwa wyjaśnianie przyczyn zmniejszenia dostaw gazu z kierunku wschodniego w celu ustalenia, czy mają one charakter techniczny czy handlowy.

PGNiG nie otrzymało do chwili obecnej żadnej informacji ze strony Gazpromu o powodach zmniejszenia dostaw gazu do Polski – twierdzi spółka. Dostawy gazu ziemnego do odbiorców, jak zapewniła, przebiegają bez zakłóceń.

Nie ma obecnie konieczności uruchamiania odbioru gazu z podziemnych magazynów gazu, które przed sezonem zimowym zostały w pełni zatłoczone. Aktualny stan napełnienia magazynów wynosi ok. 2,6 mld m sześc. – podano w komunikacie.

Rzecznik spółki Dorota Gajew- ska powiedziała wczoraj na konferencji prasowej, że gdyby pojawiły się poważne problemy z niedoborem gazu, to firma zacznie go pobierać przy ujemnych temperaturach. Zaznaczyła jednak, że obecnie nie ma takiej potrzeby, ponieważ gaz dociera bez zakłóceń do odbiorców, tak detalicznych, jak i przemysłowych. – PGNiG analizuje z udziałem prawników, czy będzie żądać od Gazpromu odszkodowań za niedostarczone ilości gazu – powiedziała rzecznik.

Według PGNiG, w poniedziałek dostawy gazu z kierunku wschodniego zostały zredukowane o blisko 20 proc., we wtorek o prawie 24 proc. w stosunku do dziennego zamówienia złożonego do Gazprom Export, a w środę o 45 procent. Jednak przedstawiciel Gazpromu w rozmowie z agencją ITAR-TASS zaprzeczył, jakoby koncern ograniczył dostawy. – Dostarczamy do Polski taki wolumen gazu, jak w poprzednich dniach, tj. 23 mln m sześc. dziennie – powiedział agencji przedstawiciel Gazpromu.

Tymczasem, jak dowiedziała się nieoficjalnie rosyjska agencja Interfax, Gazprom od ubiegłego tygodnia „realizuje zadanie stabilizowania strumienia eksportowego na poziomie minimalnych zobowiązań kontraktowych”. We wtorek jedynym krajem, do którego koncern zwiększył dostawy, była Turcja, w związku z czym tranzyt przez Słowację wzrósł we wtorek o milion metrów sześciennych gazu, a jednocześnie o taki sam wolumen zmalał przepływ surowca przez gazociąg Jamał – Europa. W wyniku przesunięcia dostawy idące przez punkt odbioru w Orłowce, zaopatrujący kontrahentów w zachodniej Turcji, wzrosły o 4 mln metrów sześciennych. Z kolei eksport gazu do Europy w stosunku do niedzieli, kiedy dostawy są najniższe, zwiększył się tylko o 5 mln m sześc. (do 359,8 mln m sześc.), podczas gdy wcześniej wzrost ten wynosił około 20 mln m sześciennych.

Kontrakty Gazpromu z partnerami w Europie są tak sformułowane, że koncern może zrekompensować okresowe zmniejszenie dostaw przez zwiększenie ich w innym terminie. Określają one minimalne ilości gazu, które Gazprom musi dostarczyć, i maksymalne, które może dostarczyć, ale nie jest do tego zobowiązany.

Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow poinformował, że odchylenia w wielkości dostaw gazu do Polski wynikają z konieczności zapełnienia rosyjskich podziemnych magazynów surowca. – Dostawy gazu we wszystkich kierunkach są realizowane przy uwzględnieniu posiadanych obecnie zasobów na eksport oraz trwającego zapełniania podziemnych magazynów gazu na terytorium Federacji Rosyjskiej – oświadczył rzecznik.

Rosyjskie media podają jednak w wątpliwość te tłumaczenia.

„Pod pretekstem niedoboru gazu niezbędnego do zapełnienia magazynów w Rosji monopolista odmówił przesyłania dodatkowych ilości Polsce, które stały się jej potrzebne z powodu niewielkiego ochłodzenia. W rezultacie Warszawa została zmuszona do wstrzymania rewersu, a jego wznowienie stoi pod znakiem zapytania” – napisał „Kommiersant”. Gazprom, zdaniem gazety, zademonstrował tym samym, jak może skutecznie wpływać na dostawy rewersowe surowca na Ukrainę z Europy.

Okrążanie Ukrainy

Spółka Gaz-System, polski operator rurociągów, poinformowała, że ze względu na niedobory surowca wstrzymała dostawy gazu rewersem na Ukrainę. Kraj ten od czerwca nie otrzymuje gazu z Rosji w związku z zaległościami w płatnościach wobec Gazpromu. Informację o wstrzymaniu rewersu z Polski potwierdził szef Ukrtransgazu, ukraińskiego operatora przesyłu, Ihor Prokopiw. Według niego, za ograniczeniem dostaw gazu dla PGNiG stoi Gazprom. Do zamknięcia rewersu, jak podał, doszło w środę o godz. 14.00 czasu wschodnioeuropejskiego. Polska przesyłała w ramach rewersu na Ukrainę 4 mln m szesc. gazu na dobę. Kolejne 3,5 mln m sześc. dziennie dociera na Ukrainę rewersem z Węgier. Przepustowość gazociągu pozwoliłaby na zwiększenie dostaw dla Kijowa tą drogą, jednak gaz sprowadzany z Węgier stał się dla Ukrainy za drogi.

