Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rodziny ofiar pytają

Treść

Rodziny ofiar katastrofy pod Katyniem pytają, dlaczego nie poinformowano ich, nie mówiąc już o wyrażeniu zgody, o sekcji zwłok ich najbliższych.
Jak powiedział nam Andrzej Melak, brat śp. Stefana, strona rosyjska nie pytała członków rodzin o zgodę na przeprowadzenie sekcji zwłok. Rodziny były też zaskoczone faktem, że rosyjscy śledczy zadawali im pytania dotyczące pozostałych, żyjących członków rodzin. - Po przybyciu do Moskwy zapytano mnie o moje dane personalne, jeśli chodzi o zmarłego brata - o charakterystykę postaci. Ale pytano mnie też o moich braci, ilu ich jest, czym się zajmują. Nie wytłumaczono mi, dlaczego o to się mnie pyta. Odpowiedziałem wprost, że to nie jest ważne i że nie dotyczy to tej sytuacji - tłumaczy Andrzej Melak.

Tej kwestii Naczelna Prokuratura Wojskowa nie chce komentować. - Ciężko mi się do tego odnieść. Nie mam takiej informacji - twierdzi prokurator Zbigniew Rzepa. Przypomina, że w polskim prawie (kodeks postępowania karnego) nie jest wymagana zgoda rodziny na przeprowadzenie sekcji zwłok, rosyjskie przepisy są w tej kwestii bardzo zbliżone do polskich - dodaje.
- Indagowanie krewnych o relacje rodzinne, o zajęcia tych osób, to są rzeczy niewystępujące w kulturze prawnej cywilizacji rzymskiej. Niestety, jak widać w Rosji niewiele się zmieniło od czasów bolszewickich. Tam nadal człowiek jest własnością państwa. Nie szanuje się jego godności ani prywatności - mówi Stanisław Pięta (PiS), członek sejmowej Komisji Ustawodawczej. Jego zdaniem, rosyjscy śledczy powinni wystąpić do rodzin o zgodę na przeprowadzenie sekcji zwłok ze względu na wyjątkowy tragizm tego wydarzenia.
Rodziny narzekają też na bałagan organizacyjny w Moskwie. - Listy osób, które przyleciały z Polski rozpoznawać ciała bliskich, były pisane z błędami. Mylono nazwiska. Powtarzało się to przez całe pięć dni - relacjonuje Andrzej Melak. Organizacją pobytu rodzin w Moskwie zajmowało się Centrum Informacyjne Rządu. CIR nie chciał komentować tej sprawy.
Dlaczego strona polska nie przeprowadziła własnej sekcji? Naczelna Prokuratura Wojskowa, która prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie, oraz Prokuratura Generalna twierdzą, iż otwarcie zwłok powinno być przeprowadzone przez państwo, na terytorium którego zdarzyła się katastrofa. Sekcje wszystkich osób, które zginęły 10 kwietnia w katastrofie pod Smoleńskiem, wykonano w moskiewskim Biurze Ekspertyz Sądowych.
Jak zapewnia płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej prowadzącej polskie dochodzenie w sprawie katastrofy, o tym, że sekcja zwłok powinna być przeprowadzona przez państwo, na terytorium którego zdarzyła się katastrofa, stanowią przepisy prawne tegoż państwa. - Prokuratura rosyjska działa na podstawie kodeksu postępowania karnego swojego państwa. I wszelkich innych przepisów, które regulują tok postępowania karnego. Łącznie z przepisami, które regulują tok oględzin i procesowego otwarcia zwłok - tłumaczy Rzepa. Jak z kolei podkreśla prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej, wynika to także z tzw. zasady terytorialności. - Śledztwo oraz wszystkie czynności z tym związane prowadzi kraj, na terenie którego doszło do zdarzenia - mówi Martyniuk. Do kwestii przeprowadzenia sekcji polskich obywateli w Moskwie nie odniosło się natomiast Ministerstwo Zdrowia. Resort nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy minister Kopacz wiedziała o tym, iż sekcje będą przeprowadzone, ani czy strona polska powinna była zabiegać o przeprowadzenie ponownej sekcji na terenie kraju. Jak zapewnił Rzepa, takiej konieczności nie było, ponieważ sekcja przeprowadzona w Moskwie została wykonana pod kontrolą polskich patomorfologów działających pod nadzorem polskich prokuratorów. Podstawą obecności polskich prokuratorów przy wykonywaniu czynności realizowanych przez Prokuraturę Federacji Rosyjskiej była Europejska Konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych z 1959 roku.
W momencie kiedy polski prokurator uczestniczył w tych czynnościach na obszarze innego państwa, nie było takiej konieczności. W tej sytuacji nie ma potrzeby ponownego przeprowadzania sekcji na terenie kraju - tłumaczy mecenas Małgorzata Kożuch. Jej zdaniem, taka opcja mogłaby być rozważana, gdyby zachodziło podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zgodnie z art. 210 kodeksu postępowania karnego "w celu dokonania oględzin lub otwarcia zwłok prokurator albo sąd może zarządzić wyjęcie zwłok z grobu".
