Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rodzice na wojnie z radnymi

Treść

Białostoccy radni Platformy Obywatelskiej blokują przyjęcie korzystnych dla rodziców zmian w sposobie naliczania opłat za przedszkola. Na konferencji prasowej wystąpili również sami rodzice, którzy mówili, że władze miasta ich lekceważą.

Zmiana naliczania opłat w przedszkolach samorządowych, proponowana przez radnych PiS, ma polegać na tym, że miesięczna opłata stała wynosząca 194 zł pokrywałaby koszty 10 godzin opieki, a nie 9 - jak jest obecnie. Problem polega na tym, że 9 godzin, które obejmuje obecnie opłata stała, kończy się o godz. 16.30 i nie wszyscy rodzice są w stanie do tej pory odebrać dzieci. Natomiast za każdą rozpoczętą godzinę muszą dopłacać 2,77 zł. W skali miesiąca oznacza to dodatkowy koszt około 60 złotych.
- Wielu z nas nie jest w stanie dotrzeć po dziecko do przedszkola do godz. 16.30. Późno kończymy pracę, do tego stoimy w korkach, które są codzienną udręką - mówi Artur, zaangażowany w sprawę ojciec jednego z przedszkolaków. Rodzice zwracają też uwagę na fatalny dla nich system dwukrotnego podpisywania karty z godzinami przyjścia i wyjścia dziecka z placówki. - Stoimy w kolejce, żeby te karty podpisać. Nie dość, że tracimy czas i nerwy, to jeszcze wówczas nasze dzieci są bez opieki - tłumaczą. Radna PiS Agnieszka Rzeszewska, komentując trudną sytuację, w jakiej postawiono rodziców, mówiła, że ich gniew rośnie i może wybuchnąć, jak to się stało w innych miejscach kraju. Podczas ostatniej nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Białegostoku na wniosek klubu PiS radni mieli zająć się projektem uchwały pozytywnie opiniowanej przez m.in. NSZZ "Solidarność" oraz ZNP, który dotyczy zmiany zasad naliczania opłat za przedszkola. Jednak sesja trwała zaledwie dwie minuty, podczas których dominujący w radzie klub PO zadecydował, że samorząd problemem opłat w przedszkolach, na sesji specjalnie po to zwołanej, się nie zajmie. - Radni partii rządzącej w radzie miasta udowodnili, że potrzeby rodziców ich nie interesują - komentuje Rzeszewska.
Przewodniczący rady Włodzimierz Leszek Kusak (PO) za każdym razem, kiedy zdejmuje projekt z porządku obrad, argumentuje, że nie zawiera on opinii prezydenta miasta, a także przewidywanych skutków finansowych wprowadzenia zmian. Radni PiS odpierają ten zarzut. - Zostały one wyliczone i przedstawione przewodniczącemu. Wynoszą około 71 tys. złotych. Nie można więc mówić, że są zagrożeniem dla budżetu miasta, które pretenduje do miana metropolii - mówi radny Tomasz Madras (PiS). Uchwała ma wrócić na posiedzenie rady w przyszłym tygodniu.

Adam Białous, Białystok

Nasz Dziennik Środa, 19 października 2011, Nr 244 (4175)

Autor: au