Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosjanie popełniają kardynalne błędy

Treść

Wystąpienie do władz Rosji o przekazanie stronie polskiej postępowania w sprawie katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem jest obowiązkiem rządu ze względu na polską rację stanu - uważają posłowie Prawa i Sprawiedliwości. W przygotowanej rezolucji domagają się podjęcia takich działań przez premiera Donalda Tuska. Podkreślają, że powinny one nastąpić od razu po katastrofie. Pozostałe kluby sejmowe sprzeciwiły się jednak włączeniu tej sprawy do porządku obrad na tym posiedzeniu Sejmu.
"W obliczu takiej tragedii każde państwo winno dążyć do jak najszybszego i rzetelnego wyjaśnienia jej przyczyn przez własne organy śledcze i inne właściwe instytucje" - stwierdzają posłowie PiS w projekcie rezolucji. Parlamentarzyści zwracają uwagę, że według informacji premiera Donalda Tuska, Polska i Rosja ustaliły, że postępowanie w tej sprawie będzie prowadzone w oparciu o przepisy konwencji chicagowskiej o międzynarodowym lotnictwie cywilnym z 1944 roku. A właśnie w niej zawarty jest zapis, że państwo, w którym nastąpił wypadek lotniczy, może - na podstawie umowy dwustronnej - przekazać prowadzenie badania jego okoliczności innemu państwu. "Wzywamy prezesa Rady Ministrów do natychmiastowego wystąpienia do władz Federacji Rosyjskiej w oparciu o wskazane wyżej przepisy prawa międzynarodowego o przekazanie stronie polskiej prowadzenia postępowania w sprawie tragicznej katastrofy samolotu Tu-154" - apelują posłowie. - Rząd Donalda Tuska tego nie uczynił, premier tłumaczył to tym, że są dobre stosunki z Rosją i skierowanie takiej prośby mogłoby je naruszyć, tak to zrozumieliśmy - stwierdził Jarosław Zieliński (PiS). Poseł ocenił, że skoro wzajemne relacje są dobre, to strona rosyjska powinna chętnie przekazać nam prowadzenie tego śledztwa.
Podkreślił, że Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się teraz wystąpić z projektem rezolucji z powodu "coraz bardziej bulwersujących informacji na temat tego, co się dzieje na miejscu katastrofy". Pojawiły się bowiem doniesienia, że miejsce, w którym doszło do tragedii, jest nieogrodzone i znajdowane są tam rzeczy należące do ofiar katastrofy. - Informacje, które do nas dotarły, że na miejscu katastrofy nadal znajdują się rzeczy ofiar, również szczątki samolotu, które są dowodami w tym postępowaniu, oznaczają, że dochodzi do zaniedbań w tym postępowaniu. Dlatego domagamy się, by rząd polski podjął w tej sprawie natychmiastowe działania - ocenił Arkadiusz Mularczyk (PiS). - Jak się okazuje, nie doszło do zabezpieczenia miejsca katastrofy. Osoby postronne mają możliwość wchodzenia tam, co świadczy o tym, że popełnia się kardynalne błędy w postępowaniu. To, co się tam dzieje, uniemożliwia prowadzenia skutecznego śledztwa. Poza tym te oględziny powinni przeprowadzać polscy lekarze, chemicy, patomorfolodzy itp., a nie archeolodzy. Jest to kompletnym nonsensem - stwierdził poseł. Zaznaczył, że na miejscu wypadku może dochodzić do zacierania dowodów w związku z tym, że teren nie jest odpowiednio zabezpieczony.
- Istotą jest, by to polska strona prowadziła śledztwo, by polska strona zabezpieczała miejsce katastrofy, słuchała czarnej skrzynki, do której - jak rozumiem - my teraz nie mamy dostępu, by polska strona słuchała świadków, gromadziła wszelkie dowody - wskazywał poseł Mularczyk. - Chodzi o to, by nasi prokuratorzy (...) mieli pełny dostęp do wiedzy, która jest zawarta w czarnych skrzynkach. My opieramy się na informacjach, które mamy z mediów, w dużej mierze te informacje są sprzeczne, jest chaos - dodał. - Mamy chaos informacyjny i chyba także decyzyjny i wciąż niczego nie wiemy naprawdę, pojawiają się coraz liczniejsze wątpliwości - podkreślał Zieliński.