- Jeżeli dochodzi do nagłych wypadków w przypadku obywateli polskich sekcja zwłok powinna być przeprowadzona przez prokuraturę polską. Musi o tym orzec polski organ. Rosja może mieć własne przepisy, o które się tu opiera, ale jak na razie Polska nie jest Rosją. Mamy tu do czynienia z wojskowym statkiem powietrznym podlegającym jurysdykcji kraju, z którego pochodzi, czyli Polski. Wynika to z prawa międzynarodowego - zaznacza Antoni Macierewicz, były wiceminister obrony.
Zdaniem dr. Ireneusza Kamińskiego z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, można tu mówić o eksterytorialności statku powietrznego, ale - jego zdaniem - ta zasada ma zastosowanie do czynów, do których doszło na pokładzie samolotu. Natomiast nie dotyczy przypadku szczególnego, jakim jest katastrofa. - Czy powinny tu decydować jakieś szczególne reguły związane z wyjątkowością tego właśnie zdarzenia? Być może powinna tu decydować kwestia tzw. dobrego obyczaju i sekcja winna być przeprowadzona w Polsce? - zastanawia się Kamiński.
Jak informuje Naczelna Prokuratura Wojskowa, tuż po katastrofie krajowa Prokuratura Generalna zwróciła się do rosyjskiej prokuratury o pobranie od ofiar fragmentów tkanek, które będą potrzebne do badań toksykologicznych. - Pobieranie takich próbek jest naturalną, rutynową sprawą przy każdej sekcji zwłok. Kiedy zwłoki zostały przewiezione do Moskwy i poddane oględzinom oraz otwarciu, polscy przedstawiciele zwrócili się o to, by to zrobić [pobrać próbki - przyp. red]. Nie było tu żadnego problemu - przekonuje prokurator Rzepa.
Jak zauważa dr Karol Karski, poseł PiS specjalizujący się w prawie międzynarodowym, trudności prawne mogą wynikać z faktu, iż rządy Polski i Rosji nie są zgodne co do statusu samolotu rządowego, na którego pokładzie znajdował się prezydent Lech Kaczyński i członkowie jego delegacji. Premier Donald Tusk stwierdził, że dla strony polskiej jest to samolot wojskowy, dla rosyjskiej - cywilny.
- Minister Bogdan Klich przyznał też niedawno w jednym z wywiadów telewizyjnych, że strona rosyjska zmieniała swoje zdanie w tej kwestii. Do 13 kwietnia postępowanie to prowadziły rosyjskie władze wojskowe, teraz prowadzą je instytucje cywilne, co potwierdza, iż Moskwa uznaje obecnie ten samolot za statek cywilny. Strona polska przystosowuje się zaś do zmieniających się działań i oświadczeń strony rosyjskiej - relacjonuje.
W przypadku gdy się przyjmie, iż samolot prezydencki był statkiem cywilnym, obowiązuje konwencja chicagowska. Zwierzchnictwo terytorialne Rosji pozostaje, ale strona polska może wystąpić o przekazanie jej tego postępowania w całości lub części (czyli np. badanie sekcji zwłok czy zawartości czarnych skrzynek). Sprawy nie przekreślałoby też i to, gdyby samolot uznano za wojskowy - wówczas stosuje się tzw. reguły ogólne dotyczące statusu obcych sił zbrojnych, które legalnie znalazły się na terytorium innego kraju, a kiedy wyjaśnienia sprawy nie podejmuje się państwo, na terytorium którego doszło do wypadku. Przykładem jest choćby sprawa białoruskiego samolotu MIG-29, który w roku ubiegłym rozbił się na terytorium Polski. Powołano wówczas polsko-białoruską komisję, ale czynności śledcze wykonywali wyłącznie prokuratorzy białoruscy, którzy nawet nie przekazali akt sprawy stronie polskiej. Zdaniem Karskiego, polski rząd takich inicjatyw jednak nie podjął, oddając śledztwo w ręce Rosjan i zadowalając się tylko instrumentem pomocy prawnej z Moskwy.
Próbki do badań toksykologicznych zwykle pobiera się od pilotów samolotu. Tym razem jednak, tłumaczy płk Rzepa, na pokładzie prezydenckiego Tu-154 było wielu ważnych polityków, więc próbki pobrano ze wszystkich ciał. Są badane w Biurze Ekspertyz Sądowych w Moskwie. Zdaniem rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej, wyniki sekcji zwłok i badania pomogą wyjaśnić, dlaczego doszło do katastrofy. Dzięki nim będzie możliwe wykluczenie np. zawału serca pilota jako ewentualnego powodu wypadku. Ekspertyzy te są też w stanie określić obecność środków odurzających w organizmie od kilku do kilkunastu godzin przed wypadkiem.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-04-30

Autor: jc