Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rostowski pogroził NBP i prezydentowi

Treść

Mimo podwyższenia przez rząd deficytu budżetowego z 18 mld w obowiązującym jeszcze budżecie do 27 miliardów w nowelizacji wyliczenia wskazują, że budżetowa dziura Tuska jest znacznie większa. Miliardy złotych wydatków wypchnięto poza budżet, by nie zwiększały deficytu, jeszcze innych zaniechano bądź odłożono je w czasie, odkładając tym samym wywiązywanie się instytucji publicznych z obowiązków wobec obywateli.

O tym, że sytuacja budżetu państwa jest niezwykle trudna, świadczy determinacja, z jaką ekipa Donalda Tuska szuka winnych efektów swoich rządów w prezydencie bądź Narodowym Banku Polskim. W wyniku eksperymentów prowadzonych przez Tuska i spółkę w przyszłorocznym budżecie może zabraknąć nawet kilkunastu miliardów złotych. Tyle bowiem rząd domaga się od NBP w ramach wpłaty z wirtualnego zysku banku. Wirtualnego, bo na razie nie wiadomo, czy jakikolwiek zysk w ogóle będzie. Minister finansów już wyprzedzająco dał do zrozumienia, że jeśli NBP nie wyjmie ze skarbca tyle, ile chce rząd, to będzie odpowiedzialny za jeszcze większe cięcia wydatków, a może nawet za podwyżkę podatków.
W tym roku rządowi Donalda Tuska uda się, choć z wielkim trudem, domknąć budżet państwa - wynika z nowelizacji tegorocznego budżetu państwa, nad którą wczoraj debatował Sejm. Z całej masy wydatków zrezygnowano, inne obcięto, a kolejne dzięki zastosowaniu kreatywnej księgowości wypchnięto poza budżet państwa, by nie powiększały deficytu budżetowego. Minister finansów ogłosił koniec pierwszej części batalii ze skutkami kryzysu, której zwieńczeniem ma być ta nowelizacja, i zapowiedział już drugą część batalii. We wrześniu powinniśmy poznać szczegóły projektu przyszłorocznej ustawy budżetowej. Dzisiaj możemy jednak z dużą dozą pewności stwierdzić, iż rząd po przespaniu pół roku kryzysu nie ma kompletnie pomysłu, jak zbilansować dochody i wydatki w przyszłym roku w inny sposób niż tylko z podniesienia podatków. Z wielką determinacją ekipa Donalda Tuska poszukuje kogoś, na kogo mogłaby zwalić winę za własne sprawki. Oczywiście nie w swoim otoczeniu, lecz w prezydencie i Narodowym Banku Polskim. Minister finansów Jacek Rostowski ponownie przekonywał, że tym złym, który sprawi, iż w przyszłorocznym budżecie państwa może zabraknąć pieniędzy, będzie NBP, który z pewnością, zdaniem ministra finansów, wypracuje w tym roku pokaźny zysk, a jeśli NBP powie, że zysku nie ma, to znaczy, że ukrywa te pieniądze przed obywatelami. Rostowski stwierdził, że jeśli prezydent będzie zbyt często używał weta, stanie się odpowiedzialny za pogłębienie kryzysu.
Na tle propagandy rządu sytuacja NBP jest o tyle trudna, że - dla świętego spokoju - nie może wyjąć pieniędzy ze skarbca i dać tyle, ile chce rząd, gdyż sposób wyliczania zysku jest określony. Prezes NBP Sławomir Skrzypek zapewniał jednak, że jeśli zostanie wypracowany zysk, to tak, jak było do tej pory, zgodnie z obowiązującym prawem 95 proc. tego zysku trafi do budżetu państwa.
Minister Jacek Rostowski najpierw mówił wczoraj, iż rząd nie kwestionuje niezależności NBP, by za chwilę zarzucić bankowi centralnemu nierzetelność.