– Węgry w tej chwili same mają małe dostawy, więc cena gazu wzrosła do 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych – wyjaśnił szef Ukrtransgazu.

W ramach rewersu ze Słowacji Ukraińcy płacą mniej, 320-330 USD za tysiąc metrów sześciennych, jednak możliwości zwiększenia podaży surowca na tym odcinku są ograniczone. Co więcej, dostawy rosyjskiego gazu dla słowackiego Eustreamu również zostały zmniejszone, co może zmusić Słowację do zamknięcia rewersu. Spadły także dostawy gazu do Niemiec.

Będą negocjacje?

Komisja Europejska zamierza zorganizować 20 września w Berlinie trójstronne rozmowy UE – Rosja – Ukraina w sprawie gazu. Problem z dostawami dla Polski może być tam poruszony, ale nie musi.

– Zostaliśmy poinformowani przez polskie władze, że nastąpiła redukcja przepływu gazu z Rosji i polskie władze sprawdzają, jaka jest tego przyczyna. Nasza ocena i kroki, które możemy podjąć w tej sprawie, będą zależały od powodów zmniejszenia dostaw – powiedziała na czwartkowej konferencji prasowej w Brukseli rzecznika KE ds. energii Marlene Holzner.

KE rozmawia obecnie z polskimi władzami i firmami z naszego kraju, by zbadać sytuację. Jeśli się okaże, że powodem ograniczenia dostaw są kwestie techniczne, sprawa nie będzie poruszana podczas rozmów trójstronnych z Rosjanami. Rzecznik przyznała, że do tej pory KE nie zadała w tej sprawie pytań stronie rosyjskiej. Jeśli powody zmniejszania dostaw do Polski będą inne niż komercyjne czy techniczne, to KE „weźmie to pod uwagę” w czasie spotkania w Berlinie. Marlene Holzner zaznaczyła, że przepływ wsteczny gazu (rewers) jest jedną z podstawowych zasad europejskiego rynku gazu i powinien być respektowany.

Rosyjskie ministerstwo energetyki twierdzi jednak, że nie otrzymało zaproszenia na rozmowy w Berlinie. Tymczasem Władimir Gutieniew, pierwszy zastępca przewodniczącego komisji przemysłu Dumy Państwowej, zaproponował ograniczenie lub całkowite wstrzymanie tłoczenia gazu przez terytorium Ukrainy do państw zaangażowanych w dostawy zwrotne z Rosji do tego kraju. Dostawy rewersem dla Ukrainy realizują Węgry, Słowacja i Polska.

Gutieniew zawarł tę propozycję w interpelacji do prezesa Gazpromu.

Według dziennika „Izwiestija”, deputowany pyta, czy rewersowe dostawy rosyjskiego gazu na Ukrainę z krajów UE są zgodne z kontraktami z Gazpromem, i proponuje, by spółka rozważyła ograniczenie lub całkowite wstrzymanie tłoczenia gazu trasą ukraińską do państw zaangażowanych w dostawy zwrotne.

Część gazu z Rosji trafia do Polski przez terytorium Ukrainy i jest odbierana w punkcie odbioru w Drozdowiczach. W ubiegłym roku wpłynęło do nas tą drogą 3,8 mld m sześc. gazu, czyli prawie jedna czwarta krajowego zużycia. W razie „zakręcenia kurka” na tym kierunku Polska jest w stanie sprowadzić 2,3 mld m sześc. surowca z Niemiec dzięki tzw. rewersowi na gazociągu jamalskim. Teoretycznie możliwe jest też sprowadzenie dodatkowych 2 mld m sześc. przez terytorium Białorusi.

Gaz będzie albo nie

Według dziennika „Kommiersant”, Polska obiecała wznowienie dostaw zwrotnych na Ukrainę w ciągu dwóch dni. „Z danych Net4Gas wynika, że w ostatnich trzech dniach Gas-System próbował już zrównoważyć system w południowej Polsce za pomocą przepływu z Czech w ilości około 500 tys. m. sześc. na dobę, jednak tamtejsze moce przesyłowe są niewystarczające do pełnego przywrócenia rewersu” – napisał dziennik. Jak zaznaczył, „jedynym istotnym źródłem gazu dla Polski, oprócz Rosji, jest rewers z Niemiec, jednak nie jest jasne, czy uda się go zorganizować w warunkach zmniejszenia dostaw za pośrednictwem magistrali Jamał-Europa”. „W ten sposób rewersowi gazu na Ukrainę z Polski grozi zerwanie” – uważa rosyjska gazeta.

Polska ma najmniejsze możliwości magazynowania gazu spośród krajów UE. Nasze magazyny są w stanie pomieścić 2,58 mld m sześc., podczas gdy np. Ukraina może zmagazynować 32 mld m sześc., Niemcy – 20 mld m sześc., ogromną pojemnością dysponuje też Łotwa.

– Nawet stuprocentowe napełnienie zbiorników, tych, które mamy, i tak pozostawia nas niemal bezbronnymi. Jeśli Rosja jesienią, a najpóźniej zimą odetnie nam gaz, leżymy – twierdzi prof. Mariusz-Orion Jędrysek, były główny geolog kraju.

Małgorzata Goss
Nasz Dziennik, 12 września 2014

Autor: mj