Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rokita broni Lesiaka

Treść

Urząd Ochrony Państwa inwigilował ugrupowania prawicowe na początku lat 90., ponieważ ich politycy byli podejrzani o przestępstwa kryminalne - sugeruje Jan Rokita w weekendowym wywiadzie w jednej z gazet. Stawiając takie tezy, polityk PO przyjmuje linię obrony byłego esbeka, uwikłanego w inwigilację prawicy, płk. Jana Lesiaka. Były szef Urzędu Rady Ministrów w okresie, kiedy uopowsko-esbecki zespół płk. Jana Lesiaka podejmował nielegalne działania wobec prawicowych partii i ich polityków, widząc jak niewiarygodnie wypadają jego zapewnienia o braku wiedzy o tych poczynaniach, zmienia metodę. Wychodząc z założenia, że najlepszą obroną jest atak, w swoim wywiadzie w "Życiu Warszawy" stwierdza: "trzeba jednak postawić pytanie, czy tym, co skłoniło służby do przekroczenia Rubikonu inwigilacji, nie były poważne podejrzenia co do kryminalnej działalności polityków z kręgów prawicowych". Postawiona w tym pytaniu teza jest faktycznie powieleniem linii obrony, jaką reprezentuje były esbek płk Jan Lesiak, który tłumaczy, iż jego zespół rozpracowywał różne afery, a zbieranie informacji o Jarosławie Kaczyńskim było tylko "białym wywiadem". W świetle ujawnionych dotychczas dokumentów z szafy Lesiaka, które wyraźnie przewidują podejmowanie działań operacyjnych wobec prawicy, widać jasno, że "tłumaczenia" posła PO nie mają większego uzasadnienia. Akta te wskazują, iż specsłużby chciały skompromitować ugrupowania prawicowe formułowaniem kłamliwych oskarżeń, jak to zawarte w "Informacji dotyczącej idei dekomunizacji w rozumieniu liderów PC", gdzie padają sformułowania o rzekomym czerpaniu korzyści działaczy tej partii w związku z aferą FOZZ. Odżyją one później wielokrotnie, m.in. w wyemitowanym przez TVP Roberta Kwiatkowskiego filmie: "Dramat w trzech aktach", a także na ostatnim procesie w tej sprawie, podczas którego niejaki Janusz Iwanowski-Pineiro zeznawał, że miał przekazywać pieniądze z funduszu braciom Kaczyńskim. Swego czasu prokuratura ujawniła dokumenty wskazujące, że ten powiązany z WSI osobnik wysłał do niej list informujący, iż do pomówień wobec PC szantażem nakłonili go byli oficerowie służb specjalnych PRL. Należy podkreślić, że wytoczone przeciwko autorom takich stwierdzeń procesy wykazywały ich nieprawdziwość. Sąd uwolnił także posła PC Macieja Zalewskiego od zarzutu ostrzeżenia przed aresztowaniem szefów Art-B., o co jest oskarżany w tej notatce. Zenon Baranowski, "Nasz Dziennik" 2006-10-16

Autor: ea