Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosja stopuje śledztwo

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

„Nasz Dziennik” ujawnia

W grudniu 2010 r. szef rosyjskiej Prokuratury Generalnej Jurij Czajka obiecał polskiemu IPN pomoc w śledztwie dotyczącym obławy augustowskiej. Do dziś nic w tej sprawie nie drgnęło

– Przedstawiłem oczekiwania i postulaty IPN stronie rosyjskiej. Chodziło o udostępnienie materiałów archiwalnych i realizację licznych wniosków o pomoc prawną, jakie były w tej sprawie kierowane do rosyjskiej prokuratury. W odpowiedzi Rosjanie powiedzieli, że rozumieją moje stanowisko i przyjmują je do wiadomości. Obiecali, że nasze wnioski zostaną rozpatrzone i zrealizowane jak najpełniej i najrzetelniej – przyznaje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prokurator Dariusz Gabrel, szef pionu śledczego IPN.
Rosjanie obiecali wówczas, że IPN dostanie także brakujące tomy rosyjskiego śledztwa katyńskiego, w tym decyzję o jego zamknięciu. Tymczasem od grudnia 2010 roku Polska nie otrzymała żadnych nowych dokumentów katyńskich, nie pomogło nawet skierowanie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, odmówiono nawet możliwości zapoznania się z tymi aktami w Moskwie bez oficjalnego kopiowania. Dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu jest pesymistą. – W aktualnym kontekście uważam, że pewnie żadna pomoc prawna nie zostanie zrealizowana – mówi Gabrel.
Rozmowy w Prokuraturze Generalnej odbywały się 7 grudnia 2010 roku. Dzień wcześniej Andrzej Seremet i jego rosyjski odpowiednik prokurator generalny Federacji Rosyjskiej Jurij Czajka podpisali memorandum o współpracy pomiędzy prokuraturami obu państw. Dokument znalazł się wśród kilku innych polsko-rosyjskich umów podpisanych w obecności prezydentów Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa.
Rozmowy prokuratorów koncentrowały się wokół katastrofy smoleńskiej. Strona polska nie mogła doczekać się odpowiedzi na wnioski o pomoc prawną ze strony Rosji, zdziwienie naszych śledczych budziło unieważnienie zeznań rosyjskich kontrolerów lotu. Polscy prokuratorzy najchętniej sami przesłuchaliby wielu rosyjskich świadków, o co nie mogli się doprosić. Rosjanie złożyli wiele obietnic związanych ze Smoleńskiem, z których większości do dziś nie zrealizowali. Ale pewien postęp miał miejsce: już po dwóch miesiącach dwóch prokuratorów poleciało do Moskwy przesłuchiwać rosyjskich oficerów z tzw. grupy kierowania lotami.

Poza Czajką w spotkaniu uczestniczył też jego zastępca Aleksandr Zwiagincew i naczelnik Głównego Zarządu Współpracy Międzynarodowej Saak Karapetian. Z kolei w polskiej delegacji znalazło się w zasadzie całe kierownictwo Prokuratury Generalnej, w tym ówczesny naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski i wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie płk Ireneusz Szeląg.

Wszystkie oficjalne komunikaty mówią wyłącznie o Smoleńsku. Ale podczas rozmów poruszono też krótko problem związany ze śledztwami w sprawach historycznych. Pion śledczy IPN ma podwójną podległość. Z jednej strony to część organizacyjna Instytutu, ale zatrudnia prokuratorów, którzy należą też do struktury prokuratury powszechnej. Dyrektor pionu, zwanego też Główną Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Dariusz Gabrel jest także oficjalnie jednym z zastępców Seremeta.

Moskwa milczy

Według informacji „Naszego Dziennika”, to właśnie Gabrel zwrócił się do strony rosyjskiej z pytaniem o obławę augustowską. Bez pomocy strony rosyjskiej trudno sobie wyobrazić jakikolwiek postęp śledztwa, podczas gdy wiadomo było, że w moskiewskich archiwach są akta na ten temat.
Mieszkańcy ziemi augustowskiej próbowali dowiadywać się o los swoich bliskich zatrzymanych przez sowiecki Smiersz jeszcze w czasach PRL. Oczywiście bezskutecznie. W 1992 r. po raz pierwszy tematem zajęła się prokuratura, ale z powodu braku materiału dowodowego sprawę zawieszono. Wszystko rozbijało się o milczenie Rosji.
Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej w 1995 r. przyznała, że w lipcu 1945 r. siły sowieckie aresztowały 592 obywateli Polski spośród ponad 7 tys. zatrzymanych. „W stosunku do 575 z nich wszczęto sprawy karne i prowadzono śledztwo. […] Danym obywatelom Polski nie przedstawiono zarzutów, sprawy nie zostały skierowane do sądu, zaś los oskar-
żonych jest nieznany” – napisano.
W 2000 r. polskie śledztwo wznowił IPN. Na jego wniosek w 2003 r. strona rosyjska napisała, że nie ma dokumentów potwierdzających rozstrzeliwanie Polaków na Suwalszczyźnie w 1945 r., nie dostarczono dzienników bojowych oddziałów wojsk wewnętrznych NKWD, które działały na terenie ziemi augustowskiej w lipcu 1945 roku. Z kolei w 2006 r. Moskwa stwierdziła, że sprawa uległa przedawnieniu.