PiS złożyło projekt rezolucji i domagało się włączenia tej sprawy do porządku 66. posiedzenia Sejmu. W tej sprawie dwukrotnie zebrał się Konwent Seniorów. Wniosek trafił następnie do marszałka Sejmu, który zadecydował o poddaniu go pod głosowanie przez wszystkich posłów.
Projekt rezolucji został jednak negatywie oceniony przez pozostałe kluby poselskie, które sprzeciwiły się debatowaniu na ten temat na forum Sejmu. Pojawiły się zarzuty, że PiS wykorzystuje sprawę katastrofy politycznie. - Złożyliśmy sprzeciw jako klub Platformy - powiedział dziennikarzom Grzegorz Schetyna, przewodniczący klubu PO. - Uważamy, że w tej chwili przekazywanie dochodzenia, wyjaśniania całej tej sytuacji, która miała miejsce w Smoleńsku, tylko jednej stronie byłoby wprowadzaniem niepotrzebnego zamieszania i chaosu - oceniła wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska (PSL). - Ten spór się znów zaczyna. Uniknijmy go, ta debata jest dzisiaj niepotrzebna i ta rezolucja jest w ogóle niepotrzebna - mówił Grzegorz Napieralski, szef SLD.
Marek Kuchciński, p.o. szef klubu PiS, w reakcji na te wypowiedzi stwierdził, że jeżeli ktoś chce w tej sprawie milczeć, to niech milczy, ale jego klub chce, żeby Polacy wiedzieli, kto odpowiada za tę katastrofę.
To był cywilny lot
Decyzji o przyjętym scenariuszu postępowania w sprawie katastrofy bronił premier Tusk, krytykując założenia rezolucji przedstawionej przez PiS.
- Dzisiejsza inicjatywa posłów PiS to inicjatywa, która - jak sądzę, albo przynajmniej chcę tak sądzić - ma jako podłoże wyłącznie dobre intencje, ale mija się z pewną rzeczywistością prawną i organizacyjną - mówił szef rządu na konferencji prasowej w Sejmie. - Ewentualne przekazanie części lub całości śledztwa przez komisję rosyjską komisji polskiej byłoby możliwe - nie mówię, że zasadne, ale możliwe - dopiero po podpisaniu wzajemnego porozumienia czy umowy dotyczącej takich przypadków - stwierdził. Premier wskazał, że "musielibyśmy ze stroną rosyjską ustalać to porozumienie", ale "uznaliśmy, że z punktu widzenia Polski kluczowy jest natychmiastowy dostęp do wszelkich działań na miejscu katastrofy, a nie czekanie na ewentualne efekty negocjacji dotyczących porozumienia".
- Konwencja o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym przewiduje, że śledztwo w sprawie wypadku samolotowego prowadzi państwo, na terenie którego doszło do katastrofy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się państwa dogadały w tej kwestii. Należałoby zawrzeć porozumienie, ale musi być obopólna zgoda - uważa prof. Jan Sandorski specjalizujący się w prawie międzynarodowym (UAM). - Możemy składać oczywiście różne propozycje dotyczące porozumienia i nie byłoby to przejawem złej woli z naszej strony czy braku zaufania. Gdyby Rosjanie się zgodzili, abyśmy prowadzili u nich całe śledztwo, musieliby zrezygnować ze swojego zwierzchnictwa terytorialnego na rzecz państwa polskiego - powiedział. Wskazał, że delegacja prezydencka leciała samolotem należącym do wojskowej jednostki, ale lot miał charakter cywilny. - To przecież nie była żadna akcja wojskowa - stwierdził. Dlatego nie można kwestionować tutaj zastosowania konwencji, która odnosi się wyłącznie do lotnictwa cywilnego.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2010-05-07

Autor: jc