- Rząd nie ma zamiaru naciskać na niezależny bank centralny. Nie będzie żadnego skoku na kasę. Rząd uważa, że niezależność banku centralnego jest świętością. Rząd Donalda Tuska chce tylko, żeby Narodowy Bank Polski rzetelnie i całościowo stosował standardy Europejskiego Banku Centralnego, co nakazuje mu ustawa o NBP i uchwała Rady Polityki Pieniężnej z 19 grudnia 2006 roku. Ministerstwo Finansów szacuje, że jeśli Narodowy Bank Polski zastosuje te standardy w zrównoważony sposób, to na koniec 2009 roku odnotuje pokaźny zysk - mówił Rostowski, wspominając nawet o kilkunastu miliardach złotych. Problem w tym, że w tej chwili nie można mieć pewności, że jakikolwiek zysk będzie, a NBP w swoich prognozach zysku się nie spodziewa.
W opinii ministra finansów, już przy wyliczaniu zysku za 2008 r. NBP zastosował tylko wybiórczo obowiązujące standardy Europejskiego Banku Centralnego, gdyż powinien wykazać około 2 miliardów złotych zysku, a nie zero. - Bank powinien być świadom tego, że jeżeli do zysku za 2009 rok będzie podchodził w tak samo restrykcyjny sposób jak do zysku za 2008 rok, to cięcia budżetowe będą musiały być znacznie większe, a może będą nawet musiały wzrosnąć podatki, jeśli nie w 2010, to w 2011 roku - mówił Rostowski, już zawczasu wskazując winnego dziurawego budżetu. Szef resortu finansów wyraził nadzieję, że z rządem będzie współpracował prezydent i stwierdził, że prawo do wetowania ustaw wymaga od głowy państwa odpowiedzialności.
Cięcia na oślep dotkną najuboższych
Opozycja nie miała wątpliwości, że nowelizacja budżetu państwa, która trafiła do Sejmu pod koniec siódmego miesiąca roku, jest spóźniona, a rząd odpowiada przede wszystkim za zaniechanie podjęcia szybkich działań w walce ze skutkami kryzysu gospodarczego. Minister finansów tłumaczył, że moment na nowelizację jest właściwy, gdyż znamy już wyniki naszej gospodarki za pierwsze półrocze i w konsekwencji łatwiej zaplanować cały budżet.
Choć Rostowski zapewniał, że główne oszczędności weźmie na siebie państwo, obiecywał, iż nie będzie zmniejszana pula środków na finansowanie świadczeń społecznych i będą podwyżki dla nauczycieli - to opozycji nie przekonał.
Zdaniem wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Aleksandry Natalli-Świat, rząd absolutnie nie radzi sobie z polityką gospodarczą, a chaotyczna nowelizacja budżetu nie rozwiązuje problemów, ale stwarza kolejne. - Brak konkretnych działań w walce z kryzysem to pogłębianie kryzysu, a to oznacza konieczność kolejnych oszczędności i koło się zamyka - mówiła Natalli-Świat. Zdaniem posłanki PiS, rząd nie miałby tyle problemów z domknięciem budżetu, gdyby posłuchał uwag opozycji i przyspieszył wykorzystanie środków z funduszy unijnych.
Natalli-Świat zauważyła, że nowelizacja zakłada o 75 milionów - ponad połowę, obcięcie pieniędzy na program wsparcia obszarów wiejskich, z którego finansowana jest np. budowa przedszkoli i świetlic środowiskowych, na czym ucierpią najbardziej gminy najuboższe. Nowelizacja przewiduje także, że niemal w całości zabrane zostaną pieniądze z Funduszu Alimentacyjnego. O ponad 20 proc. obcięte będą środki na kredyty i pożyczki studenckie oraz program stypendialny.
W nowelizacji rząd zaproponował także m.in. likwidację ponadmiliardowej rezerwy solidarności społecznej. Rząd tworzył ją z myślą o wydatkach społecznych w celu ochrony tych, których kryzys gospodarczy dotknął najbardziej. Pieniądze na rezerwę zgromadzono z podwyżki akcyzy na alkohol i z akcyzy na samochody. Akcyzę podwyższono, a rezerwy na pomoc potrzebujących nie będzie.