Fiasko „nowego otwarcia”

Kiedy Seremet i Czajka zasiedli do rozmów w Warszawie, Rosjanie mieli od roku kolejny wniosek prokuratorów z białostockiego IPN, najobszerniejszy z dotychczasowych. W grudniu 2010 r. prokuratorzy mogli liczyć na przełom w tej sprawie. Miała panować atmosfera „nowego otwarcia” w stosunkach polsko-rosyjskich ogłoszonego przez rząd Donalda Tuska, wierzono, że w zamian za niewielkie ustępstwa dojdzie do normalizacji stosunków we wszystkich dziedzinach. W listopadzie Duma przyjęła uchwałę o Katyniu, w której uznano jednoznacznie odpowiedzialność stalinowskiego reżimu za tę zbrodnię. Dokument nie ma żadnych konsekwencji prawnych, ale dawno nie było z Moskwy żadnego pozytywnego gestu wobec Warszawy. Rosja cały czas obiecywała i zapewniała, i w sprawie Smoleńska, i Katynia, i wielu innych. W maju, a potem w grudniu przekazano kolejne tomy sprawy katyńskiej. Ukoronowaniem tego festiwalu pojednania była wizyta prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie.
– Po katastrofie smoleńskiej mieliśmy różne dobre sygnały, m.in. w sprawie Katynia. Prezydent Miedwiediew na pogrzebie pary prezydenckiej zapowiadał prace związane z odtajnieniem akt katyńskich, obiecywał osobisty nadzór nad tą sprawą. Można było wnioskować, że także sprawa rehabilitacji ofiar zostanie podjęta. To była szczególna sytuacja. Były bardzo dobre sygnały ze strony rosyjskiej, przyjmowane bardzo optymistycznie. Jak się okazało, w sposób nieuzasadniony. W każdym razie było wówczas wiele deklaracji, a zatem obietnica w sprawie obławy augustowskiej korespondowałaby z tamtą atmosferą. Jak wiemy, nic z tego nie wyszło – mówi prof. Ireneusz Kamiński, prawnik pomagający rodzinom ofiar obławy.
Wprawdzie polski rząd znał pod koniec 2010 r. główne tezy raportu MAK (projekt został wysłany komisji Millera 20 października), ale jakby się tym w ogóle nie przejmował – dopiero konferencja z 12 stycznia 2011 r. zdawała się być szokiem i dla władzy, i dla społeczeństwa. Może i dla prokuratorów. W każdym razie 7 grudnia 2010 r. padła ze strony Rosjan obietnica załatwienia sprawy Augustowa. Mieliśmy dostać rosyjskie akta, zapewne obiecywano sobie, że będzie można na ich podstawie ustalić okoliczności i miejsce śmierci oraz pochówku co najmniej 592 Polaków.

„Bandyci” z AK

Nic takiego jednak się nie stało. W 2011 r., zamiast odpowiedzi prokuratury z Moskwy, przyszło coś zupełnie innego. Nikita Pietrow, historyk z Memoriału, w książce „Według scenariusza Stalina” opisał telegram gen. Wiktora Abakumowa (naczelnika Smiersz) do Berii. Mowa jest w nim o działaniach Armii Czerwonej i NKWD w rejonie Augustowa, o przeczesywaniu lasów i „sprawdzaniu” Polaków oraz Litwinów zatrzymanych przez Sowietów. Abakumow proponuje Berii rozstrzelanie 592 aresztowanych Polaków i ewentualnie dalszych, jeśli wśród jeszcze „sprawdzanych” znajdą się kolejni „bandyci z Armii Krajowej”.
e e w archiwach nie ma dalszych informacji.
Na kolejne wnioski IPN (z 14 czerwca i 1 grudnia 2011 r.) Saak Karapetian odpowiedział w lipcu 2013 roku. Podczas następnego spotkania delegacji prokuratur wręczył Seremetowi pismo z lakoniczną odmową.
Bliscy ofiar chcą z pomocą Memoriału podejmować kolejne kroki prawne w Rosji. Rozważają również zaskarżenie Rosji do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ale losy skargi katyńskiej pokazują, że sędziowie ze Strasburga nie muszą być wcale dla nas życzliwi. Pietrow twierdzi, że w Moskwie może być nawet 500 różnych dokumentów związanych z obławą, o czym wnioskuje z wypowiedzi przedstawicieli prokuratury podczas procesu o rehabilitację.
Zarówno Rosjanin, jak i białostocki IPN lokują miejsce rozstrzeliwań na terenie Białorusi, blisko granicy z Polską. W czerwcu dyrektor białostockiego oddziału IPN Barbara Bojaryn i sekretarz ROPWiM byli w Mińsku i poruszyli temat pomocy w odnalezieniu szczątków ofiar obławy augustowskiej. Jak twierdzą, odzew był pozytywny. Nie wiadomo, czy państwo Łukaszenki także poprzestanie na obietnicach, czy też otworzy swoje archiwa i uda się „ominąć” nieprzychylną Moskwę.

Piotr Falkowski
Nasz Dziennik, 31 lipca 2014

Autor: mj