Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rok prowizorki

Treść

Już od roku najważniejsze osoby w państwie korzystają z czarterowanych od EuroLOT dwóch samolotów Embraer 175. Rozwiązanie okazało się jednak absolutnie nietrafione. Nie dość, że cywilne samoloty nie mogą lądować na obiektach wojskowych, to jeszcze mają ograniczony zasięg. Z tego powodu dalsze podróże VIP-ów trzeba "sztukować", organizować międzylądowania i przesiadki na wojskowe samoloty lub organizować transport kołowy. Nie jest to ani wygodne, ani bezpieczne.
W praktyce już pierwsze loty czarterowe rządowych embraerów okazały się kompromitacją. O ile loty do Brukseli odbywały się bez większych przeszkód (choć lot trwał ok. 20 minut dłużej niż leciwym Tu-154M), o tyle brazylijski samolot poległ na wyprawie do Afganistanu (20 czerwca 2010 r.). Już sam oblot samolotu trwał dłużej, niż zakładano (półtorej godziny zamiast deklarowanych 60 minut), a rutynowa kontrola po oblocie zajęła pięć godzin. Problemy techniczne spowodowały, że wylot prezydenta Bronisława Komorowskiego opóźnił się prawie o 2,5 godziny (zaletą czarteru miała być gotowość maszyny w dwie godziny od zgłoszenia). Po wylądowaniu w Erewanie (Armenia) i zatankowaniu paliwa samolot odleciał do Termezu (Uzbekistan). Dalsza podróż samolotem czarterowym nie była możliwa z uwagi na prowadzone w docelowym rejonie działania wojenne. W efekcie do Kabulu delegacja (nie w komplecie, ponieważ z braku miejsc część dziennikarzy została na lotnisku) dotarła polskim samolotem CASA 295M. Potem delegacja - z pomocą amerykańskich śmigłowców - udała się do Ghazni. Ciekawie wyglądała też droga powrotna. Transport do Kabulu ponownie zapewniły śmigłowce. Potem dzięki udostępnionemu przez Szwedów herculesowi delegacja dotarła do Mazer-e-Shariff, skąd Polaków do Termezu zawiózł niemiecki transall. Tam nastąpiła przesiadka do embraera i z opóźnieniem wyruszono do Erewanu, gdzie uzupełniono paliwo, co umożliwiło powrót do Warszawy.
Problem pojawia się też w przypadku lotów do USA. Wówczas czarterowany jest samolot, który jest w stanie pokonać Atlantyk. Jednak o słabości takiego rozwiązania przekonał się jeszcze Lech Kaczyński, prezydent RP, który w podróż do Stanów Zjednoczonych chciał lecieć wynajętym od LOT cywilnym Boeingiem 767. Samolot miał lądować na lotnisku w bazie wojskowej Andrews, gdzie stacjonują amerykańskie samoloty prezydenckie, ale amerykanie nie chcieli wpuścić cywilów na obiekt wojskowy. Próbowano wówczas "wypożyczyć" samolot LOT do specpułku, by formalnie stał się maszyną wojskową. Problem w tym, że cywilnego charakteru wypożyczonej załogi nie dało się już ukryć.
Fiasko czarteru
- Mamy za sobą rok prowizorki - kwituje obecny model przewozu VIP-ów gen. Roman Polko, były dowódca GROM i zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Umowa czarterowa jest złym rozwiązaniem, i to pod każdym względem. Wszędzie na świecie to armia, budując przy tym prestiż władz państwowych, przewozi czy to prezydenta państwa, czy ministra i czyni to w sposób profesjonalny pod każdym względem - mówi Polko. Zaznacza, że amerykańskie Secret Service nigdy nie dopuściłyby do sytuacji, by lądowania samolotów, śmigłowców z VIP-ami na pokładzie odbywały się w miejscach nieodpowiednio do tego przygotowanych czy niezabezpieczonych. Tymczasem polski model podróżowania nie jest ani