Szef SLD Grzegorz Napieralski zaapelował do rządu, by powiedział obywatelom całą prawdę o stanie finansów państwa. - Takie kraje, jak Niemcy, Holandia, Francja i Hiszpania potrafią szybko reagować na kryzys, a polski rząd nie reaguje i skutki tego będą opłakane. To wszystko odbije się na nas, na obywatelach, a nie na ministrach. Oni dadzą sobie radę - dodał Napieralski. Przewodniczący klubu PSL Stanisław Żelichowski oświadczył z kolei, że ludowcy poprą budżet swojego rządu. Według niego, rząd powinien nie tylko szukać oszczędności, ale również sposobów na rozruszanie gospodarki.
W stosunku do jeszcze obowiązującej ustawy budżetowej deficyt podniesiono z 18 do 27 miliardów złotych. Dochody budżetu mają wynieść 272,9 mld i będą o ponad 30 mld mniejsze, niż planowano to w grudniu. Po ponad pół roku od uchwalenia budżetu rząd musiał zweryfikować także dochody z podatków. Będą one o 46,6 mld niższe od wcześniej planowanych.
Sejm skierował projekt nowelizacji do Komisji Finansów Publicznych. Do głosowania nad nowelizacją budżetu dojdzie najprawdopodobniej w sobotę, chyba że posłowie zdążą zakończyć prace w piątek.
Artur Kowalski
Niektóre zmiany zaproponowane przez rząd w nowelizacji ustawy budżetowej w stosunku do obowiązującego budżetu na 2009 rok
- zwiększenie deficytu budżetowego o 9 miliardów złotych (do 27 mld zł)
- obniżenie prognozy wzrostu gospodarczego w 2009 r. z 3,7 proc. do 0,2 proc.
- obniżenie prognozy dochodów budżetu w tym roku o 30,1 mld zł (do 272,9 mld zł)
- zmniejszenie prognozy dochodów z podatków o 45,6 mld zł (do 205,8 mld zł)
- niższa prognoza dochodów z podatku VAT o 24,5 mld zł (do 94 mld zł) i akcyzy o 6,2 mld (do 51,9 mld zł)
- obniżenie prognozy dochodów z podatku dochodowego od osób prawnych o 9,1 mld zł (do 24 mld) i od osób fizycznych - o 5,9 mld zł (do 34,3 mld zł)
- zwiększenie prognozy dochodów z dywidendy od spółek z udziałem Skarbu Państwa o 4,3 mld zł, czyli o ponad 100 proc.
- ograniczenie wydatków budżetu o 21,1 mld zł
- przeniesienie 9,7 mld zł wydatków z budżetu państwa na infrastrukturę drogową poza budżet do Krajowego Funduszu Drogowego w celu ograniczenia deficytu, w wyniku tego kredyty na drogi zaciągnie dla KFD państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, a nie budżet państwa
- obcięcie niemal w całości rezerwy solidarności społecznej przeznaczonej na wydatki społeczne na pomoc osobom najbardziej dotkniętym skutkami kryzysu o 1,139 mld zł z 1,14 mld
- obcięcie wydatków na dofinansowanie Narodowego Programu Stypendialnego o mniej więcej 20 proc.
- zabranie pieniędzy z rezerwy na dotacje na realizację świadczeń rodzinnych i świadczeń z funduszu alimentacyjnego
- obcięcie o prawie połowę wydatków na program modernizacji Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Biura Ochrony Rządu
- zmniejszenie o ponad 50 proc. środków na dofinansowanie przedsięwzięć w sferze kultury i dziedzictwa narodowego
- obcięcie o ponad 30 proc. wydatków na finansowanie zadań wynikających z ustawy o Karcie Polaka
- obcięcie o 100 proc. planowanych wydatków na dofinansowanie badań naukowych
"Nasz Dziennik" 2009-07-15

Autor: wa