bezpieczny dla przewożonych osób, ani wygodny, bo wynajęte samoloty zapewniają jedynie średni standard podróżowania. - Najważniejsze osoby w państwie, patrząc już tylko pod względem dostępu do nich, nie powinny podróżować jak zwykli pasażerowie. Powinny posiadać odpowiednio kodowane telefony, łączność, być niejako izolowane. Pamiętajmy, że na pokładach samolotów niejednokrotnie rozmawia się o sprawach drażliwych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa - dodaje gen. Polko. W jego ocenie, po katastrofie 10 kwietnia 2010 roku lotnictwo wojskowe, a szczególnie to odpowiedzialne za przewóz VIP-ów, powinno stać się bardziej bezpieczne niż lotnictwo cywilne. - Tak się nie stało, ale to jeszcze nie oznacza, że mamy rezygnować z rozwiązania potencjalnie dającego najwyższy stopień zabezpieczenia najważniejszych osób w państwie. Nie można przecież tylko z tego powodu, że źle się działo, de facto zlikwidować 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Myślę, że należałoby go wreszcie uskutecznić. Trzeba ogłosić przetarg, kupić dobre samoloty i wrócić do tego poziomu, gdzie to wojsko odpowiadało za przewozy VIP-ów, i nie korzystać już z obecnej prowizorki - dodał Polko. Jak ocenił, nie widać, by rząd szukał w tej kwestii innego rozwiązania, a to pokazuje, że nie wyciągnięto żadnych wniosków z katastrofy smoleńskiej. - W obecnej sytuacji potrzeba odwagi i podjęcia decyzji o rozwiązaniu problemów, które przyczyniły się do katastrofy na Siewiernym - dodaje.
Rok funkcjonowania umowy czarterowej krytycznie ocenia też poseł Jerzy Polaczek (PiS). - Umowa rządowa zawarta ze spółką EuroLOT jest przede wszystkim kosztowna, a kluczowy jest tu fakt, że dwa embraery są maszynami średniego zasięgu i nie są nawet w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb wynikających z zadania transportu VIP-ów. Przyznam, że trudno dziś znaleźć w Europie przykład innego państwa, w którym doprowadzono do tego rodzaju "standardów" - zaznaczył poseł. Jak dodał, koalicja rządowa miała cztery lata na realizację, choćby na poziomie minimalnym, zakupów dających wojsku możliwość spełniania swoich zadań. - Także ostatni rok został zmarnowany, a podjęte przez rząd decyzje nie przynoszą dobrych rezultatów. Należało postawić na odbudowanie zdolności transportowych specpułku, w którym przecież docelowo należy zlokalizować obowiązki przewozu VIP-ów - zauważył poseł Polaczek.
Koszt podpisanej w czerwcu ub.r. umowy dotyczącej wyczarterowania od EuroLOT dwóch samolotów Embraer 175 do przewożenia osób pełniących najwyższe funkcje w państwie to wydatek rzędu 25 mln zł rocznie. Do tego budżet państwa musiał sfinansować przygotowanie samolotów na potrzeby reprezentacyjne naszego państwa. Umowa obowiązuje do końca 2013 roku, z możliwością jej skrócenia lub wydłużenia. Przewoźnik zagwarantował VIP-om pełny dostęp do samolotu w ciągu dwóch godzin od zgłoszenia zapotrzebowania. Zasięg samolotu Embraer 175 wynosi 3,7 tys. kilometrów, może nim lecieć 82 pasażerów. Maszyna może lądować jedynie na obiektach cywilnych i nie może odbywać lotów w tzw. rejony niebezpieczne. Z tego powodu polskie VIP-y do ostatniego bezpiecznego lotniska dowożone są wyczarterowanym samolotem, a pozostała trasa pokonywana jest samolotem wojskowym lub transportem naziemnym.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-06-21

Autor: jc